Organizacja Narodów Zjednoczonych (ONZ) bije na alarm, że możemy być świadkami początku wielkiego głodu, porównywalnego do tego z drugiej połowy lat 90. ubiegłego wieku, kiedy pozbawił życia nawet 3,5 miliona mieszkańców Korei Północnej.
Po objęciu władzy przez Kim Dzong Una eksperci zaobserwowali kolosalne zmiany w północnokoreańskiej gospodarce, która przechodząc ze sterowanej na wolnorynkową przeżywała okres rozkwitu. Obrazki głodujących dzieci sprzed 30 lat poszły w niepamięć.
Jednak ostatnie 2 lata wszystko zmieniły. Sezony letnie przynosiły tajfun za tajfunem. Ulewne deszcze wywoływały katastrofalne powodzie, które szczególnie dały się we znaki w zachodniej części kraju, od zawsze uznawanej za północnokoreański spichlerz.
Katastrofę dopełniła pandemia, która zmusiła władze do zamknięcia granicy z Chinami. W efekcie Korea Północna zaczęła przeżywać kryzys żywnościowy, który przerodził się tej zimy w nasilający się głód.
Prawdziwy obraz sytuacji przedstawiają uciekinierzy z Północy, którzy twierdzą, że ich rodziny głodują. W dodatku szerzą się choroby takie jak dur brzuszny. Setki tysięcy dzieci nie może liczyć na codzienny obiad. Racje żywnościowe są systematycznie ograniczane.
Jeszcze latem władze nakazały wszystkim mieszkańcom obszarów rolniczych, aby pracowali przy produkcji ryżu aż do utraty sił, aby nie zmarnować na zimę ani jednego ziarenka ryżu i kukurydzy. Pewne jest jednak, że plony zostały rozkradzione przez zamożniejszych obywateli.
Tym najsłabszym i najbiedniejszym grozi przez to potworna śmierć głodowa. Władze wydają się bagatelizować problem wciąż skupiając się na programie jądrowym, zamiast na pomocy mieszkańcom. Według ONZ brakuje już 3-miesięcznych zapasów żywnościowych.
Tymczasem klęski żywiołowe będą nawiedzać Koreę Północną coraz częściej, wywołując anomalie pogodowe rujnujące plony. Naukowcy wskazali region Półwyspu Koreańskiego jako jeden z tych, które są najbardziej zagrożone powodziami, suszami i podnoszącym się poziomem morza.
Źródło: TwojaPogoda.pl / ONZ.