Zima w tym sezonie nie próżnowała. Choć nie była aż tak surowa, jak przed kilkoma laty, to jednak wystarczyło kilka tygodni solidnego mrozu, aby statystyka ofiar zamarznięć i zatruć tlenkiem węgla okazała się tragiczna.
Jak podaje Policja, od jesieni na skutek wychłodzenia organizmu zmarło w naszym kraju 106 osób. W listopadzie ofiar było 16, a w grudniu 25. Najtragiczniejszy okazał się jednak styczeń, gdy doświadczyliśmy potężnej fali mrozów. Na nizinach temperatura spadała do prawie minus 30 stopni, a w kotlinach górskich nawet do minus 40 stopni.
W najzimniejszym od 7 lat styczniu zamarzły na śmierć 53 osoby. W lutym ofiar było 13, a w marcu, którzy okazał się jednym z najcieplejszych w historii, z wychłodzenia zmarzła tylko 1 osoba. Dla porównania w zimnym marcu 2013 roku ofiar było 28.
Każdy ciepły marcowy dzień oszczędzał ludzkie życie. Mimo to liczba ofiar wychłodzenia organizmu osiągnęła najwyższy pułap od 4 lat, a dokładniej od zimy z przełomu 2012 i 2013 roku.
Również od 4 lat nie odnotowano tak dużej liczby ofiar zaczadzenia. Straż Pożarna poinformowała nas, że od września śmiertelnemu zatruciu tlenkiem węgla z nieszczelnej instalacji grzewczej uległo 66 osób, a prawie 3 tysiące odniosło obrażenia.
Nagły powrót zimowej aury w ostatnich dniach sprawił, że w Sopocie czad ulatniający się z rozszczelnionego piecyka gazowego zabił kolejne 2 osoby, 50-letnią kobietę i jej syna. Dogrzewali oni mieszkanie w kamienicy, bo temperatura nad ranem spadła do minus 3 stopni.
Tlenek węgla to cichy zabójca, ponieważ jest to gaz, którego ani nie widać, ani też nie czuć. Mamy nadzieję, że nadejdzie wreszcie ocieplenie, zima dobiegnie końca i statystyka już nie wzrośnie.
Źródło: