Jeszcze o godzinie 6:00 rano niebo nad Warszawą było całkowicie zasnute niskimi chmurami warstwowymi o nazwie Stratus. Dwie godziny później nie było już po nich śladu. Rozpogodzenia to nic dziwnego, ale nie tym razem.
Animacja zdjęć satelitarnych zdradza nam coś dziwnego. Wygląda to tak, jakby nad stolicą wybuchła potężna bomba, za sprawą której chmury rozeszły się wraz z falą uderzeniową we wszystkich kierunkach. Mieszkańcy jednak żadnego wybuchu nie słyszeli.
Nad Warszawą o poranku doszło do niecodziennego zjawiska. Niebo nagle rozpogodziło się. Niby nic dziwnego, a jednak wystarczy spojrzeć na animację zdjęć satelitarnych, aby okazało się, że chmury rozeszły się jak po detonacji potężnej bomby. Dlaczego? https://t.co/7A8kRIDMB5 pic.twitter.com/S46ko0Svri
— TwojaPogoda.pl (@twojapogoda) October 4, 2021
Słyszeć nie mogli, bo wybuchu nie było. Przyczyna tego zjawiska jest znacznie bardziej prozaiczna, niż mogłoby się wydawać. To gra światła. Gdy Słońce znajdujące się nisko nad horyzontem zaczyna się wznosić po niebie, oświetla chmury od dołu, a następnie od góry.
Zmienia się kąt padania światła, a wraz z nim oświetlane fragmenty chmur. Najpierw widoczne są podstawy, a dopiero później wierzchołki. W efekcie jedna z chmur zawieszona wyżej niż pozostałe, przemieszczając się znad Warszawy w kierunku wschodnim, wydaje się przypominać falę uderzeniową.

Kolejne chmury warstwowe wędrujące na północ, odsłaniają czerwoną kropkę, czyli lokalizację polskiej stolicy. To złudzenie optyczne, podobnie jak szereg innych, uświadamianą nam, że to co widzimy, nie zawsze jest takie, jak się wydaje.
Źródło: TwojaPogoda.pl