Na południowych krańcach kraju mamy do czynienia ze śnieżnym kataklizmem. Krajobrazy przypominają te, które o tej porze roku są normą, ale na Syberii. W miniony weekend (4-5.02) przeszły śnieżyce z prawdziwego zdarzenia. Spadło nawet pół metra śniegu.
Porywisty wiatr usypał olbrzymie zaspy sięgające na poboczach dróg wysokości nawet 3 metrów. Udrażniające główne drogi pługi utworzyły śnieżne tunele. Mieszkańcy podhalańskich miejscowości odkopują się i przedzierają przez hałdy śniegu.
W Zakopanem pokrywa śnieżna ma już 82 centymetry wysokości, jest najwyższą od 11 lat i jednocześnie jedną z trzech najpokaźniejszych od początku tego stulecia. Jeszcze więcej puchu zalega w Bukowinie Tatrzańskiej, nawet 110 cm.
Śnieżyce z prawdziwego zdarzenia, jakie zdarzają się raz na wiele lat, spowodowały totalny paraliż komunikacyjny na Podhalu, akurat w momencie, gdy jedni uczniowie przyjeżdżali na ferie zimowe, a inni wyjeżdżali.
Całkowicie stanęła zakopianka. Pługi nie były w stanie nadążyć z odśnieżaniem w czasie największego natężenia opadów. Utworzyły się wielokilometrowe korki. Podróżni narzekali na służby uwijające się jak w ukropie i fatalną pogodę.
Jednak krajobrazy otulonych grubą śnieżną kołderką drzew i zabudowań po prostu zapierają dech. Jest jak w najpiękniejszej baśni. Co piękne bywa też groźne, ponieważ pod ciężarem śniegu zapadają się dachy, a drzewa łamią. Wiele miejscowości zostało odciętych od prądu.
Jeszcze więcej śniegu spadło w górach. Aż 165 cm śniegu leży na Turbaczu i w Dolinie Pięciu Stawów, a na Kasprowym Wierchu aż 180 cm. Śnieżny żywioł nawiedził też Beskid Śląski i Mały oraz Beskid Niski i Bieszczady. Pokrywa śnieżna sięga tam nawet do 100-150 centymetrów.
Na szczęście opady już ustały, a niebo zaczęło się przejaśniać i rozpogadzać. Słabo poprószy dopiero w nocy z wtorku na środę (9/10.02), a następnie w piątek (10.02). Kolejne śnieżyce nadejdą w sobotę (11.02), ale nie będą już tak intensywne.
Z powodu skrajnego zagrożenia lawinowego polskie Tatry pozostają zamknięte dla ruchu turystycznego, ale tylko na papierze, ponieważ turyści nadal wychodzą w góry, mimo, że najpopularniejsze parkingi są nieczynne do odwołania.
Na drogę do Morskiego Oka oraz nad samym jeziorem zeszły co najmniej cztery lawiny, które zniszczyły spory kawał lasu. To świadczy o niebezpieczeństwie czyhającym na lekkomyślnych turystów. W dodatku szlaki są nieprzetarte, w wielu miejscach śnieg sięga aż do pasa.
Źródło: TwojaPogoda.pl