Fot. Pixabay.com / jodylehigh.
Ubiegły rok minął pod znakiem ustępującego największego w dziejach pomiarów El Niño oraz krótkiej i niewielkiej jego odwrotności, anomalii La Niña. Ostatnie miesiące znów zaczęły przynosić nasilające się El Niño, które zgodnie z prognozami miało osiągnąć swoje apogeum w drugiej połowie tego roku i mieć nawet średnią aktywność.
Tak się jednak nie stanie, bo niespodziewanie woda w równikowej strefie Pacyfiku zaczęła stygnąć, a to oznacza, że mizerne El Niño, które nie zdołało się w pełni wykształcić, będzie ustępować. W tym roku już go nie zobaczymy. To wreszcie pierwsza dobra wiadomość po kataklizmach, które spotkały wiele regionów świata.
Największe szkody nasilająca się wiosną El Niño poczyniło w krajach zachodniej części Ameryki Południowej, zwłaszcza w Peru. To właśnie u wybrzeży tego kraju zjawisko to miało swój początek, z czasem rozszerzając się w stronę Oceanii i Australii. Nadzwyczaj ciepłe wody notowano w pasie od wybrzeży Peru aż po rejon Wysp Galapagos.
El Niño w okresie od marca do czerwca 2017 roku. Dane: NOAA / ESRL / PSD.
Cieplejsza woda sprawiała, że dochodziło do intensywniejszego parowania wód morskich, a to kończyło się gwałtownym rozwojem chmur burzowych w pasie wybrzeża. Andy stanowiły naturalną barierę dla wędrówki chmur w głąb kontynentu południowoamerykańskiego.
Na skutek wznoszenia się ciepłego powietrza, ulegało ono ochłodzeniu i skropleniu. Lało po podwietrznej stronie gór, stąd też dramatyczne, największe przynajmniej od 30 lat, powodzie w nadbrzeżnym pasie Peru. Kataklizmy nawiedziły też Brazylię i Kolumbię, gdzie kilkukrotnie doszło do masowych osunięć ziemi na domy.
W efekcie w ostatnich tygodniach w żywiołach spowodowanych po części przez El Niño zginęło 418 osób, 361 pozostaje zaginionych bez wieści, a 824 zostało rannych. Bez dachu nad głową było blisko milion osób, znaczna część pozostaje aż do tej chwili. Na szczęście, to się wkrótce skończy.
Prognozowana anomalia temperatury wód w strefie El Niño. Dane: NWS / NCEP / CPC.
El Niño charakteryzuje się zwiększonymi sumami opadów i podwyższoną temperaturą. Jeśli ustąpi, to temperatura zacznie spadać, będzie też mniej padać. Powrót do normy to dobra wiadomość, ale nie dla wszystkich. Podczas El Niño obserwuje się susze na Wyspach Karaibskich.
Z tego powodu cierpią obecnie mieszkańcy Kuby. Jednak brak opadów to również brak cyklonów tropikalnych, od których odpoczywają mieszkańcy USA. Zanik El Niño spowoduje powrót burzowych chmur nad Karaiby i aktywny szczyt sezonu huraganów w tym regionie świata.
Cieszyć mogą się też mieszkańcy południowej Azji, która ostatnio cierpiała z powodu niedostatku opadów. Tegoroczny monsun w Indiach zapowiadał się mizernie. To się jednak zmieni, ponieważ brak El Niño spowoduje powrót sum opadów do normy, co zapewni dobre plony rolnikom.
El Niño i La Niña w latach 1950-2017. Dane: Golden Gate Weather Services.
O suszę nie będą też musieli się martwić Australijczycy, gdzie El Niño zwykle oznacza wielotygodniowy brak opadów, nadzwyczaj wysokie temperatury oraz masowe pożary wyschniętego na wiór buszu.
El Niño, podobnie jak La Niña nie wpływają w znaczącym stopniu na warunki pogodowe w Europie, w tym także w Polsce. Na tle wielu lat nie udało się odnaleźć jakiś konkretnych korelacji z sumami opadów i temperaturami.
Niewyjaśniona przyczyna El Niño
El Niño powstaje, gdy pasaty, z wciąż niewiadomych przyczyn, znacząco słabną, wówczas ciepłe prądy oceaniczne zaczynają się przemieszczać z Australii i wschodniej Azji ku Ameryce Południowej, dążąc do wyrównania się ciepłych wód powierzchniowych. Następuje osłabienie się zimnego Prądu Peruwiańskiego, co powoduje szereg anomalii pogodowych.
Chmury burzowe, które zwykle znajdują się nad Australią i zachodnią Oceanią zaczynają się formować nad środkową Oceanią i zachodnią częścią Ameryki Południowej. Tymczasem tam, gdzie dotąd stacjonowały, czyli nad Australią i zachodnią Oceanią zaczyna się pojawiać susza.
El Niño to zjawisko, które milionom ludzi na całym świecie spędza sen z powiek. Chociaż jego wpływ jest obserwowany od ponad 25 lat, to jednak nadal nie udało się do końca odkryć, co je wywołuje. Im dogłębniej je badamy, tym więcej mnoży się zagadek.
Naukowcy są zdania, że El Niño i jego przeciwieństwo La Niña są znacznie bardziej globalnymi zjawiskami niż nam się to do tej pory wydawało. Niegdyś występowały one co około 10 lat, obecnie znacznie częściej.
Zwiększenie się częstotliwości ich występowania, to efekt zmian klimatycznych, których jakby nie było są częścią. Jednocześnie innymi zjawiskami wywołującymi El Niño i La Niña mogą być wybuchy wulkanów, wpływ przyciągania Księżyca, odchylenie orbity Ziemi oraz cała atmosfera.