Kosmiczne skały, przemierzające otchłań Układu Słonecznego, są potencjalnymi siewcami zagłady naszej cywilizacji. W historii Ziemi wielokrotnie dochodziło do uderzenia ogromnej planetoidy, która zmieniała losy zamieszkujących naszą planetę wielu gatunków zwierząt. Takie tragiczne w skutkach wydarzenie kiedyś znowu się powtórzy. Całkiem możliwe, że dojdzie do niego szybciej, niż nam się wydaje.
4 października 2012 roku obserwatorium Pan-STARRS na Hawajach wykryło planetoidę, która została oznaczona numerem 2012 TC4. Obiekt o średnicy od 10 do 30 metrów minął Ziemię tydzień później, przelatując około 95 tysięcy kilometrów od naszej planety.
Jej kolejne zbliżenie się nastąpi w najbliższy czwartek (12.10) o godzinie 7:42 czasu polskiego. Planetoida znajdzie się wówczas jeszcze bliżej niż 5 lat temu, zaledwie 43,5 tysiąca kilometrów od ziemi.
Istnieje więc duże ryzyko, że kosmiczna skała z grupy Apollo, czyli planetoid bliskich Ziemi, krążących po orbitach przecinających m.in. orbitę Ziemi, przemknie przez obszar, w którym znajduje się bardzo dużo satelitów obserwujących powierzchnię i atmosferę naszej planety. To aż 8 razy bliżej niż do Księżyca.
Od kilku miesięcy naukowcy starają się przewidzieć jej trajektorię. Nie jest to proste, ponieważ planetoida jest niewielka. Wcześniejsze przewidywania były dużo ostrożniejsze. W lipcu NASA informowała, że obiekt przeleci nawet 270 tysięcy kilometrów od Ziemi. Teraz wiemy, że znajdzie się nawet 5-krotnie bliżej. Jednak czy to wystarczy, aby nam zagrozić?
Nie do końca wiadomo, jak obiekt zachowa się w starciu z ziemską siłą grawitacji, która może, ale nie musi, ściągnąć go na naszą planetę. Gdyby jednak spadła, podzieliłaby zapewne los meteoru czelabińskiego, a więc kilkadziesiąt kilometrów nad ziemią rozpadłaby się na wiele niewielkich fragmentów, z których większość spłonęłaby zanim dotarła do ziemi. Byłoby ryzyko fali dźwiękowej, ale katastrofy byśmy uniknęli. Jak pamiętamy bolid, który eksplodował nad Rosją, zranił wówczas 1,5 tysiąca osób i uszkodził 7 tysięcy budynków.
Skała o średnicy 20-30 metrów spada na Ziemię średnio raz na 200 lat. Może poważnie zniszczyć duże miasto. W promieniu kilku kilometrów od miejsca upadku wszystko obróciłoby się w zgliszcza, a kolei w promieniu dalszych kilkudziesięciu kilometrów szkody byłyby bardzo poważne. Fala uderzeniowa spowodowałaby zawalenie się wielu budynków i wywołałaby gigantyczne pożary.
Specjaliści z Japanese Aerospace Exploration Agency (JAXA), którzy uczestniczą w projekcie NEO (Near-Earth Object), czyli w poszukiwaniu potencjalnie niebezpiecznych dla Ziemi obiektów, uważają, że nic nam nie grozi. Nie brakuje jednak takich osób, które są zdania, że naukowcy ukrywają przed nami skalę faktycznego zagrożenia.
Źródło: TwojaPogoda.pl / NASA / JAXA.