W cieniu smutnej pierwszej rocznicy katastrofy ekologicznej w rejonie Norylska w północnej Syberii, gdzie do rzek, stawów i jezior wyciekło ponad 20 tysięcy ton oleju opałowego, zanieczyszczając dotąd nietknięty ludzką ręką ekosystem na bardzo wiele lat, w Rosji doszło do kolejnego kataklizmu.
Tym razem przerwaniu uległ ropociąg na rzece Kołwa, który zarządzany jest przez koncern naftowy Łukoil. Do katastrofy ekologicznej doszło w rejonie miasta Usinsk w Republice Komi, w północno-wschodnim skrawku kontynentu europejskiego.
Jak informują lokalne władze, do rzeki przedostało się aż 90 ton ropy naftowej. Normy ilości produktów ropopochodnych w rzece zostały przekroczone aż 38-krotnie. Mieszkańcy skarżą się, że rzeka przybrała ciemną barwę, a w powietrzu wyczuwalny jest ostry zapach, który utrudnia oddychanie.
Greenpeace twierdzi, że plama ropy przemieszcza się tak szybko, iż nie nie można jej zatrzymać. Rozciąga się już na dystansie setek kilometrów i w najbliższych dniach może ujść do Morza Barentsa, zanieczyszczając ekosystemy Arktyki.
Ekolodzy ostrzegają, że jeśli plama ropa nie zostanie zmyta przez deszcze, to część arktycznej tundry zostanie zniszczona, a jej regeneracja zajmie dziesiątki, jeśli nie setki lat. Podobna katastrofa z 1994 roku sprawiła, że roślinność nie odrodziła się aż po dziś dzień, mimo, że ropę usunięto.
Źródło: TwojaPogoda.pl / Greenpeace Russia.