Fot. Pixabay.com
W miniony czwartek (7.04) w Warszawie odbyła się konferencja "Flu Meeting 2017", podczas której zaprezentowane zostały statystyki obecnego sezonu grypowego w Polsce. Potrafią one zjeżyć włosy na głowie, ponieważ tak źle nie było od bardzo dawna.
Mimo iż sezon jeszcze się nie skończył (potrwa do sierpnia) odnotowano już 3,8 miliona zachorowań lub podejrzeń zachorowań na grypę i choroby grypopodobne. To aż o 25 procent więcej niż w ubiegłym sezonie.
Nie są to ostateczne liczby, ponieważ statystyka objęła tylko tych chorych, którzy zgłosili się do lekarza, a nie tych, którzy postanowili z grypą zmierzyć się domowymi sposobami. Szacuje się, że takich przypadków mogło być nawet drugie tyle.
Liczba zachorowań na grypę w bieżącym i w poprzednich sezonach. Dane: NIZP.
Co więcej, aż do 13,8 tysięcy wzrosła liczba hospitalizacji, a więc o 16 procent więcej niż w ubiegłym sezonie. Dla porównania jeszcze 4 lata temu hospitalizacji było o połowę mniej. Lekarze są zdania, że wszystkiemu winne są akcje antyszczepionkowe.
Sprawiają one, że coraz mniej Polaków postanawia się zaszczepić przeciwko grypie. Skutki tego są bardzo poważne. W tym sezonie zaszczepiło się tylko 3,4 procenta Polaków. Odnotowano spadek tej liczby o połowę w ciągu ostatnich 8 lat. Tymczasem z powodu powikłań pogrypowych zmarły co najmniej 24 osoby.
Tegoroczny szczyt zachorowań przypadł na końcówkę stycznia, gdy w ciągu jednego tygodnia zachorowało 363 tysiące Polaków, a zapadalność osiągnęła 105 osób na 100 tysięcy mieszkańców, co jest poziomem epidemicznym. Najwięcej zachorowań odnotowano w woj. mazowieckim, wielkopolskim i pomorskim.
Obecnie liczba chorych na grypę systematycznie spada. W ostatnim tygodniu marca chorych było 130 tysięcy Polaków. Spadać będzie tradycyjnie do sierpnia. Od września znów zacznie rosnąć, a kolejne apogeum spodziewane jest na okres przyszłorocznych ferii zimowych, gdy liczba zachorowań najprawdopodobniej pobije kolejny rekord, jak to miało miejsce ostatnio rok po roku. Czekają nas tzw. sezonowe epidemie, które mogą w przyszłości skończyć się pandemią.
Nie tylko u nas grypa przybrała rozmiary epidemii. Znacznie gorzej było na zachodzie Europy. We Francji i Hiszpanii liczba chorych przekroczyła milion. Francuzów atakowała dość zjadliwa odmiana wirusa H3N2, która charakteryzowała się ciężkimi objawami, najbardziej niebezpiecznymi dla osób starszych z osłabioną odpornością.
Tak wygląda wirus grypy w powiększeniu. Fot. Wikipedia.
Jednak nie był to nowy wirus, więc szczepionki na ten sezon całkowicie przed nim chroniły. Epidemia grypy w okresie zimowym dotknęła poza Francją i Hiszpanią również Belgię, Holandię, Finlandię i Norwegię.
Jakby tego było mało, to jeszcze atakowała nas ptasia grypa. W Polsce odnotowano ponad 30 ognisk wirusa H5N8, głównie u ptactwa wodnego. Dopiero w miniony czwartek (6.04) uchylony został nakaz odosobnienia ptaków. Grypa ustąpiła i ptactwo hodowlane znów może wyjść na wolny wybieg, pierwszy raz od końca grudnia.
W Polsce na szczęście nie stwierdzono przejścia wirusa z ptaka na człowieka, ale jak ostrzega Światowa Organizacja Zdrowia (WMO) służby powinny być w stanie najwyższej gotowości, ponieważ na świecie ptasia grypa od grudnia błyskawicznie się rozprzestrzenia, w dodatku w ostatnim czasie pojawiły się nowe szczepy wirusa, zwłaszcza H7N9.
Odnotowano aż tysiąc przypadków przeniesienia się wirusa ptasiej grypy na człowieka, głównie w Chinach. Co gorsza, udowodnione zostały też co najmniej dwa przypadki przeniesienia się tego wirusa między ludźmi, co powinno wywołać alarm.
Nic więc dziwnego, że pojawiają się opinie, i to również lekarzy, że znajdujemy się u progu globalnej pandemii, która podobnie, jak niemal równo 100 lat temu, może zdziesiątkować populację naszej planety. Dzisiaj w dobie szybkiego i masowego przemieszczania się transportem lotniczym w najdalsze zakątki świata, rozprzestrzeniania się wirusa możemy nie powstrzymać.
Źródło: