Stało się to, co naukowcy zapowiadali już od dłuższego czasu. Gigantyczny fragment lodu oderwał się właśnie od Lodowca Szelfowego Larsena na Antarktydzie. Lodowiec zaczął dzielić się na fragmenty już 1995 roku, gdy oderwał się od niego pierwszy fragment, nazwany "Larsen A". W 2002 roku lodowiec ponownie się ocielił (powstawanie gór lodowych nazywane jest "cieleniem się lodowca"), gdy powstała góra lodowa nazwana "Larsen B".
Wczoraj (11.07) doszło do zjawiska przełomowego. Oderwał się największy fragment, który ma 6 tysięcy kilometrów kwadratowych powierzchni, czyli tyle co połowa województwa śląskiego lub 12 razy więcej niż wynosi powierzchnia Warszawy.

Blok lodu ma wysokość aż 200 metrów. Proces odrywania się góry lodowej od lodowca szelfowego rozpoczął się przeszło 10 lat temu. Naukowcy za pomocą zdjęć satelitarnych oraz pomiarów wykonanych z pokładów samolotów uczestniczących w operacji IceBridge, obserwowali, jak szczelina powiększa się.
Pod koniec ubiegłego roku miała 112 kilometrów długości, ponad 91 metrów szerokości i 500 metrów głębokości. Jest to bez wątpienia jedna z największych gór lodowych znanych nauce i obserwowanych w historii badań obszarów biegunowych naszej planety. "Larsen C" jest lodem pływającym, a więc zgodnie z prawem Archimedesa nawet po roztopieniu się nie podniesie poziomu oceanów.

Jednak jego rozpad spowoduje, że do oceanu zaczną dużo szybciej i na większą skalę osuwać się fragmenty lądolodu, a te poziom mórz mogą już podnosić. W czarnym scenariuszu może się to skończyć podniesieniem poziomu wód o około 10 centymetrów.
Wydarzenie to jest bezpośrednim skutkiem postępującego ocieplania się klimatu wokół bieguna południowego. Obecnie morska pokrywa lodowa wokół Antarktydy jest czwartą najmniejszą w historii satelitarnych pomiarów, czyli od 1979 roku. Mniej lodu było tylko w 2016, 2012 i 2011 roku.
Źródło: TwojaPogoda.pl / NASA.
