
Klimat w Polsce zmienia się, nikt nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Jednak wciąż nie jest jasne, co czeka nas w przyszłości, zarówno tej bliższej, jak i dalszej. Jakie będą u nas zimy i okresy letnie, czy coraz cieplejsze, a może wręcz przeciwnie? Wątpliwości spróbuje rozwiać Michał K. Kowalewski z Centrum Monitoringu Klimatu Polski Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej - Państwowego Instytutu Badawczego.
W ostatnim czasie mamy naprawdę ciepłe sezony wakacyjne, zwłaszcza lipiec, kiedy największa rzesza Polaków udaje się na urlop. Wyjątkowo gorące lipce mieliśmy w 2006, 2010 i 2014 roku. Jednakże okresy letnie są jednymi z najszybciej ocieplających się w naszym kraju, zbliżając się do górnych prognoz postępowania ocieplenia klimatu. Czy to oznacza, że wkrótce trend odwróci się i będziemy musieli ścierpieć kilka chłodniejszych wakacji?
Michał K. Kowalewski: Na to pytanie nie ma odpowiedzi jednoznacznej. Jeśli wykonamy analogiczna analizę danych sprzed 20 lat, na przykład w latach 1971-2000, to okaże się, że najsilniejszy trend występował w miesiącach zimowych, proszę zwrócić uwagę, że ostatnie lata dwudziestego wieku w Polsce charakteryzowały zimy zdecydowanie powyżej normy termicznej. Trend zmian temperatury, czy to sezonowej, czy rocznej, jest mniejszy od szumu, czyli zmienności z roku na rok. Owszem, zdarzają się sytuacje, gdy kilka razy po kolei mamy sezon zdecydowanie oddalony od wartości średnich. Wtedy naturalne jest postawienie pytania czy tak już będzie, czy to zaszła skokowa zmiana. Część środowiska naukowego doszukuje się w tym cykliczności (spowodowanej na przykład przyczynami astronomicznymi), część szuka jednorazowego zaburzenia (np. erupcja wulkaniczna), a część stara się wykazać powiązanie z działalnością człowieka. Każda strona ma trochę racji, a przyroda nas i tak zaskoczy.
W latach 2009-2013 mieliśmy aż cztery z rzędu zimy ze średnią ogólnokrajową temperaturą poniżej normy z wielolecia. Cykl ten przerwany został dopiero przez zimę 2013/14, która okazała się łagodna. Czy można stwierdzić, że był to tylko rodzynek pośród minionych i czekających nas jeszcze surowych zim, a może przed nami kolejne ciepłe okresy zimowe? Jakie jest prawdopodobieństwo, że nadchodzące zimy będą równie ciepłe, a nawet cieplejsze, od poprzednich?
Michał K. Kowalewski: Średnia temperatura powietrza w sezonie zimowym wzrosła, a klimatyczna zima uległa w Polsce skróceniu, względem danych z lat 1931-1960, 1961-1990. Na razie spodziewać się należy, że ten stan utrzyma się, prawdopodobnie nie będzie następowało dalsze tak szybkie ocieplanie się sezonu zimowego, ale nie należy się spodziewać gwałtownego powrotu do zim takich, jak w latach 60-tych czy 70-tych ubiegłego wieku. Oczywiście patrząc na średni sezon zimowy, w poszczególnych latach mogą zdarzyć się zimy chłodniejsze lub cieplejsze.

W 2008 roku, po tragicznej trąbie powietrznej, która przetoczyła się nad Śląskiem, powodując śmierć 2 osób i wielomilionowe straty materialne, klimatolog prof. Halina Lorenc, stwierdziła, że powinno się dokonać zmian w prawie budowlanym, aby ustawowo nakazywało się budowanie w miejscach największego ryzyka specjalnych schronów przydomowych. Wszystko to na wzór tych, które standardowo budowane są w Stanach Zjednoczonych. Czy rzeczywiście liczba i gwałtowność trąb powietrznych w Polsce wzrasta na tyle szybko, że istnieje realne zagrożenie dla ludności i jest potrzeba już teraz budowy schronów? A może jest to problem perspektywiczny, który powinniśmy rozważać, nie w perspektywie kilku, lecz kilkudziesięciu lat?
Michał K. Kowalewski: To pytanie dotyczy raczej psychologii niż klimatologii. Prawdopodobieństwo wypadku w wyniku działania trąby powietrznej jest wielokrotnie mniejsze niż w wyniku działania każdego z całej masy innych zagrożeń. I tak pozostanie. Wbrew doniesieniom medialnym, nie mamy w Polsce "alei tornad", a taka regulacja prawna musiałaby w praktyce dotyczyć całego kraju, byłaby absurdalna ze względów ekonomicznych.
Prawdą jest, że zachodzące zmiany klimatu pociągają za sobą częstsze występowanie trąb powietrznych, ale nasze budownictwo jest wystarczająco solidne, by zapewnić bezpieczeństwo mieszkańcom.
Proszę też zwrócić uwagę, że schrony, które są budowane w pewnych regionach USA, są związane z zupełnie innym typem architektury - lekkimi, szkieletowymi konstrukcjami, podczas, gdy w Polsce dominują domy murowane. Wypadki budowlane spowodowane wiatrem w Polsce, to uszkodzenia dachów (a więc tej lekkiej części budowli, zazwyczaj ograniczające się do jego pokrycia, a nie konstrukcji) i ewentualne zawalenie się ściany szczytowej dachu (powyżej wieńca). Uszkodzenia te powodują oczywiście olbrzymie straty finansowe, ale nie są groźne dla przebywających w budynku mieszkańców, o ile nie wpadną oni w panikę.
Większość naukowców nie ma żadnych wątpliwości, że klimat ulega zmianie. Jak będzie się on w perspektywie następnego półwiecza kształtować w Polsce. Czy ocieplenie będzie odczuwalne, czy nawet go nie zauważymy? Jak zmieni się rozkład i obfitość opadów, czy czekają nas lata powodziowe, a może wręcz przeciwnie i powinniśmy opracowywać plany na wypadek niedoboru wody?
Michał K. Kowalewski: Każdy z naukowców badających zmiany klimatu ma trochę inną koncepcję, jak będzie się on zmieniał. Najprostsze scenariusze mówią o nieznacznym wzroście temperatury i częstych skokach pogody - okresy gorące, suche, zakończone serią bardzo gwałtownych burz, często z gradem i silnymi wiatrami. To w sezonie letnim oczywiście. Bardziej zaawansowane modele zakładają współzależność zmian klimatu od zmian demograficznych w skali planety (a dokładniej to północnej półkuli, strefa równikowa jest stabilną granicą ze względu na ogólną cyrkulację atmosferyczną), a tym samym od emisji gazów cieplarnianych.
Osoby starsze często powtarzają, że zimy niegdyś były dużo surowsze. Dłużej trzymały mrozy, było też więcej śniegu. Zimy zaczynały się przez to wcześniej i później kończyły. Czy historyczne dane klimatologiczne to potwierdzają, czy może srogość zim nie uległa większym zmianom?
Michał K. Kowalewski: To jest słuszne spostrzeżenie, powtarzane w wielu opracowaniach o zmianach klimatu. Również w źródłach pozaklimatologicznych znajdujemy mnóstwo potwierdzeń tego faktu, choćby analizując długość sezonu narciarskiego w naszych górach.
Źródło: ![]()