Grecja to kraj aktywny sejsmicznie, ale rzadko zdarza się, aby w niewielkim ujęciu czasowym występowały tam dwa silne wstrząsy, powodując szkody materialne. Tak właśnie zdarzyło się na Krecie, największej wyspie Grecji, bardzo popularnej wśród polskich turystów.
27 września środkową część wyspy nawiedziło trzęsienie ziemi o sile M6.0, które zabiło 1 osobę. Jego epicentrum znajdowało się zaledwie 25 kilometrów od Heraklionu, stolicy wyspy. Żywioł spowodował uszkodzenie i zawalenie się 4 tysięcy budynków, które nie nadają się już do zamieszkania.
Po głównym wstrząsie odnotowano ponad 400 wstrząsów wtórnych. Jak się okazało, znacznie poważniejsze trzęsienie miało dopiero nadejść, i to zaledwie niecałe 2 tygodnie później. 12 października u południowo-wschodnich wybrzeży wyspy ziemia zatrzęsła się z siłą M6.4.
Wstrząs był silniejszy od poprzedniego, całe szczęście jego epicentrum znajdowało się pod dnem morskim, a nie na lądzie. W przeciwnym razie szkody mogłyby się znacznie powiększyć. Zawaliło się kilka budynków, ale straty nie okazały się poważne. Nikt też nie ucierpiał.
Co ciekawe, oba wstrząsy nie były ze sobą powiązane, ponieważ wystąpiły na dwóch różnych uskokach. To był wyjątkowo niefortunny zbieg okoliczności, że doszło do nich w odstępie tylko 2 tygodni i to w rejonie Krety. Stało się coś niezwykłego.
Źródło: TwojaPogoda.pl / eKathimerini.