Jedna z mieszkanek Neapolu tak opisuje to, co ujrzała wstając rano do pracy i wyglądając przez okno swojej sypialni: "Jak co dzień rano odsłoniłam zasłony i wtedy moje serce stanęło. Ujrzałam kłęby dymu nad kraterem Wezuwiusza. Byłam pewna, że doszło do erupcji, a przecież tyle się w ostatnim czasie mówiło o nadchodzącym wybuchu i możliwej katastrofie w Neapolu".
Na szczęście nie była to erupcja, lecz gigantyczny pożar wyschniętej na wiór roślinności porastającej groźny wulkan górujący nad jednym z największych włoskich miast. Ogień rozprzestrzeniał się tak szybko, że władze zaleciły ewakuację miejscowej ludności, ponieważ żywioł zaczął docierać do malowniczo położonych domostw.
Kilka zabudowań spłonęło w rejonie miejscowości Herkulanum. Zamknięte zostały popularne szlaki turystyczne, ponieważ o tej porze roku każdego dnia przemierzają je tysiące turystów.
Internet natychmiast obiegły porównawcze zdjęcia z ostatniej erupcji Wezuwiusza w 1944 roku, które do złudzenia przypominają dzisiejsze pożary. Kłęby dymu wzbiły się nawet na wysokość kilku kilometrów, a wiatr rozprzestrzenił je na dystansie kilkudziesięciu kilometrów.
Naukowcy posiadając pełną listę jego erupcji począwszy od początku naszej ery, oszacowali cykl jego przebudzania się na około 20 lat. Oznacza to, że jego obecne uśpienie jest niezwykłe w skali ostatniego tysiąca lat. Wezuwiusz powinien przebudzić się już co najmniej trzykrotnie.
To niepokojące, ponieważ oznacza to, iż krater wulkanu zatkał się i magma nie może swobodnie wydostać się z wnętrza ziemi. Zakorkowane wulkany są wyjątkowo groźne, bo nie można przewidzieć ich erupcji. Jeśli już ta nastąpi, to za każdym razem jest gigantyczna i niezwykle niszczycielska w skutkach.
Źródło: TwojaPogoda.pl