FacebookTwitterYouTubeIstagramRSS

Odwilż, roztopy i deszcze uratują Ukrainę przed najazdem Rosji? „Nie ma nic gorszego niż błoto”

Pogoda od zawsze zmieniała losy wojen, może to również uczynić, gdy Rosja napadnie na Ukrainę. Nadzwyczaj ciepła zima, roztopy i deszcze oznaczają błoto, które spędza sen z powiek wojskom lądowym.

Błoto powstrzyma rosyjską armię? Fot. Pixabay.
Błoto powstrzyma rosyjską armię? Fot. Pixabay.

„Putin będzie musiał trochę poczekać, aż ziemia zamarznie, aby mógł przez nią przejść” - powiedział Joe Biden, prezydent USA, na konferencji prasowej na początku stycznia. Wtedy generałowie twierdzili, że inwazja nastąpi w połowie lutego, gdy mrozy będą największe.

Pogoda jednak lubi płatać figle. Zima na Ukrainie, podobnie jak w całej Europie, jest wyjątkowo ciepła. Od blisko tygodnia pokrywa śnieżna w kluczowym regionach Ukrainy, przy granicach której czai się rosyjska armia, systematycznie się roztapia.

Nie są to roztopy powolne, lecz gwałtowne, ponieważ temperatury dodatnie są zarówno w ciągu dnia, jak i nocami. Całodobowa odwilż połączona z obfitymi opadami deszczu oznacza skrajnie trudne warunki bojowe, ponieważ obszary rolnicze wschodniej Ukrainy zaczęły się zmieniać w błoto.

Jeszcze gorzej będzie przy granicy z Białorusią, gdzie liczba żołnierzy jest największa. Tam dominują bagna i mokradła, które pochłoną każdy pojazd wojskowy, zwłaszcza podczas odwilży, gdy skostniała ziemia uwolni wysoki poziom wód gruntowych.

Błotniska zasadzka może odstraszyć Rosję, ale trzeba mieć na uwadze to, że pierwszy etap możliwej wojny będzie się składał z zupełnie niezależnych od pogody bombardowań za pomocą bardzo precyzyjnie naprowadzanych pocisków. Możliwe są też ataki cybernetyczne.

Jednak jeśli rosyjskie wojsko zamierza zdobyć Kijów fizycznie, konieczny jest rajd przez ciągnącą się setkami kilometrów bagnistą glebę, która znacząco spowolni inwazję. Rosyjscy dowódcy z całą pewnością biorą ten fakt pod uwagę.

Błoto pochłonęło tysiące żołnierzy

Historia dowodzi, że starcia w błocie kończą się tragicznie. Idealnym przykładem jest bitwa stoczona latem 1917 roku w wiosce Passchendaele koło Ypres w Belgii. Starciu koalicji na czele z Wielką Brytanią, Francją i Kanadą z Cesarstwem Niemieckim towarzyszyły wyjątkowe ulewy. Padało nie tylko intensywnie, lecz również całymi dniami.

W efekcie nizinne tereny zmieniły się w bagna, które wypełniały leje powstałe po upadających pociskach. Żołnierze w pełnym rynsztunku zapadali się pod ziemię, niczym na ruchomych piaskach.

Na obszarze zaledwie jednego kilometra zginęło 275 tysięcy ludzi. Morze błota uniemożliwiało użycie czołgów, przez co linia frontu przesunęła się na rzecz aliantów zaledwie o 8 kilometrów.

Historycy szacują, że łącznie na tym obszarze zginęło lub odniosło rany 500 tysięcy żołnierzy alianckich i 250 tysięcy niemieckich. Trzeba zauważyć, że niecały rok później, gdy pogoda była zdecydowanie korzystniejsza, Niemcy odzyskali prawie cały utracony wcześniej obszar pod Passchendaele.

Wojna pod Passchendaele w październiku 1917 roku. Fot. Wikipedia.

Skutek bitwy był żaden, ponieważ pomimo ogromnych strat po obu stronach potyczka zapisała się jako nie rozstrzygnięta. To uświadamia nam, jak beznadziejna bywa wojna, gdy giną setki tysięcy ludzi, chcąc zagarnąć niewielki skrawek bagnistej ziemi.

Źródło: TwojaPogoda.pl

prognoza polsat news