Co pół roku kolejne państwa decydują się zaprzestać zmian czasu. Jednym wychodzi to na dobre, jak np. Rosji, a inni bardzo szybko ze swojej decyzji się wycofują, co ostatnio zrobiła Mongolia po zaledwie 2 latach obowiązywania wyłącznie czasu zimowego. Czy koniec ze zmianami czasu Polakom wyjdzie na dobre, czy odbije się czkawką. I najważniejsze pytanie, w którym czasie powinniśmy na stałe zostać?
Pomysłów nie brakuje. Posłowie Polskiego Stronnictwa Ludowego (PSL) mają niebawem złożyć projektu ustawy, zgodnie z którym przez cały rok obowiązywać miałby czas letni. Latem nic by się nie zmieniło, jednak zimą już tak, bo Słońce wstawałoby o godzinę później niż obecnie, ale też o godzinę później zachodziło, co dałoby nam dodatkową "jasną" godzinę po południu.
Swój pomysł tłumaczą głównie względami zdrowotnymi. Chcą uchronić Polaków przed depresją, która jest, według nich, skutkiem zbyt szybko kończącego się dnia. Są też względy ekonomiczne, oszczędzenie sobie chaosu na kolei podczas przestawiania zegarków, a także długofalowe oszczędności w energetyce.
Posłowie chcą zdążyć z ustawą jeszcze podczas bieżącego posiedzenia sejmu, co mogłoby oznaczać, przy pomyślnym rozpatrzeniu przez partię rządzącą, że pod koniec października nie będzie już zmieniać czasu. Jeśli się nie uda, to posłowie PSL zapowiadają, że będą zabiegać, aby marcowa zmiana czasu na letni była tą ostatnią.
Okazuje się, że wycofać się ze zmiany czasu można nie tylko ustawą, ale zaledwie rozporządzeniem premiera. Właśnie z tego sposobu chcieli skorzystać gorąco zainteresowani tym tematem Polacy, którzy wysłali do premier Beaty Szydło petycja o uchylenie rozporządzenia z dnia 3 listopada 2016 roku w sprawie wprowadzenia i odwołania czasu letniego środkowoeuropejskiego w latach 2017-2021.
Petycja wyszła od Stowarzyszenia Interesu Społecznego "Wieczyste", które skierowało ją również do posłów, aby wszczęli inicjatywę ustawodawczą dotyczącą uchwalenia nowej ustawy o czasie urzędowym. Pomysł popierają niektórzy posłowie PiS i Kukiz'15.
Jest jednak jeden problem, i to bardzo poważny. Otóż zgodnie z petycją zmiana ustawy o czasie urzędowym polegałaby na zniesieniu czasu letniego, czyli pozostania na stałe w czasie zimowym, czyli odmiennie niż posłowie PSL.
Warty podkreślenia jest fakt, że to czas zimowy jest czasem naturalnym, czyli takim, jakim posługiwaliśmy się jeszcze przed wymyśleniem zmiany czasu. Oczywiście nie znaczy to wcale, że jest dla nas też najbardziej odpowiednim.
Pozostanie w naturalnym czasie zimowym to chyba najgorsze rozwiązanie, ponieważ między październikiem a marcem dzień zaczynałby się i kończył tak, jak obecnie, z kolei między marcem a październikiem, czyli również w ciągu wakacji, Słońce wstawałoby o godzinę wcześniej niż obecnie i o godzinę wcześniej też zachodziło.
Latem Słońce i tak wschodzi bardzo wcześnie, przed godziną 3:00, czego zdecydowana większość z nas nie wykorzystuje, bo budzi się między 5:00 a 8:00. Najbardziej niekorzystne byłyby wcześniejsze o godzinę zachody Słońca, a przecież lubimy latem spędzać czas poza domem i cieszyć się dniem niemal do 22:00.
Pozostanie na dobre w czasie letnim, jak chcą tego posłowie PSL, mimo iż jest on sztuczny, byłoby bardziej odpowiednie. W czasie letnim między marcem a październikiem żadnych zmian byśmy nie odczuli, a to oznacza, że Słońce wschodziłoby i zachodziło o tej samej porze, co obecnie. Czas w większości krajów Unii pozostałby taki sam, jak u nas, jedynie za wyjątkiem Wielkiej Brytanii, Irlandii i Portugalii, jak ma to miejsce teraz.
Zmiana nastąpiłaby w czasie, gdy pozostała część Unii Europejskiej przechodziłaby na czas zimowy, a więc od ostatniego weekendu października do ostatniego weekendu marca. Wówczas od czasu uniwersalnego dzieliłyby nas w dalszym ciągu 2 godziny, a nie jedna.
Słońce wschodziłoby o godzinę później i również o godzinę później zachodziło niż w czasie zimowym. Dla większości z nas w drodze do pracy lub szkoły byłoby jeszcze ciemno, ale w zamian zyskalibyśmy dodatkową godzinę ze Słońcem po południu. Biorąc pod uwagę to, w których godzinach pracuje większość Polaków, to dodatkową jasną godzinę po południu moglibyśmy wykorzystać zdecydowanie lepiej niż tą o poranku.
Sprawdźmy jeszcze, o której godzinie następowałyby średnio wschody i zachody Słońca w poszczególnych czasach:
Czas zimowy i letni na przemian (tak, jak obecnie):
Zima - od 7:50 do 15:35
Lato - od 4:25 do 21:05
Czas zimowy przez cały rok:
Zima - od 7:50 do 15:35 (obecnie)
Lato - od 3:25 do 20:05
Czas letni przez cały rok:
Zima - od 8:50 do 16:35
Lato - od 4:25 do 21:05 (obecnie)
Najlepsze rozwiązanie:
Najbardziej odpowiednia byłaby więc składanka czasów. W okresie zimowym powinniśmy korzystać z czasu letniego, z kolei latem z czasu letniego plus jedna godzina, ale wówczas musielibyśmy nadal zmieniać czas, co raczej nie wchodzi w grę.
Zima - od 8:50 do 16:35 (czas letni)
Lato - od 5:25 do 22:05 (czas letni +1 godzina)
Na pytanie, czy powinniśmy zmieniać czas z letniego na zimowy, aż 72 procent naszych czytelników było zdania, że powinniśmy pozostać w czasie letnim. 21 procent opowiedziało się za kontynuacją zmiany czasu, a 7 procent nie miało zdania.
Jednak, gdy zapytaliśmy, czy powinniśmy zmieniać czas z zimowego na letni, wizja kończącego się dnia o godzinę później niż dotychczas sprawiła, że 48 procent respondentów zaznaczyło "tak". Jednak tylko o 2 punkty procentowe mniej otrzymała odpowiedź "nie".
Skąd się wzięła zmiana czasu?
Zmiana czasu, podobnie jak większość wynalazków, pierwszy raz została zastosowana przez wojsko 100 lat temu. Niemcy oraz Austro-Węgrzy podczas pierwszej wojny światowej, 30 kwietnia 1916 roku, przesunęli wskazówki zegara o godzinę w przód, a 1 października 1916 roku o godzinę w tył. 2 lata później czas letni wprowadzono również na Wyspach Brytyjskich oraz w USA.
W Polsce czas zmieniano okresowo od 20-lecia międzywojennego, kiedy to czas letni ogłaszano w połowie kwietnia, a odwoływano w połowie września. Zmiany czasy obowiązywały w latach 1945-1949, 1957-1964 i od 1977 roku nieustannie aż po dziś dzień.
Inne kraje też się zastanawiają
W 2014 roku Rosjanie na dobre pozostali w czasie zimowym. Rok później w Mongolii, w której od zawsze obowiązywał czas zimowy, wprowadzono czas letni, ale tylko na 2 lata. Eksperyment się nie powiódł i obecnie Mongolia wróciła wyłącznie do czasu zimowego.
Kolejne kraje rozpoczęły publiczną debatę nad zyskami z ciągłych zmian czasu. Niewykluczone, że wkrótce jeden czas przez cały rok będzie obowiązywać w Hiszpanii, Namibii, w kanadyjskiej prowincji Alberta. Za zmiany poważnie wzięli się również Węgrzy.
Węgierska partia Jobbik zaproponowała w komisji ds. gospodarki węgierskiego parlamentu zaniechanie zmiany czasu. Węgrzy mieliby pozostać na dobre w czasie letnim, ponieważ ten bardziej odpowiada preferencjom społeczeństwa, ma też ponoć przynosić korzyści w energetyce.
Całkiem nieoczekiwanie komisja zaakceptowała projekt jednogłośnie, a to oznacza, że poparła go również większościowa partia Fidesz, na czele z Viktorem Orbánem, premierem Węgier. Węgrzy mieliby w nocy z 24 na 25 marca 2018 roku po raz ostatni przesunąć wskazówki z godziny 2:00 na 3:00 i już na stałe pozostać w czasie letnim.
Węgrzy mogą tego dokonać bez zgody Komisji Europejskiej, ponieważ dyrektywa, która corocznie zarządza wprowadzanie i odwoływanie czasu letniego nie jest obligatoryjna, a to oznacza, że ostateczna decyzja w jej przyjęciu już odrzuceniu należy do parlamentów poszczególnych krajów.
Źródło: TwojaPogoda.pl