Zmrożone szronem i szadzią linie energetyczne, lodowisko na ulicach i wydobywająca się z kanałów gęsta para, to krajobraz prawdziwej, syberyjskiej zimy, jaki każdego poranka zastać można na ulicach miast w Jakucji, najzimniejszym zakątku Rosji. W pierwszych dniach astronomicznej zimy mrozy osiągnęły tam kolejne apogeum.
W takich miejscowościach jak Wierchojańsk, Deljankir, Jurty czy Ojmiakon, które są nazywane biegunem zimna północnej półkuli, w ostatnich dniach notowano minus 55 stopni. Dla nas tak tęgi mróz wydaje się nie do wyobrażenia, bo większość z nas nigdy nie doświadczyła nawet 30 stopni poniżej zera.
Tymczasem na Syberii potrafi być jeszcze zimniej. Najniższą kiedykolwiek zmierzoną temperaturą było minus 67,8 stopnia. Taki potworny mróz zapanował nad ranem 5 i 7 lutego 1892 roku w Wierchojańsku oraz 6 lutego 1933 roku w Ojmiakonie.
Mieszkańcy zarzekają się, że mróz potrafił sięgać minus 71 stopni, na co wskazuje wzniesiony w Ojmiakonie pomnik "rosyjskiego bieguna zimna", gdzie kilka tygodni temu zamontowano elektroniczny termometr, który ponoć zaniża temperaturę.
Jednak dokładna analiza danych meteorologicznych, przeprowadzona przez grupę naukowców z Uniwersytetu Stanowego Arizony pod egidą Światowej Organizacji Meteorologicznej (WMO), wykazała, że temperatura poniżej minus 70 stopni tam nie spadła.
Mimo to mróz poważnie dał się we znaki mieszkańcom. W lutym 1964 roku, gdy temperatura zbliżyła się po raz kolejny do rekordu, połowa mieszkańców Ojmiakonu doznała rozległych odmrożeń. Dzisiaj klimat nieco złagodniał, ale w najsroższe zimowe noce zdarzają się spadki temperatury do minus 60 stopni.
Aby przetrwać taki mróz z pewnością nie wystarczy ciepłe odzienie i rozpalony kominek. Jak więc przy zamarzających i pękających szybach wytrzymać tak potężny mróz? Mieszkańcy Ojmiakonu tłumaczą się zahartowaniem, ale równie ważne jest współżycie z otaczającą przyrodą. Większość ludzi ubrana jest tak samo, a nawet lżej niż wielu z nas podczas mrozów w Polsce.
Mieszkańcy wpadają w rytm tutejszego klimatu, który jednak w porze letniej wynagradza zimowe mrozy. Syberia to bowiem obszar o największych amplitudach rocznych temperatury. Między zimowymi mrozami a letnimi upałami temperatura może się różnić nawet o ponad 100 stopni. Na tle historii w Ojmiakonie zmierzono nie tylko minus 68 stopni, lecz plus 35 stopni.
Wówczas mówi się o piekielnym żarze, ale mimo to nikt nie może się nacieszyć ze zbawiennego ciepła, bo zwykle trwa ono krótko. Upalne dni w lecie na Syberii nie należą do rzadkości, a każdego następnego roku występują coraz częściej i są coraz potężniejsze. Nie ma mowy, aby rekord mrozu sprzed wielu lat kiedykolwiek został jeszcze pobity.
Źródło: TwojaPogoda.pl