Mieszkańcy spacerujący wieczorami i nocami po plażach w australijskiej Tasmanii, a także Nowej Zelandii, Malediwach i Kalifornii, mogą się natknąć na fascynujące zjawisko. Morskie fale świecą na niebiesko przez co sprawiają wrażenie żywcem wyjętych z filmu Avatar.
Tu jednak za efekty specjalne nie odpowiada Hollywood lecz sama natura, a dokładniej wykwit glonów z rodziny bruzdnic, o nazwie Lingulodinium polyedrum. Potrafią one emitować światło przypominające zorzę polarną. Efekt taki nazywa się bioluminescencją.
Wyświetl ten post na Instagramie
To ich odpowiedź na stres, czyli na przykład, gdy fale uderzają o brzeg, gdy surfer mknie po powierzchni, kajakarz wiosłuje lub ktoś po prostu spaceruje po plaży. W efekcie możemy podziwiać magicznie wyglądający ocean i jego wybrzeża.
Za dnia wykwit alg powoduje, że ocean przybiera kolor czerwonej zupy, dlatego często miejscowi nazywają go „czerwoną falą”. Ten rodzaj glonów jest zupełnie niegroźny dla człowieka i nietoksyczny, dlatego surferzy korzystają z okazji i uprawiają swój sport z pięknym, naturalnym oświetleniem.
Źródło: TwojaPogoda.pl