Od wschodniej Kanady przez Grenlandię i Skandynawię aż po Rosję tworzy się korytarz, którym z zachodu na wschód wędrują jeden za drugim, układy niskiego ciśnienia. Niosą ze sobą spore ilości deszczu, ale też burze, porywisty wiatr oraz niskie temperatury, przypominające bardziej jesień niż lato.
Tymczasem od portugalskich Azorów aż po kraje basenu Morza Śródziemnego zalegają wyże baryczne, które zapewnią na południu kontynentu nie tylko słoneczną i suchą, ale też bardzo gorącą, niemiłosiernie upalną aurę.
Północ chłodna i mokra, południe suche i upalne
Ten podział między północą a południem Europy utrzyma się przez jakiś czas. Polska będzie balansować na granicy tych zupełnie odmiennych typów pogody. To oznacza, że dosłownie z dnia na dzień aura będzie się zmieniać, często diametralnie.

We wtorek (24.06) na północy będzie przelotnie padać, a nad morzem panować będzie sztorm. Na pozostałym obszarze porywisty wiatr i większe przejaśnienia. Chłodniej, od 18 do 25 stopni. W środę (25.06) popada już w większości regionów, za wyjątkiem południa. Wiatr nasili się jeszcze bardziej. Temperatura nieznacznie się podniesie.
Od czwartkowego (26.06) popołudnia z zachodu na wschód kraju zaczną wędrować gwałtowne burze z deszczem, gradem i porywistym wiatrem. Poprzedzi je upał, który wróci do zachodnich regionów. Dla porównania na wschodzie będzie średnio o 10 stopni chłodniej.
W piątek (27.06) popada w większości kraju, ale od zachodu, a następnie od południa zacznie się rozpogadzać. Na termometrach od 20 do 25 stopni. W weekend (28-29.06) już wszędzie bez opadów i słonecznie. Temperatura przeważnie przekroczy 25 stopni, a na zachodzie sięgnie co najmniej 30 stopni. Chłodniej tylko na krańcach północnych.
Źródło: TwojaPogoda.pl