FacebookTwitterYouTubeIstagramRSS

Minął właśnie rok po najpotężniejszym cyklonie w historii

Mija rok po tym jak w Filipiny uderzył najpotężniejszy cyklon tropikalny w historii meteorologii. Jak zmieniło się oblicze tego kraju, czy mieszkańcy odbudowali swe domy i czy zrobiono coś, aby podobna tragedia się nie powtórzyła? Zobaczcie.

Cyklony tropikalne to najbardziej zabójcze zjawiska atmosferyczne na naszej planecie. W ostatnich kilkudziesięciu latach zdarzało się, że jeden cyklon, w ciągu jednej doby, potrafił zabić nawet pół miliona ludzi.

Dlatego tak istotny był projekt, którego głównym celem była ponowna analiza cyklonów tropikalnych, które szalały na światowych oceanach na tle ostatniego wieku. Naukowcy nie mają żadnych wątpliwości, że tajfunowi Haiyan, który nawiedził w listopadzie 2013 roku Filipiny, należy się miano tego najpotężniejszego w momencie wtargnięcia na ląd, w dziejach meteorologii.

#reklama#

Wskazały to pomiary średniej prędkości wiatru, który osiągał 312 km/h, a w porywach nawet 376 km/h. Fale o wysokości 14 metrów wdzierały się na ląd, a dzieła zniszczenia pogłębił przypływ sztormowy, sięgający 5 metrów powyżej normalnego stanu morza.

W ciągu jednej godziny potrafiło spaść ponad 100 mm deszczu. Po 2-3 godzinach domy były zalane po same dachy, a ludzie nie mieli już gdzie uciekać. To, co nie zostało zatopione przez wodę, w ruinę obrócił wiatr. W opadających wodach powodzi unosiły się ciała przeszło 4,5 tysiąca ludzi. Haiyan był drugim najbardziej zabójczym cyklonem, jaki nawiedził Filipiny w spisanej historii.


Tak wyglądały wybrzeża Filipin zaraz po uderzeniu tajfunu Hayian.

Meteorolodzy mówią, że ten, kto ujrzał oko cyklonu, jest stracony. Filipińczycy byli pierwszymi ludźmi od dawien dawna, którzy na własnej skórze, z bliska, poczuli niewyobrażalną siłę żywiołu, który wygląda, jak tornado, tsunami i huragan w jednym.

Oko cyklonu znajduje się w jego centralnej części. Dlaczego jest tak niebezpieczne? Ponieważ niesie bardzo zwodniczą pogodę, która może zmylić i doprowadzić w ten sposób do tragedii.

Przekonali się o tym mieszkańcy miasta Tacloban i jego okolic. Jak wynika z obrazu radarowego, który zamieszczamy poniżej, oko cyklonu weszło na ląd 11 listopada 2013 roku o godzinie 21:40 czasu polskiego, nieco na południe od miasta, nad miejscowościami Tanauan, Tolosa i Dulag.


Obraz z radaru meteorologicznego z widocznym okiem cyklonu Haiyan. Kolory oznaczają intensywność opadów deszczu, niebieski (słabe opady) a czerwony (intensywne opady). W oku cyklonu opady nie występują. Dane: Climatex.pl, WeatherUnderground.

Zanim jednak nadeszło oko cyklonu, od momentu w którym jego brzeg sięgnął regionu, padały nasilające się deszcze, wiatr wzmagał się, a fale i przypływ sztormowy były coraz wyższe. Apogeum zjawisk nastąpiło dosłownie na chwilę przed dotarciem oka cyklonu nad ląd.

Na tzw. wale otaczającym oko, zjawiska pogodowe charakteryzują się największą intensywnością. Trwa to bardzo krótko, ponieważ samo oko jest strefą ciszy. Występuje tam najniższe ciśnienie, które w Haiyan spadło do 895 hPa, a więc było o ponad 100 hPa niższe aniżeli zazwyczaj.

Mają tam miejsce również prądy wstępujące, ponieważ cyklon, właśnie za pomocą swojego oka, zasysa gorącą parę wodną, unoszącą się nad oceanem, która służy mu za paliwo. W samym oku niebo nagle się rozpogadza, ustaje wiatr i deszcz, może nawet wyjrzeć słońce.


Miasto Tacloban podczas cyklonu Haiyan.

To jest dosłownie kilka minut dobrej pogody, po której następuje ponowne jej załamanie. Niektórzy mieszkańcy nie zdawali sobie sprawy, że to wcale nie koniec niepogody, lecz dopiero jej połowa. Oko tajfunu Haiyan miało około 30 kilometrów średnicy, a więc wystarczająco, aby na chwilę zza chmur wyłoniło się słońce.

Po chwili wiatr ponownie zaczął gwałtownie wiać, jednak tym razem z przeciwnego kierunku, pojawiły się też ulewy. Wszystko to, co zdołało się ostać pierwszej części tajfunu, zostało zrujnowane podczas drugiego uderzenia.

Rok po katakliźmie

Dzisiaj, rok po katakliźmie, Filipiny podnoszą się z popiołów. Po znaczącej pomocy ze strony organizacji humanitarnych, udało się odbudować większość domostw. Jednak status społeczny mieszkańców pozostał taki, jaki był, dalej są ubodzy i dalej zamieszkują prowizoryczne domy, które nie ostaną się sile kolejnego cyklonu. Na zdjęciach możemy zobaczyć, jak wyglądał rejon Tacloban zaraz po cyklonie (po prawej) oraz dzisiaj (po lewej):


Fot. John Javellana / CARE.

Historia może się powtarzać

Filipiny są jednym z najczęściej nawiedzanych przez cyklony tropikalne krajów na świecie. Każdego roku niosą one śmierć i zniszczenie. Jednak w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat zarówno liczba, jak i intensywność tych zjawisk zwiększyła się. Wzrosła także liczba ofiar i wysokość strat materialnych.

To skutek dwóch czynników, po pierwsze zmian klimatycznych, które sprawiają, że cyklony mają coraz większą aktywność, a po drugie znaczny wzrost zaludnienia na obszarach, które na uderzenia żywiołu są najbardziej narażone.

Na 10 najbardziej zabójczych cyklonów na Filipinach aż 6 odnotowano w ciągu zaledwie ostatnich 10 lat. Tymczasem na 10 najbardziej kosztownych cyklonów aż 7 wystąpiło w ciągu ostatniego dziesięciolecia. Haiyan był najbardziej zabójczym cyklonem w historii Filipin, a także najprawdopodobniej najbardziej kosztownym, bo straty mogą przekraczać miliard dolarów.

Naukowcy przewidują, że wraz z ogrzewaniem się wód światowych oceanów liczba i intensywność cyklonów tropikalnych będzie wzrastać. W zagrożeniu znajdą się przede wszystkim mieszkańcy wybrzeży krajów azjatyckich, ponieważ z powodu wysokiej temperatury wód, cyklony na Pacyfiku są silniejsze od tych występujących na pozostałych oceanach.


Miasto Tacloban podczas cyklonu Haiyan.

Konieczna jest więc lepsza edukacja i opracowanie planów postępowania na wypadek kataklizmów, zwłaszcza w krajach rozwijających się, gdzie podstawowym problemem jest ubóstwo, brak edukacji i przeludnienie strefy wybrzeża.

W przypadku Filipin zawiódł m.in. system przekazywania informacji. Ludzie nie chcieli ewakuować się na wzniesienia z powodu obawy przed pozostawieniem dobytku i szabrownikami. Ostrzeżenia były też bagatelizowane lub niezrozumiane wśród analfabetycznej ludności.

Na szczęście prognozy ścieżki, jak i intensywności cyklonu, okazały się niezwykle trafne. Po raz pierwszy meteorologom udało się z tak dużą dokładnością przewidzieć uderzenie cyklonu najwyższej kategorii w obszar zamieszkany. Gdyby jeszcze działania służby cywilnych i mieszkańców były takie, jak powinny, to dzisiaj nie opisywalibyśmy tak straszliwych jego skutków.

Rekordowe oblicze Haiyana

Haiyan odebrał miano tego najpotężniejszego cyklonowi Camille, który, po analizie, stracił również pozycję najsilniejszego na Oceanie Atlantyckim, podczas wejścia na ląd. Jego miejsce zajął Huragan Dnia Pracy z 1935 roku. Zanim go omówimy wróćmy do huraganu Camille, który narodził się 14 sierpnia 1969 roku ponad Morzem Karaibskim, na południe od wybrzeży Kuby.

W ciągu doby wtargnął na wody Zatoki Meksykańskiej i tam zaczął się pogłębiać. 17 sierpnia osiągnął ostatnią, piątą kategorię w skali siły huraganów. W ramionach Camille wiatr wiał ze stałą prędkością 280 km/h.

Niestety pod koniec lat 60. ubiegłego wieku, ze względu na brak odpowiednich przyrządów pomiarowych, nie udało się szczegółowo zbadać prędkości wiatru, ani też ciśnienia, które mogło być rekordowo niskie, spadające poniżej 905 hPa.

Naukowcy wnioski wyciągnęli z tego co, udało się zgromadzić i przeanalizować na nowo, m.in. z pomocą modeli komputerowych. Okazało się, że prędkość wiatru była mniejsza o około 25 km/h wobec dotychczasowej wiedzy.

Huragan Camille uderzając w wybrzeża amerykańskich stanów Luizjana i Alabama mając ostateczną, piątą kategorię, spowodował śmierć 259 osób i niewyobrażalne zniszczenia na łączną sumę dzisiejszych blisko 8 miliardów dolarów. Całkowitej destrukcji uległo ponad 5 tysięcy domów, a kolejne 14 tysięcy zostało poważnie uszkodzonych.

Na region spadło 200 mm deszczu, a fale uderzające w wybrzeża miały wysokość aż 22 metrów. W dalszych dniach gwałtownie tracący na sile huragan przeszedł nad całą wschodnią częścią Stanów Zjednoczonych i zanikł nad wodami Oceanu Atlantyckiego.


Zdjęcie satelitarne cyklonu tropikalnego Camille w dniu 17 sierpnia 1969 roku. Dane: NOAA.

Silniejszym od niego, i zarazem nowym najpotężniejszym cyklonem uderzającym w ląd z wód Atlantyku, okazał się huragan Huragan Dnia Pracy. Wraz z początkiem września i końcem wakacji 1935 roku, dzieci wracały już do szkół. Nowa pora roku miała przynieść zmiany nie tylko w codziennym życiu, lecz także w pogodzie.

Na wrzesień zawsze przypadało apogeum sezonu tropikalnych huraganów. Jednak 79 lat temu nie dysponowano niemal niczym z pomocą czego dzisiaj przewiduje się te atmosferyczne monstra. Nic więc dziwnego, że ostrzeżenie przed zbliżającym się potężnym huraganem, nadeszło dosłownie w ostatniej chwili.

29 sierpnia nad Bahamami narodził się niewielki cyklon, który korzystając z gorących wód Atlantyku błyskawicznie przybierał na sile, wędrując na północny zachód. Na początku września przeobraził się w huragan, zyskując z biegiem godzin coraz wyższą kategorię.


Skutki Huraganu Dnia Pracy w 1935 roku na Florydzie. Dane: NOAA.

4 września w Dzień Pracy huragan uderzył we Florida Keys, a więc łańcuch małych wysepek otaczających południową część Florydy. Huragan osiągał tam ostatnią, piątą kategorię. Wiatr wiał z zatrważającą prędkością 295 kilometrów na godzinę powodując niewyobrażalne zniszczenia. Fale sztormowe wdzierające się na wysepki i je zatapiające, zabiły dziesiątki weteranów Pierwszej Wojny Światowej.

Później huragan zaczął słabnąć i wędrować w głąb Florydy, następnie ku wschodniego wybrzeżu USA, przez stany Georgia i obie Karoliny. Ulewy, burze, powodzie i wichury spowodowały tam śmierć od 400 do 600 osób. Jeszcze nigdy w historii amerykańskiej meteorologii w USA nie uderzył tak silny huragan.

Ustalono to na podstawie pomiarów ciśnienia, które spadło do 892 hPa i było najniższym spośród wszystkich huraganów jakie kiedykolwiek uderzyły w Stany Zjednoczone. Dzisiaj na wyspie Upper Matecumbe Key o straszliwym Huraganie Dnia Pracy z 1935 roku przypomina pomnik.

Źródło:

prognoza polsat news