Fot. Irish Defence Forces.
W 2005 roku na łamach naszego serwisu opublikowaliśmy artykuł, w którym naukowcy przestrzegali, że postępujące zmiany klimatyczne mogą nie tylko doprowadzić do wojen, lecz również zmusić całe populacje do wędrówki z poszukiwaniu lepszych warunków do życia.
Jednoznacznie wskazywano wówczas, że tym kontynentem, gdzie najczęściej będą pojawiać się klimatyczni uchodźcy, będzie Afryka. Niestety, niedługo musieliśmy czekać na ziszczenie się tego ponurego scenariusza.
El Niño zmusza ludzi do emigracji
W 2011 roku Organizacja Narodów Zjednoczonych (ONZ) ogłosiła po raz pierwszy od 30 lat suszę w Rogu Afryki, a więc w Etiopii, Somalii, Erytrei, Dżibuti i Ugandy. Szacuje się, że z Somalii do Etiopii i Kenii uciekło wówczas nawet milion osób, ale wielu nie przeżyło tułaczki.
Z głodu i pragnienia zmarły dziesiątki tysięcy ludzi, przeważnie dzieci. Takiego kryzysu nie było tam od lat 80. ubiegłego wieku, gdy na ekranach telewizorów w wieściach z Afryki wciąż widzieliśmy dzieci umierające z głodu na rękach ich matek.
W kilka lat sytuacja pogorszyła się jeszcze bardziej, zwłaszcza w 2015 roku, gdy we znaki zaczęło się dawać zjawisko El Niño, najsilniejsze jakie kiedykolwiek obserwowano. We wschodniej i południowej części kontynentu z powodu głodu i pragnienia zagrożone było życie 70 milionów ludzi.
W ubiegłym roku klęska głodu nasiliła się, rozlewając się po sąsiednim Sudanie Południowym i Kenii. Międzynarodowy Fundusz Rozwoju Rolnictwa (IFAD) w swoim raporcie z okazji Światowego Dnia Wody stwierdza, że w strefie skrajnej suszy mieszka aż 20 milionów ludzi. Jest gorzej niż podczas początku kryzysu w 2011 roku. Ludzie zmuszeni są pić wodę z zanieczyszczonych kałuż, ryzykując ciężkimi chorobami układu pokarmowego.
Władze Sudanu Południowego w lutym bieżącego roku ogłosiły oficjalnie klęskę głodu, zaś władze Somalii poinformowały, że susza osiągnęła rekordową intensywność, zmieniając się w największą w historii tego kraju klęskę żywiołową.
Mapa intensywności parowania, która powstała na podstawie danych z okresu od 23 listopada 2016 do 15 lutego 2017 roku. Obszary brązowe oznaczają największą intensywność suszy. Fot. NASA.
Na początku marca premier Somalii oświadczył, że w ciągu zaledwie 48 godzin na skutek głodu zmarło aż 110 osób, głównie dzieci. W skali całego kraju głód odczuwają ponad 3 miliony ludzi. Somalijczycy każdego dnia umierają z powodu głodu, pragnienia i chorób, których źródłem są masowo padające zwierzęta hodowlane.
Jeśli nic się nie zmieni, to powtórka z lat 2010-2012, gdy klęska głodu pozbawiła życia 260 tysięcy Somalijczyków, może się powtórzyć. Według ONZ do końca roku w zagrożeniu znajdzie się życie 270 tysięcy dzieci.
Scenariusze są nieciekawe, zwłaszcza, że po krótkiej przerwie zaczyna wracać zjawisko El Niño, którego największa intensywność spodziewana jest jesienią i zimą. El Niño sprawia, że sumy opadów we wschodniej Afryce zmniejszają się, pogłębiając suszę.
To właśnie ze wschodniej Afryki prowadzi szlak przemytniczy ludzi do Europy. Pokonują oni tysiące kilometrów przez Saharę, aby dostać się następnie przez Morze Śródziemne do Grecji czy Włoch i dalej do Niemiec, Szwecji czy Wielkiej Brytanii.
Wysychające południe Afryki
Jednak lada chwila podobne szlaki mogą się otworzyć na południu i zachodzie Czarnego Lądu. W południowej części Afryki susza ma największe rozmiary przynajmniej od 1981 roku. Szacuje się, że skutki niedostatku opadów, a w związku z tym braku żywności i wody pitnej, odczuwa tam prawie 50 milionów ludzi, głównie w Republice Południowej Afryki, Lesotho, Suazi, Zambii i Zimbabwe.
Jakby tego było mało, to jeszcze ostatnie tygodnie przynoszą tam rekordowe fale upałów. Palące słońce niszczy ostatnie uprawy, które udało się uratować przed wyschnięciem. Wśród nich znajduje się zwłaszcza kukurydza, której produkcja spadła o połowę, a ceny wzrosły o połowę.
Inny kataklizm nęka południowo-zachodnie regiony Afryki. Tam we znaki dają się masowe powodzie, które sprawiają, że wszystko to, co zasiano na polach uprawnych, zaczyna gnić i nie nadaje się do spożycia. Najtrudniejsza sytuacja ma miejsce w Namibii i Angoli. Pod wodą znalazło się też maleńkie Burundi.
Wojna w Syrii z powodu suszy?
Klimatolodzy są zdania, że wojna w Syrii, w której zginęło już ponad 200 tysięcy ludzi, jest po części skutkiem dramatycznej suszy, która nasila się tam od lat, szczególnie szybko po 2010 roku.
W publikacji na łamach pisma "Journal of Geophysical Research" naukowcy twierdzą, że susza, jaka dotknęła Syrię, Irak, Jordanię, Liban i Izrael z prawdopodobieństwem 89 procent jest najsilniejszą na tle ostatnich 900 lat, natomiast na 98 procent największą od 500 lat.
W 2010 roku, czyli na rok przed wybuchem wojny domowej, informowaliśmy, że według raportu ONZ-owskiej Organizacji ds. Wyżywienia i Rolnictwa (FAO) we wschodniej i północno-wschodniej części Syrii 300 tysięcy rodzin wyemigrowało z niewielkich wsi do większych miast, taki jak Aleppo, Damaszek i Dajr az-Zaur, w poszukiwaniu pracy.
Przyczyną największej od wielu lat migracji była dramatyczna susza, która zmusiła rolników i hodowców do porzucenia swojego zawodu. W Syrii w sektorze rolnictwa zatrudnionych było 40 procent ludności, która stanowiła 25 procent produktu krajowego brutto. Jednak sytuacja ta zmieniła się diametralnie, gdy z niektórych wsi do miast wyjechała aż połowa mieszkańców.
Z powodu niedostatku opadów, który panował wówczas od 4 lat, padło prawie 80 procent zwierząt hodowlanych. Dlatego też skutki suszy odczuwało aż milion Syryjczyków, którzy zmuszeni byli do życia na skraju ubóstwa. Rolnicy mimo upływu kolejnych lat nie zmienili sposobu nawadniania pól, a także nie zaczęli uprawiać innych roślin, które mogłyby przetrwać okres niskich sum opadów.
Na spotkaniu rolników z ekonomistami przedstawiono raport ukazujący katastrofalną sytuację na wschodzie Syrii. Okazuje się, że 60 tysięcy rodzin, które posiadały około 100 sztuk bydła, straciło jego połowę. Poziom ubóstwa skoczył z tego powodu do aż 80 procent. Po tym jak wyschły ostatnie pola uprawne, ludzie z obszarów wiejskich zaczęli się domagać rekompensaty od władz, ale z powodu ogromu potrzeb, jej nie otrzymali.
Wówczas wybuchła rewolucja, która ostatecznie skończyła się jedną z najbardziej krwawych wojen dwudziestego pierwszego wieku. Oczywiście naukowcy nie wskazują, że największa od co najmniej 500 lat susza była jedyną przyczyną konfliktu, jednak z całą pewnością stanowiła jeden z jego głównych filarów.
Wielka inwazja na Europę
Brak perspektyw na poprawę tej sytuacji może zmusić wielu mieszkańców Bliskiego Wschodu i Afryki do wędrówki w kierunku Europy, która dziejowego exodusu może nie wytrzymać. Zmiany klimatyczne, które dotykają wiele regionów świata z coraz większą intensywnością i na coraz większą skalę, będą nas kosztować coraz więcej, mogą też nie do poznania odmienić Europę, gospodarczo i kulturowo.
Na tle tysięcy lat do takich sytuacji dochodziło wielokrotnie, ale naukowcy są przekonani, że tym razem, po raz pierwszy w historii, w ponad 95 procentach przyczynił się do tego człowiek poprzez emisję gazów cieplarnianych.
W 2015 roku do Europy przybyło około miliona imigrantów z południa i południowego zachodu Azji oraz północnej i wschodniej Afryki. W 2016 roku emigracja zmniejszyła się na skutek porozumienia Unii Europejskiej z Turcją, na mocy którego kraj ten przetrzymuje u siebie większą część uchodźców z Bliskiego Wschodu.
Migranci z Afryki wciąż przypływają łodziami do Włoch i Grecji, a ich liczba ponownie rośnie coraz szybciej, wraz z nadejściem wiosny i poprawą warunków atmosferycznych na Morzu Śródziemnym.
Źródło: