Tym razem prognoza pogody kosmicznej sprawdziła się co do joty. Wiatr słoneczny pełen naładowanych cząstek pochodzących z najbliższej nam gwiazdy dotarł wczoraj (16.07) krótko po godzinie 7:00 rano do ziemskich biegunów magnetycznych i wywołał burzę geomagnetyczną w wysokich warstwach atmosfery.
Gdy cząsteczki wiatru słonecznego zaczęły wchodzić w reakcję z azotem i tlenem, nad północnym horyzontem pojawiła się różowo-fioletowa łuna. Teoretycznie wisiała tam ona przez całą drugą połowę dnia, ponieważ wskazywał na to stopień burzy geomagnetycznej sięgający poziomu G2.
Jednak zorzę mogliśmy ujrzeć na własne oczy dopiero, gdy zapadły ciemności, mniej więcej po godzinie 21:00. Niestety, właśnie wtedy większa część kraju znajdowała się już pod niskimi chmurami warstwowymi, które poważnie utrudniały obserwację pięknej zorzy polarnej.
Najmniej szczęścia mieli wszyscy ci, którzy postanowili zobaczyć zorzę na bałtyckich plażach. Jest to jedno z najdalej wysuniętych na północ miejsc naszego kraju i jednocześnie jedno najmniej zanieczyszczonych światłem, a więc zorza powinna być najlepiej widoczna, jednak całe widowisko popsuły chmury i padający deszcz.
W całej zachodniej części kraju było pochmurno, a przejaśniało się na południu i w centrum. Zdecydowanie najlepsza aura panowała na wschodzie, zwłaszcza na krańcach wschodnich. W tych miejscach zorza powinna była być widoczna.
Potwierdzenie tego, że gdyby nie chmury, to zorzę moglibyśmy obserwować z obszaru całej Polski, jest zdjęcie wykonane przez Matúša Motlo, jednego ze słowackich fotografów, w miejscowości Plevník-Drienové, gdzie niebo rozpogadzało się. Uwiecznił on klasyczną różowo-fioletową zorzę na niebie północnym około godziny 22:15.
Burza geomagnetyczna skończyła się gwałtownie krótko po północy i przez całą drugą połowę krótkiej nocy kolorowa łuna nie była już widoczna. Oczywiście w dalszym ciągu czekamy na Wasze zdjęcia, może udało się Wam uwiecznić to niecodzienne zjawisko: redakcja@twojapogoda.pl
Szansa na kolejną zorzę?
Przypomnijmy, że zorza była efektem ostatniego dużego wybuchu na powierzchni Słońca, do którego doszło w nocy z czwartku na piątek (13/14.07) w kompleksie plam o numerze 2665. Powtórki już nie będzie, bo plama znajduje się już na zachodnim skraju słonecznej tarczy i lada chwila przestanie być widoczna z Ziemi, tym samym nie będzie skierowana w naszą stronę, a to wymóg, aby podczas kolejnego (potencjalnego) wybuchu materia ze Słońca mogła dotrzeć do ziemskiej atmosfery.
No cóż, pozostaje nam czekać na powrót tego kompleksu w niezmienionym lub większym rozmiarze lub innej plamy, która dałaby nam piękny spektakl. Będzie to trudne, bo Słońce zbliża się do minimum swojej aktywności, a to oznacza, że szanse na zorze będą coraz mniejsze, choć oczywiście mogą się zdarzyć pojedyncze wyjątki, jak choćby obecny, za co trzymamy kciuki.
Źródło: TwojaPogoda.pl / Matúš Motlo.
