W tym sezonie boćki opuszczają nas nieco później niż zwykle. Nie oznacza to wcale, że jesień też nadejdzie później. Przyczyny należy szukać wiosną, która choć rozpoczęła się nadzwyczaj wcześnie, jeszcze w marcu, to jednak w kwietniu zrobiło się bardzo zimno, a miejscami nawet spadł śnieg.
Wiele boćków przeczekało niesprzyjającą aurę na południu Europy i doleciało do nas nieco później. W związku z tym później doczekały się one potomstwa. Różnica jednak nie jest duża, bo sięga ledwie kilku dni, więc nie ma istotnego znaczenia. Średnią wieloletnią jest odlot około 24 sierpnia.
W poprzednich latach boćki opuszczały nas z kolei kilka dni wcześniej niż zwykle, i jak pamiętamy, wcale nie oznaczało to wczesnego nadejścia jesieni, zwłaszcza w ubiegłym roku, gdy wrzesień okazał się jednym z najcieplejszych w historii pomiarów. Boćki nie musiały wtedy oczekiwać na sprzyjające temperatury aż do połowy kwietnia, bo zima nie dość, że była ciepła, to jeszcze opuściła nas szybko. Zaraz po przylocie mogły więc rozpocząć lęgi. Młode wykluły się wcześniej, wcześniej też nauczyły się latać i były gotowe do odlotu.
Boćki, aby się wznieść na odpowiednią wysokość, wykorzystują wstępujące prądy powietrzne, które pojawiają się podczas ciepłej aury, gdy piętrzą się chmury kłębiaste typu cumulus. Muszą tylko uważać, aby nie wlecieć w głąb chmury burzowej, ponieważ turbulencje tam szalejące, mogłyby je porządnie potarmosić, a nawet zabić. Dzieje się to na podobnej zasadzie, co w przypadku szybowców, które również unoszą się wraz z ciepłym powietrzem w tzw. kominach termicznych.
Przez następne tygodnie bociany będą przelatywać nad Słowacją, Węgrami, zachodnią Ukrainą, Rumunią, Bułgarią i Turcją. Jednym z najbardziej malowniczych zjawisk jest przelot całych grup bocianów nad Stambułem, stanowiącym granicę między Europą i Azją. Następnie boćki kierować się będą nad Izrael i Liban.
Ten drugi kraj związany jest z wyjątkowo bestialskim procederem. Internet, drugi sezon z rzędu, obiegają szokujące zdjęcia libańskich dzieci i ich ojców, którzy w ramach rozrywki strzelają do naszych bocianów. Martwe boćki są dla nich trofeum, a ich więcej ustrzelą, tym większe mają poważanie wśród miejscowych. Libańczycy, nękani wieloletnią wojną domową, nie mają świadomości, że to co oni nazywają sportem i treningiem swoich strzeleckich umiejętności, wyrządza olbrzymią krzywdę przyrodzie.
Następnie trasa migracji biec będzie wzdłuż wschodniego wybrzeża Morza Śródziemnego, i dalej przez Półwysep Synaj po Egipt. Boćki mogłyby skrócić sobie podróż np. przelatując nad morzem w pasie od Grecji po Egipt, jednak, gdyby pogoda była niesprzyjająca, nie mogłyby przeczekać jej na lądzie. Stąd też od niepamiętnych czasów większość z nich woli nadłożyć drogi, ale za to zmniejszyć zagrożenie. Pierwsze boćki ten korytarz pokonają na początku września.
Będąc już nad Afryką, kierować się będą ku jej centralnym i południowym regionom. Miejscem ich zimowania będą podmokłe obszary Tanzanii i Kenii, gdzie dotrą tuż po zakończeniu się pory deszczowej. Czekać będą tam na nie ulubione gatunki żab, chrząszczy, świerszczy, dżdżownic, a także owady.
Z roku na rok liczba wracających do Polski boćków zmniejsza się, ale na szczęście powoli. Jednak są też wyjątki i to bardzo miłe. W Żywkowie, wsi położonej przy granicy z obwodem kaliningradzkim, nazywanej bocianią wioską, gniazdowało aż 50 bocianich par. Nigdy wcześniej boćków nie było tam aż tak wiele. Mieszkańcy byli bardzo szczęśliwi i ze smutkiem je pożegnali.
W przyszłym roku boćki mogą wrócić do nas w mniejszej liczbie niż w tym roku. Dlaczego? Ponieważ nasze łąki mają im coraz to mniej do zaoferowania. Okazuje się, że boćki polubiły Hiszpanię i Portugalię, gdzie od kilku lat rozprzestrzenia się rak amerykański, który stał się dla bocianów prawdziwym przysmakiem. Mogą tam one żerować na sztucznie nawadnianych łąkach, a obfitość pożywienia, szczególnie przypadła im do gustu.
Trzeba też zauważyć, że droga z Afryki do Europy przez Cieśninę Gibraltarską jest o wiele bezpieczniejsza niż przez Bliski Wschód. Mniej boćków ginie w starciu z ludzką głupotą. Szacuje się, że populacja bociana białego w Polsce będzie się systematycznie zmniejszać. Wkrótce możemy stracić miano bocianiej potęgi na tle Europy.
Nie oznacza to jednak, że klekoty całkowicie znikną z naszych miast i wsi. Nadal najczęściej można je będzie spotkać w województwach północnych i wschodnich, a przede wszystkim na Warmii i Mazurach. Najrzadziej boćki przylatywać będą do województw zachodnich, gdzie od kilku lat obserwuje się systematyczny spadek liczby gniazd.
Źródło: TwojaPogoda.pl