Były huragan Ophelia przeszedł wczoraj (16.10) nad Irlandią, a minionej nocy (16/17.10) nad Szkocją. Przyniósł huraganowe porywy wiatru, ulewne deszcze i wysokie fale sztormowe. Najmocniej wiało, do 191 km/h, przy latarni morskiej na skalistej wysepce Fastnet Rock, położonej 11 kilometrów na południe od wybrzeża Irlandii, która jest najbardziej wysuniętym na południe punktem kraju.
Z kolei w Roches Point porywy dochodziły do 155 km/h, w Cork do 130 km/h, w Shannon do 122 km/h, a w Dublinie do 117 km/h. Bardzo mocno wiało też w Szkocji, miejscami na wybrzeżach powyżej 100 km/h, a w górach do 145 km/h. Na pozostałym obszarze Wysp wiało słabiej, ale mimo to był to wietrzny dzień, z porywami do 60-80 km/h.
Wichura połamała tysiące drzew, które upadały na drogi, posesje, zabudowania, samochody i linie energetyczne. W szczytowym momencie bez prądu było pół miliona odbiorców. Bilans żywiołu okazał się tragiczny, ponieważ pod zwalonymi drzewami zginęły 3 osoby, a kilka kolejnych zostało rannych.
Przez większą część dnia Irlandia była całkowicie sparaliżowana. Stanęły pociągi, wstrzymano pracę lotnisk, wiele dróg było nieprzejezdnych. Wcześniej zamknięto wszystkie szkoły, a także większość zakładów pracy, aby nie narażać mieszkańców na podróżowanie w skrajnych warunkach atmosferycznych.
Czegoś równie niszczycielskiego mieszkańcy Wysp Brytyjskich nie przeżyli od 1961 roku, kiedy to bardzo podobną ścieżką wędrował Huragan Debbie. On również osiągnął trzecią kategorię w skali siły tego typu zjawisk, a następnie przeszedł w pobliżu zachodniego wybrzeża Irlandii i Szkocji. Wówczas jednak liczba ofiar była dużo wyższa, bo zginęło 15 osób.
Obecnie były huragan Ophelia zmierza w kierunku południowo-zachodniego krańca Norwegii i Danii, gdzie najpóźniej jutro (18.10) zaniknie, wcześniej przynosząc ulewne deszcze w norweskich górach i w rejonie Bergen. Ophelia nie będzie miała żadnych szans w starciu z wyżem znajdującym się nad Polską i zapewniającym nam przepiękną pogodę, i całe szczęście.
Źródło: TwojaPogoda.pl