YouTuber prowadzący kanał ProjektyPrzygodowe, który na swoim koncie ma sporo niezwykłych projektów sportowych, które wielu wprost nie mieszczą się w głowie, w maju wybrał się na najdłuższą pieszą wycieczkę w swoim życiu. Ruszył w drogę tuż po skończeniu pracy, po południu.
- Przyznam, że pierwsza wersja pomysłu zakładała wyruszenie rano, w jakiś wolny dzień. Jednak wtedy kończyłbym trasę późnym wieczorem lub nawet nocą, i nie miał jak wrócić do domu. Więc musiałem tak zmienić czas wyjścia, by końcówka wypadła o jakiejś wcześniejszej porze. To z kolei wiązało się z marszem w nocy, więc w sumie czemu by nie ruszyć od razu po pracy - odpowiedział w jednym ze swoich komentarzy.
Dwa kryzysy, senność i nasilający się ból
Jego droga wiodła przez Skawinę, Kalwarię Zebrzydowską i Suchą Beskidzką w kierunku Zawoi. Pierwszy kryzys przyszedł o zmroku, gdy zaczęło się robić coraz zimniej. Wtedy pojawiły się myśli, że to jest bez sensu, po co to robię, fajniej byłoby być w domu, w ciepłym łóżku, czytając jakąś dobrą książkę.
Ale z drugiej strony youtuber znał już ten mechanizm i chciał zrobić tę wycieczkę. Postanowił więc zająć swój umysł czymś innym, aby się nie przejmować i iść dalej przed siebie. Drugi kryzys zaatakował nad ranem, około 3-4:00, gdy strasznie zachciało mu się spać.
Uczucie zmęczenia potęgowały nasilające się bóle mięśni nóg. Za śmiałkiem było już wtedy ponad 15 godzin ciągłej tułaczki. Jednak świt dał sporo dopingu, zwłaszcza, że około 5:00 dotarł do kluczowego miejsca, pod Schronisko PTTK Markowe Szczawiny, skąd ruszają wycieczki na Babią Górę.
Najtrudniejszy etap karkołomnej wyprawy
Wtedy zaczęła się prawdziwa górska wspinaczka, najtrudniejszy moment całej wyprawy. Czerwonym szlakiem wiodącym przez Przełęcz Brona i Lodową Przełęcz w niecałe 1,5 godziny pokonał ponad 3 kilometry i prawie 540 metrów przewyższenia, by po 17 godzinach drogi stanąć na wysokości 1725 metrów na najwyższym szczycie Beskidu Żywieckiego.

Na koniec pozostało tylko zejście ze szczytu na Przełęcz Krowiarki, tymczasem bolące nogi nie dawały już spokoju i nie pozwalały dalej iść. Po kilkudziesięciu minutach cały obolały zszedł na parking, gdzie licznik w telefonie pokazał łącznie 75 kilometrów, prawie 18 godzin ciągłego marszu i 1 godzinę 20 minut odpoczynku. Youtuber do Krakowa wrócił już autobusem.
- Warto było. Niezły sprawdzian formy i na pewno niezapomniana przygoda. A że nogi trochę bolą, trudno, za parę dni przejdzie, a w głowie narodzi się pewnie kolejny pomysł tego typu, lub nawet jeszcze gorszy - skwitował swój wyjątkowy wyczyn youtuber ProjektyPrzygodowe.
Źródło: TwojaPogoda.pl