FacebookTwitterYouTubeIstagramRSS

Najzimniejszy wulkan świata. Wyrzuca z siebie „zimną” lawę

Afryka jest pełna miejsc absolutnie wyjątkowych, ale to jest absolutny ewenement. Jest ostatnim przedstawicielem swojego „gatunku” na Ziemi. Obserwował początki ludzkości. Dla lokalnych ludów to miejsce święte. Oto „najzimniejszy wulkan świata”, czyli Ol Doinyo Lengai. Czy wkrótce dojdzie do jego kolejnej erupcji? Czy można zobaczyć go z bliska? Dowiesz się z tego tekstu.

Fot. iStock
Fot. iStock

Wulkan karbonatytowy. Jedyny na Ziemi

W języku zamieszkujących okolicę Masajów Ol Doinyo Lengai to „Góra Boga”. I widząc majestat tego mierzącego niemal 3000 metrów wulkanu karbonatytowego, ostatniego takiego na naszej planecie, trudno się dziwić tej nazwie.

Ta fascynująca formacja geologiczna znajduje się w specjalnym dla naukowców miejscu, mianowicie na północy Tanzanii, w pobliżu wąwozu Olduvai. To w tym miejscu odkryto ślady obecności pierwszych gatunków człowieka, które mogą nawet ponad 2,5 miliona lat!

Można więc powiedzieć Ol Doinyo Lengai od milionów lat przygląda się ludzkości. Ale nie tylko to czyni go wyjątkowym. Ja już wspomnieliśmy, jest jedynym wulkanem karbonatytowym na Ziemi. Co to oznacza? W odróżnieniu od większości innych, znanych ci wulkanów, takich jak na przykład Etna, jego lawa nie jest krzemianowa, a węglanowa.

Wyjątkowy wulkan. Dlaczego jego lawa jest „zimna”?

W ponad połowie lawa wypływająca z Ol Doinyo Lengai składa się z węglanów sodu i potasu, ma także inne właściwości. Na przykład podczas erupcji osiąga stosunkowo niską temperaturę, około 510 stopni Celsjusza. Jest ona więc, w porównaniu z przekraczającą 1000 stopni Celsjusza lawą bazaltową, relatywnie „zimna”. Stąd miano „najzimniejszego wulkanu świata”.

Charakterystyka materiału, który wydobywa się z „Góry Boga”, sprawia też, że ma on inny kolor. W świetle dziennym sprawia wrażenie czarnej. Nocą przybiera czerwoną barwę.

Wulkan w Tanzanii. Kolejne wybuchy

Historia erupcji prowadzona jest od lat 80. XIX wieku. Wulkan jest cały czas aktywny, a jego wybuchy odnotowywano pięciokrotnie w XX wieku, między innymi w roku 1983 i 1993.

Dosyć „żywy” był dla tego geologicznego ewenementu okres 2007-2008. Wówczas to trzeba było ewakuować kilka wiosek. Odczuł to też, w tym znaczącym turystycznie obszarze, ruch lotniczy. Wciąż odnotowywana jest zwiększona aktywność Ol Doinyo Lengai, więc kolejne erupcje wkrótce są niewykluczone!

W związku z działalnością wulkanu pojawiły się też apele o tanzańskich władz, by ograniczyć możliwości zwiedzania miejsca.

Zwiedzanie Ol Doinyo Lengai. Uwaga na lawę szybszą od człowieka!

„Najzimniejszy wulkan świata” można zdobyć. Na pewno, ze względu na „księżycowy” krajobraz, jak i naukowe znaczenie tego miejsca, jest to warte uwagi. Należy jednak pamiętać, że wejście na górę jest wymagające.

Utrudnienia stanowią wysokie temperatury, ograniczony dostęp do wody czy strome zbocza. Wspinaczkę najlepiej rozpocząć wcześnie rano.

Lepiej też zasięgnąć rady specjalistów i „lokalsów”. Ewentualna erupcja może zakończyć się bardzo źle. Ta, jak wspomnieliśmy, wcale nie tak „zimna” lawa porusza się nawet z prędkością 18 kilometrów na godzinę. Szybkość przeciętnego człowieka to około 13 kilometrów na godzinę. Zalecamy więc ostrożność!

Źródło: Focus / tanzaniatourism.com / opracowanie własne.

prognoza polsat news