FacebookTwitterYouTubeIstagramRSS

Przed nami wiele łagodnych okresów zimowych. Kiedy może się zdarzyć mroźny i śnieżny wyjątek?

Po kilku zimniejszych i bardziej śnieżnych zimach, nadeszło wiele z rzędu bardzo łagodnych. Czy rozpoczynająca się zima i następne też będą tak ciepłe i mało śnieżne? A może nagle wrócą srogie zimy? Klimatolodzy znają odpowiedź na to pytanie.

Fot. Max Pixel.
Fot. Max Pixel.

Co do tego, że klimat się ociepla, nikt nie ma wątpliwości. Temperatury rosną, ale jest to proces długotrwały, i dobrze, bo w przeciwnym razie mielibyśmy nie małe zamieszanie. Ani przyroda, ani też my sami, nie jesteśmy gotowi, aby zimy w Polsce z roku na rok przeszły do historii.

Choć z pewnością zdecydowanej większości z nas żyłoby się wygodniej i oszczędniej, to jednak wciąż wielu Polaków z mrozu i śniegu się utrzymuje, czy to zarządzając kurortami zimowymi, czy też świadcząc usługę odśnieżania dachów lub sprzedając sprzęt zimowy. O świecie fauny i flory nawet nie wspominając.

Jednak łagodnienie zim jest procesem nieuniknionym, który już w zakresie ostatnich dwóch dekad jest widoczny gołym okiem. W okresie powojennym najbardziej dotkliwe zimy przeżywaliśmy w latach 60. ubiegłego wieku. Szczególnie mroźna zapisała się zima z przełomu 1962 i 1963 roku.

Średnia ogólnopolska temperatura powietrza spadła wówczas do ponad 6 stopni poniżej normy wieloletniej. Tak lodowata zima nigdy później już się nie powtórzyła. Dla porównania mroźne zimy z okolic 2010 roku były od niej aż trzykrotnie cieplejsze. Mimo, że wielu z nas zapamiętało je jako naprawdę surowe, w rzeczywistości aż takie nie były, zwłaszcza porównując je do wielu innych zim, choćby z lat 70. czy 80.

Cieplejsze zimy od obalenia komunizmu

Klimatolodzy jako moment przełomowy dla ocieplania się zim w Polsce, wskazują okresy zimowe z lat 1987-1990. Dwie z trzech zim zapisało się w czołówce najcieplejszych aż po dziś dzień. Każda kolejna zima była wówczas cieplejsza od poprzedniej. Śniegu było jak na lekarstwo, zamiast niego częściej padał deszcz.

Zimy przypominały najpierw późną jesień, a później wczesną wiosnę, która nadchodziła już w styczniu. Zbiegły się one w czasie z obaleniem w Polsce komunizmu. Były jeszcze cieplejsze od trzech ostatnich zim. Dzisiaj nie zrobiłyby już na nas aż takiego wrażenia, bo od tego czasu zimy ociepliły się i to znacznie.

Anomalie średniej temperatury w porze zimowej w latach 1951-2020 w Polsce w stosunku do średniej dla wielolecia 1981-2010 oraz wartość trendu (°C/rok). Serie zostały wygładzone 10-letnim filtrem Gaussa (czarna linia). Dane: IMGW. Opracowanie: TwojaPogoda.pl

Po 2000 roku nie mieliśmy ani jednej zimy ze średnią sezonową temperaturą przekraczającą w skali ogólnokrajowej 3 stopnie poniżej normy wieloletniej. Jeśli spojrzymy na poniższy wykres, obrazujący anomalie temperatury w okresie zimowym w latach 1951-2019, to jasne się staje, że te najzimniejsze zimy (dolne słupki) są coraz cieplejsze.

Zimy z lat 2010-2013, które zapisały się jako dość mroźne i śnieżne były zdecydowanie najłagodniejszymi spośród tych najbardziej odstających od normy na minus na tle kilkudziesięciu ostatnich lat. Trend chłodnych okresów zimowych został przerwany przez zimę z przełomu 2013 i 2014 roku, która nadała zimie nowy trend, ciepły z anomalią temperatury przekraczającą 2 stopnie, i był on kontynuowany przez kolejne zimy, z przerwą na chłodniejszą zimę 2016/17.

Apogeum łagodnych zim nastąpił przed rokiem. Zima z przełomu 2019 i 2020 roku zapisała się bowiem jako najcieplejsza i najmniej śnieżna na tle 240-letniej historii pomiarów meteorologicznych na ziemiach polskich.

Zimy będą jeszcze cieplejsze?

Ile takich "ciepłych" słupków będzie? To uzależnione jest od szczególnie mroźnych okresów, które przynoszone są przez zjawisko nazywane "blokadą cyrkulacji". W latach 2010-2013 zdarzały się one w Europie dość często. Temperatura nawet na Pomorzu potrafiła spaść do prawie minus 30 stopni, pierwszy raz od ćwierćwiecza.

Poprzednich zim cyrkulacja zmieniła się i fale arktycznych mrozów spływały nad Amerykę Północną oraz Rosję. Czy rozpoczynającej się zimy znów się to zmieni? Tego do końca nie wiemy, bo są to jedynie wahania pogody, która przecież sprawia, że jedna zima jest surowa a następna łagodna.

Póki co fale lodowatych mas powietrza spływają wyjątkowo często nad Syberię i Kanadę. Do nas te siarczyste mrozy jeszcze nie dotarły i jak wynika z prognoz, do końca roku raczej nie dotrą. Jednak do zimy zaliczamy jeszcze styczeń i luty. Czy wtedy coś się zmieni? Prognozy sezonowe są optymistyczne dla fanów lekkiej zimy, ale jak sama nazwa wskazuje, są to tylko prognozy, które mogą się sprawdzić w całości, albo tylko w części.

Tymczasem klimatolodzy skupiają się na wahaniach klimatycznych, czyli na tym, co czeka nas w ujęciu przynajmniej kilkuletnim. Trend wskazuje na ocieplanie się zim. To oznacza dla nas, że te dolne słupki będą coraz mniejsze. Jeśli zdarzy się mroźniejsza zima, to średnia sezonowa temperatura nie powinna już przekraczać 2 stopni poniżej normy w ciągu następnych 10 lat i 1 stopnia w ciągu kolejnej dekady.

O tym jakie będą przyszłe okresy zimowe w Polsce, mówi raport opublikowany przez ekspertów ONZ-owskiego Międzyrządowego Panelu ds. Zmian Klimatycznych (IPCC). Modelowanie przyszłości klimatu jest w nim opracowane na podstawie kilku różnych scenariuszy, od najmniej niepokojącego aż po najczarniejszy.

Jednak nawet najbardziej dramatyczna prognoza, zakładająca, że ociepli się nawet o prawie 5 stopni, nie wymazuje całkowicie zim z naszego kraju. Jak będą wyglądać zimy w przyszłości?

Według scenariusza RCP4.5, który zakłada wzrost średniej temperatury globalnej od 1,4 do 3,1 stopnia w latach 2081-2100 w porównaniu z bazowymi latami 1986-2005, zimą średnia temperatura w środkowej Europie wzrośnie maksymalnie o 2,5 stopnia do 2035 roku, o 3,6 stopnia do 2065 roku i o 5,1 stopnia do 2100 roku.

Co to oznacza? W ciągu najbliższych 20 lat miesięcy zimowych, takich jak te ostatnie, które przynosiły w całym kraju średnią miesięczną temperaturę na poziomie 2-3 stopni powyżej normy, będzie coraz to więcej aż do 2035 roku będą one już standardem.

Fot. Max Pixel.

Do 2065 roku średnie temperatury miesięczne zimą będą o połowę wyższe, aż do końca stulecia anomalia temperatury przekroczy 5 stopni. Tak ciepło ostatnio było w grudniu 2015 roku i w styczniu 2007 roku, które przy okazji okazały się najcieplejszym grudniem i styczniem w dziejach polskiej meteorologii.

Jakie one były? Jak pamiętamy były ciepłe, z różnych regionów kraju napływały wieści o kwitnieniu krokusów, stokrotek, kaczyńców błotnych, brzozy, gruszy i forsycji. Pojawiły się też muchy, komary, pająki, ślimaki i dżdżownice. Nie obeszło się jednak bez kilku dni z niedużą pokrywą śnieżną, a także większymi przymrozkami.

Przez większość dni temperatura maksymalna nie była niższa aniżeli 5 stopni, w najcieplejszych dniach kilkukrotnie przekraczając 10 stopni ciepła. Mniej niż połowa nocy i ranków przyniosło mróz, który przeważnie nie był większy niż minus 1-2 stopnie. Śnieg sypał przez 2-5 dni, a pokrywa śnieżna utrzymała się raptem 1-2 dni i była bardzo mała.

Jednak jeśli do końca tego stulecia wszystkie trzy zimowe miesiące będą wyglądać tak, jak grudzień 2015 i styczeń 2007 roku, to nie ma żadnych obaw, że nasze dzieci i wnukowie zapomną co to znaczy zima. Oczywiście będzie ona dużo cieplejsza niż obecnie, niemal tak łagodne jak przedwiośnie, jednak mimo to nadal będzie się pojawiać śnieg i mróz, przynajmniej na kilka dni.

Fot. Max Pixel.

Zimy będą trochę chłodniejsze niż obecnie w Rzymie, gdzie średnia stycznia jest o 2,5 stopnia wyższa od tej prognozowanej dla Polski na koniec stulecia. Wiemy, jak paraliżującym zjawiskiem bywa śnieg we włoskiej stolicy. U nas pojawiać się będzie częściej, więc odzwyczaimy się od niego w mniejszej skali.

W dodatku ten sam scenariusz klimatyczny zakłada, że nie tylko ociepli się, lecz również będzie bardziej wilgotno. Okresy zimowe będą przynosić nawet o 10-20 procent większe sumy opadów niż obecnie. To może oznaczać, że chłodniejsze zimy, początkowo, będą bardziej śnieżne niż obecnie.

Nie musimy się przejmować brakiem śniegu

Ocieplenie klimatu nie oznacza, że każda kolejna zima będzie cieplejsza od poprzedniej, ponieważ w takim tempie w ciągu kilkudziesięciu lat mielibyśmy w Polsce tropiki. Ocieplenie postępować będzie systematycznie, jednak nadal będą się pojawiać zimne, a nawet bardzo zimne okresy.

Nawet najcieplejsze scenariusze klimatyczne uwzględniają tak srogie miesiące zimowe, jak marzec 2013 roku, nawet po 2050 roku. Oczywiście będą się one zdarzać co 10-15 lat i z biegiem czasu prawdopodobieństwo ich wystąpienia będzie się zmniejszać.

Jednak z biegiem lat przeważać będą te cieplejsze zimy, a te, które będą najcieplejsze, będą przypominać wczesną wiosnę, bo średnia temperatura podczas nich może przekraczać 5 stopni powyżej normy wieloletniej, co warto zauważyć, nie zdarzyło się jeszcze nigdy w historii pomiarów.

Jednak krótkotrwałej anomalii, zarówno rekordowo ciepłej, jak i rekordowo zimnej, nie można wykluczyć do końca tego stulecia. Za niecałe 100 lat, w roku 2115, o ile oczywiście globalne ocieplenie nie będzie postępować szybciej niż najgorszy koszmar, za oknami nadal może być biało i choć będzie to odbierane jako anomalia, to jednak zima nie powinna o nas zapomnieć.

Źródło: TwojaPogoda.pl

prognoza polsat news