Jak informują naukowcy, 21 czerwca w Sudanie, we wschodniej części Sahary, spadł meteoryt, który wchodząc w ziemską atmosferę mógł mieć rozmiary samochodu osobowego. Mieszkańcy południowego Sudanu w nocy zbudzeni zostali przez głośne grzmoty, a gdy spojrzeli w niebo, ujrzeli oślepiające błyski. Ekspedycja naukowa z Uniwersytetu Chartumskiego odnalazła niewielkie fragmenty meteorytu dopiero po 4 dniach poszukiwań ich na pustyni w regionie Nil Biały.
Okazuje się, że zanim kosmiczna skała dotarła do powierzchni ziemi zdołała z znacznej mierze uleć spaleniu. Obiekt przemieszczając się z prędkością kilkudziesięciu tysięcy kilometrów na godzinę rozgrzał się do temperatury tysięcy stopni, co było efektem silnego sprężenia powietrza przed czołem skały, która w następstwie tego zaczęła eksplodować. Stąd też wielokrotne błyski i grzmoty.

Sudański meteoryt nie był jedynym w tym roku odkrytym przez naukowców. Kolejny z nich spadł na stodołę w Broek in Waterland na północno-wschodnim przedmieściu Amsterdamu w Holandii.
Do zdarzenia doszło w styczniu, jednak badacze dopiero teraz potwierdzili jego autentyczność, dzięki czemu właściciel stodoły, może pochwalić się szóstym pod względem wielkości meteorytem, jaki znaleziono w Holandii. Kosmiczna skała waży pół kilograma i liczy sobie aż 4,5 miliarda lat. Na razie nie wiadomo czy właściciel odda go do muzeum czy też zachowa na pamiątkę.
Nie pierwszy raz w Sudanie spada meteoryt. Poprzednio stało się to w październiku 2008 roku. Wtedy po raz pierwszy w historii naukowcom udało się przewidzieć miejsce, czas wejścia planetoidy do atmosfery i jej eksplozję. Następnie potwierdzona ona została przez pilotów prowadzących jeden z samolotów w holenderskiej linii lotniczej KLM, który znajdował się około 130 kilometrów w od niej.
Według ekspertów bolid miał wielkość samochodu i podczas jego wybuchu została wyzwolona energia rzędu od 1,1 do 2,1 kilotony TNT. Naukowcy udali się więc na pustynie afrykańskiego Sudanu, dokładnie w miejsce, gdzie według ich wyliczeń powinny spaść szczątki planetoidy. Po kilku miesiącach poszukiwań udało się znaleźć jej 47 kawałków.
Na łamach pisma "Nature" naukowcy informowali, że obiekt złożony był z bardzo nietrwałego materiału, który spowodował jego eksplozję na wysokości 37 kilometrów nad powierzchnią gruntu. Naukowcy byli zadowoleni, ponieważ materiał ten jest rzadko spotykany i meteorytu o takiej budowie w swej kolekcji jeszcze nie posiadali.
Po raz pierwszy badaczom udało się nie tylko zaobserwować planetoidę, ale także zaprognozować jej eksplozję z dużą dokładnością, a na końcu odnaleźć jej szczątki i podać drobiazgowej analizie. Dzięki temu w przyszłości będzie można opracować jeszcze lepiej funkcjonujący system wczesnego ostrzegania, co w dobie zagrożeń ze strony kosmosu jest nam wszystkim jak najbardziej potrzebne.
Najbardziej spektakularny upadek meteorytu miał miejsce w lutym 2013 roku w rejonie Czelabińska w Rosji. W ziemską atmosferę weszła wówczas skała o średnicy prawie 20 metrów. Bolid eksplodował na wysokości kilkudziesięciu kilometrów nad ziemią, ale mimo to fala uderzeniowa spowodowała lekkie trzęsienie ziemi, wybiła szyby w tysiącach mieszkań, a blask był tak duży, że niektórzy mieszkańcy doznali oparzeń słonecznych. Nic dziwnego, ponieważ wyzwolona została energia blisko 40 razy większa od energii wybuchu bomby atomowej zrzuconej na Hiroshimę.
Największy meteoryt, jaki spadł na Ziemię, nazwano Hoba i odkryto w Namibii w Afryce. Spadł on prawdopodobnie około 80 tysięcy lat temu. Skała składa się w 84 procentach z żelaza. Można go podziwiać w muzeum w mieście Grootfontein.
Źródło: Sudan Tribune / Alrakoba.net / Youtube.
