Naukowcy z Laboratorium Astronomii Rentgenowskiej Słońca, należącego do Instytutu Fizyki Rosyjskiej Akademii Nauk, poinformowali, że od niemal 3 miesięcy najbliższa nam gwiazda charakteryzuje się nadzwyczajnym spokojem, który może niepokoić. Do ostatniego rozbłysku promieniowania rentgenowskiego wysokiej klasy doszło na powierzchni Słońca 20 października.
Miał wówczas miejsce rozbłysk klasy M1.1, któremu towarzyszył koronalny wyrzut masy (CME). Z kolei nieco wcześniej, we wrześniu, doszło do największego rozbłysku od kilkunastu lat. Teraz wiemy, że był to swoisty łabędzi śpiew, gwałtowny wzrost aktywności słonecznej, tuż przed jego olbrzymim spadkiem, i to dosłownie z miesiąca na miesiąc.
Od tego czasu wszystkie burze geomagnetyczne, które panowały w wysokich warstwach ziemskiej atmosfery, nie miały związku z rozbłyskami na Słońcu, lecz m.in. z dziurami koronalnymi. Według rosyjskich badaczy, Ziemia coraz bardziej traci kontakt ze Słońcem, co świadczy o rozpoczęciu się minimum jego aktywności. Jeszcze jakiś czas temu naukowcy prognozowali, że nastąpi ono mniej więcej w połowie 2019 roku. Jednak teraz prognozy trzeba będzie zweryfikować, bo minimum słoneczne mogło się rozpocząć już teraz, nawet 1,5 roku wcześniej niż powinno.
Słońce coraz słabsze
Największą aktywność słoneczną mieliśmy w końcu lat 50. ubiegłego wieku. Od tego czasu aktywność naszej dziennej gwiazdy z cyklu na cykl systematycznie spada. Obecne minimum aktywności słonecznej nadchodzi po bardzo słabym maksimum.
Liczba plam na Słońcu zmierzona w kwietniu 2014 roku, najbardziej aktywnym miesiącu 24. cyklu słonecznego, sięgnęła zaledwie 82, a to oznacza, że była najniższą od 8 cykli, a dokładniej od najbardziej aktywnego miesiąca 16. cyklu, gdy w kwietniu 1928 roku odnotowano 78 plam.
Z kolei według danych dr Davida Hathaway'a z Marshall Space Flight Center (NASA), tak niewielkiej ilości plam podczas całego cyklu nie obserwowano od 5. lub 6. cyklu, które miały miejsce w 1805 i 1816 roku. Ten okres nazwano Minimum Daltona.
Idzie ochłodzenie klimatu?
Niektórzy badacze, którzy wiążą okres minimalnej aktywności słonecznej z ochłodzeniem klimatu, są zdania, że najbliższe lata nie będą już tak ciepłe, jak poprzednie, które na tle ponad 130-letniej historii pomiarów, zapisały się jako te najcieplejsze.
Dr Nikołaj Zawaliszyn, kierownik Zakładu Hydrometeorologii i Badań Środowiska w Syberyjskim Regionalnym Hydrometeorologicznym Instytucie Badawczym w Nowosybirsku, twierdzi, że globalne ocieplenie dobiega już końca. Jeszcze przez około 5 lat średnia globalna temperatura będzie rosnąć, osiągając maksymalnie 1,1 stopnia powyżej średniej wieloletniej.
Od 2022 roku temperatura zacznie spadać, co według naukowca ma być początkiem globalnego ochłodzenia. Co ciekawe, odwrócenie trendu temperatury nastąpi bez względu na to, czy emisja gazów cieplarnianych nadal będzie rosnąć, ponieważ według Zawaliszyna globalne ocieplenie nie ma związku z antropogenicznym (wywołanym przez człowieka) wzrostem globalnej temperatury na skutek emisji dwutlenku węgla.
Według rosyjskiego badacza wahania temperatury są zjawiskiem naturalnym i cyklicznym. Każdy cykl składa się z 10-letnich szybkich ociepleń oraz następującym po nich 50-letnim cyklu powolnego, ale systematycznego ochładzania się. Skąd taki wniosek?
Otóż naukowiec w ciągu ostatnich 10 lat zamieścił kilka publikacji na temat związku promieniowania słonecznego z temperaturą na Ziemi. W publikacji z 2014 roku podjął temat rekonstrukcji średniorocznego albedo Ziemi, w tym optyki atmosfery i oceanu. Opisał tam zależność temperatury powietrza od stopnia odbijania się promieni słonecznych (albedo) od ziemi i powierzchni morza.
Szczytowy okres minimum aktywności słonecznej przypadnie według naukowców około 2023 roku, co pokrywa się z prognozami dr Nikołaja Zawaliszyna. Naukowcy prognozują, że będzie ono jeszcze słabsze niż poprzednie. Model komputerowy wyliczył, że dalszy spadek aktywności słonecznej, który może potrwać przez następne 50-100 lat, może spowodować globalne ochłodzenie o około 0,6 stopnia.
Jednak niektórzy naukowcy są zdania, że to tylko część prawdy, bo spadek aktywności słonecznej może powtórzyć sytuację z tzw. Małej Epoki Lodowej. Niskie promieniowanie kosmiczne miało wówczas zaburzyć cykle atmosferyczne, a także ochłodzić Prąd Zatokowy w północnym Atlantyku.
Uruchomienie następujących po sobie kolejnych akcji i reakcji, mogłoby spowodować dużo większe ochłodzenie niż te o 0,6 stopnia. Nie brak też opinii, że niska aktywność Słońca, to również wzrost liczby erupcji wulkanicznych, które również miały wpływ na ochłodzenie klimatu podczas Małej Epoki Lodowej. Brak jednak wiarygodnych badań naukowych na ten temat.
Naukowcy zapowiadają, że wyniki modelowania to dopiero wstęp do znacznie bardziej szeroko zakrojonych badań, które rzucą nowe światło na niezwykle istotny temat dla naszej przyszłości w obliczu zmian klimatycznych.
Źródło: TwojaPogoda.pl / Rosyjska Akademia Nauk / NASA.