FacebookTwitterYouTubeIstagramRSS

Zagraża nam powódź, a nie susza. Z powodu naszych błędów nadejście wielkiej wody jest nieuniknione

Najnowsze badania naukowe wskazują, że niedostatek opadów nie będzie stanowić aż tak poważnego zagrożenia, jak ich nadmiar, który może się skończyć powodziami. Z biegiem lat ma ich być coraz więcej.

Powodzie będą coraz częstsze. Fot. Pixabay.
Powodzie będą coraz częstsze. Fot. Pixabay.

Susze są poważnym zagrożeniem dla upraw, a co za tym idzie, dla produkcji żywności i jej cen w sklepach, ale powodzie, które zazwyczaj trwają znacznie krócej, powodują dużo poważniejsze szkody i stanowią olbrzymie ryzyko dla ludzkiego mienia, zdrowia i życia.

Badania naukowe nie pozostawiają złudzeń, że z „wielką wodą” będziemy z biegiem lat walczyć coraz częściej, a to z powodu zmian klimatycznych, za które jesteśmy przecież odpowiedzialni. Winna jest też zupełna bezmyślność w zabudowie terenów zalewowych.

Jak czytamy w raporcie Europejskiej Agencji Środowiska, do 2050 roku szkody materialne i związane z tym koszty na naszym kontynencie mogą się zwiększyć aż 5-krotnie. Od 1980 roku odnotowano 3,5 tysiąca powodzi, z czego w samym 2010 roku było ich 321 w 27 europejskich krajach.

Naukowcy badający problem wskazują na dwie przyczyny coraz częstszego zagrożenia powodziowego. Po pierwsze to anomalie w sumach opadów, które raz są na tyle małe, że powodują susze, a chwilę później pada na tyle mocno, że dochodzi do powodzi. Wahania sum opadów nie są niczym niezwykłym, jednak szybkość z jaką przechodzimy między latami mokrymi a suchymi jest już nietypowa.

Tymczasem drugą przyczyną jest odcinanie rzek od ich naturalnych obszarów zalewowych. Wznosimy budynki tam, gdzie powinno być to zakazane. W biegu Dunaju i Renu tereny zalewowe zostały zmniejszone aż o 80 procent, ponieważ wzniesiono na nich osiedla mieszkaniowe, kosztem zwężenia tzw. międzywala. Co więcej, co piąty Węgier mieszka na obszarze zalewowym.

W efekcie w ciągu następnych 35 lat za 1/5 szkód poczynionych przez powodzie odpowiedzialne będą intensywne opady deszczu, zaś za aż 4/5 zabudowa i infrastruktura wzniesiona na terenach zalewowych. Problem wydaje się nie do rozwiązania. Znamy go dobrze z naszego podwórka.

Jak informuje World Resources Institute, do 2030 roku liczba osób poszkodowanych przez powodzie na świecie podwoi się. Już w tej dekadzie powodzie opadowe na rzekach i powodzie sztormowe na morzach dotkną niemal 150 milionów ludzi, w porównaniu z 70 milionami 10 lat temu. Szkody w nieruchomościach na obszarach miejskich zwiększą się ze 174 do 712 miliardów dolarów.

Naukowcy twierdzą, że symulacje na połowę tego wieku są jeszcze tragiczniejsze. W 2050 roku zagrożonych powodziami będzie już 220 milionów ludzi, a straty materialne mogą sięgać 1,7 biliona dolarów. To będą powodzie, jakich jeszcze nigdy nie widzieliśmy.

Ich przyczyną będzie ogrzewająca się troposfera. Im wyższe temperatury powietrza będą panować, tym większe będzie parowanie, a co za tym idzie, także opady, które będą wywoływać powodzie na olbrzymią skalę.

Powodzie w naszym kraju nie mogą się równać z tymi, jakie dotkną mieszkańców południowej i południowo-wschodniej Azji. W Bangladeszu, najbardziej zagrożonym powodziami kraju na świecie, wielka woda będzie osiągać monstrualne rozmiary.

Niewiele lepiej będzie w Chinach, najliczniejszym państwie świata, a także w Indiach, Wietnamie i Indonezji. To dzieje się już na naszych oczach. Tylko rejon Dżakarty, stolicy Indonezji i jednej z największych metropolii świata, od początku tego roku nawiedzany był przez trzy fale powodzi, które poczyniły olbrzymie szkody i pozbawiły dachu nad głową setki tysięcy ludzi.

Właśnie w obawie przed powodziami władze Indonezji zdecydowały się o przeniesieniu stolicy na inną wyspę, aby zatłoczone miasto nie stało się podczas powodzi więzieniem dla dziesiątek milionów ludzi.

Źródło: TwojaPogoda.pl / World Resources Institute / Europejska Agencja Środowiska.

prognoza polsat news