Santiago, stolicę południowoamerykańskiego Chile, nawiedziła niecodzienna fala chłodów oraz intensywne opady śniegu. Jak informują tamtejsi meteorolodzy, to pierwsze opady białego puchu od 6 lat i jednocześnie największe od 10 lat. Śnieg pada tam na tyle rzadko, że miasto nie posiada floty piaskarek i pługów.
Pracownicy służb publicznych zmuszeni są odśnieżać ręcznie za pomocą łopat i szufli, posiłkując się także koparkami i spychaczami. Krajobrazy zmieniły się nie do poznania. Niestety, są też smutne konsekwencje takiej aury. Zginęła już 1 osoba, ponad 250 tysięcy odbiorców jest pozbawionych prądu, a wiele dróg jest nieprzejezdnych.
Najbardziej zadowolone z niecodziennej aury są oczywiście dzieci, które mają wyjątkową szansę ulepić bałwana. Najmłodsi, którzy urodzili się po 2010 roku, śnieg widzą po raz pierwszy w swoim życiu. Szczęśliwi są też amatorzy sportów zimowych, ponieważ w górach spadnie nawet ponad pół metra śniegu, a to oznacza wyśmienite warunki narciarskie.
Jest nie tylko śnieżnie, ale też bardzo zimno. Temperatura spadła lekko poniżej zera. Obawiano się, że padnie historyczny rekord mrozu, który wynosi, w zależności od lokalizacji stacji meteorologicznych w mieście, między 4 a 6 stopni poniżej zera.
Jednak z powodu nagłego zachmurzenia w godzinach nocnych temperatura obniżyła się do zaledwie minus 0,3 stopnia. To i tak bardzo niskie wartości, notowane rzadko. Na południowej półkuli panuje teraz astronomiczna zima, dotyczy to nie tylko Chile, ale także Argentyny, Urugwaju, Paragwaju czy Boliwii.
We wszystkich tych krajach średnia temperatura powietrza jest ostatnio od 10 do nawet 20 stopni niższa od normy wieloletniej dla połowy lipca. Na wyżej położonych obszarach deszcz zmienia się w śniegu, a drogi i chodniki są pokryte lodem. Z tego powodu dochodzi do dużej liczby wypadków drogowych, a szpitale są pełne osób z połamanymi kończynami.
Źródło: TwojaPogoda.pl