FacebookTwitterYouTubeIstagramRSS

W tym regionie tak potężnego wstrząsu jeszcze nie było w historii pomiarów. „To zapowiedź piekła”

Tak silnego wstrząsu na naszej planecie nie było od 3 lat, a w rejonie Nowej Zelandii jeszcze nigdy, od kiedy dokonuje się pomiarów sejsmologicznych. To może być zapowiedź powtórki z kataklizmu, który miał miejsce w średniowieczu.

Fot. Pixabay.
Fot. Pixabay.

W czwartek (4.03) wieczorem czasu polskiego rejon Nowej Zelandii nawiedził wstrząs o sile M8.1. Było to najpotężniejsze trzęsienie ziemi na naszej planecie od 3 lat i jednocześnie najsilniejsze w tej części świata, od kiedy prowadzi się pomiary sejsmologiczne.

Epicentrum wstrząsu zlokalizowane było w rejonie wysp Karmadec, a ognisko około 10-30 kilometrów pod dnem Oceanu Spokojnego. Właśnie ze względu na płytkie ognisko wystosowano ostrzeżenie przed tsunami wysokim na 3 metry dla mieszkańców wybrzeży większości wysp oceanu.

Epicentrum trzęsienia ziemi o sile M8.1 w rejonie wysp Karmadec. Fot. USGS.

Z wybrzeży Nowej Zelandii w głąb lądu ewakuowano tysiące ludzi, którzy ze wzgórz obserwowali zbliżające się fale. Na szczęście tsunami okazało się niewielkie, wysokie na zaledwie 30 cm i nie spowodowało szkód. Odnotowano je również w Vanuatu i Australii.

Co ciekawe, najsilniejszy wstrząs poprzedziły dwa słabsze, ale i tak bardzo silne. Pierwszy z nich miał M7.3, a jego epicentrum znajdowało się znacznie bliżej Nowej Zelandii, zaledwie niecałe 200 kilometrów od wybrzeża.

Drugi wstrząs miał siłę M7.4 i zlokalizowany był tysiąc kilometrów na północ od Nowej Zelandii. Obecnie w obu miejscach notowane są całe serie wstrząsów wtórnych dochodzących do M6.4, które niepokoją mieszkańców regionu. Naukowcy nie wykluczają, że oba epicentra są ze sobą powiązane, ponieważ uaktywniły się w tym samym czasie.

Zapowiedź większego kataklizmu?

Rejon wysp Karmadec to ognisko zapalne. W ciągu ostatniego stulecia odnotowano tam ponad 200 wstrząsów o sile M6.0 i powyżej. Najnowsze trzęsienie ziemi było największym w historii pomiarów. Zdetronizowało dotychczas rekordowe z 1976 roku, które miało siłę M8.0.

Jeszcze nie tak dawno uważano, że wstrząs o sile M8.0 jest najsilniejszym jakie może powstać na przecięciu się płyt tektonicznych Pacyfiku i Australii. A jednak ostatnie dni pokazują, że mogą być jeszcze silniejsze wstrząsy, których górna granica być może jeszcze nie została osiągnięta.

Nowe światło na ten niezwykle niebezpieczny zakątek świata rzuciła niedawna analiza osadów morskich z dna Zatoki Hendersona, u północno-zachodniego krańca północnej wyspy Nowej Zelandii, która wykazała, że w latach 1450-1480 region nawiedziło gigantyczne, 32-metrowe tsunami.

Gigantyczne fale uderzyły w wybrzeża Nowej Zelandii, wdzierając się nawet na kilometr w głąb lądu. Ślady historycznego tsunami odnaleziono wzdłuż całego zachodniego i wschodniego wybrzeża górnej części północnej wyspy Nowej Zelandii, jednak tak wysoko osady zawędrowały jedynie w rejonie Zatoki Hendersona, co świadczy o tym, że to właśnie w tym miejscu tsunami było najwyższe.

Fot. Max Pixel.

Naukowcy nie mają wątpliwości, że źródłem monstrualnego tsunami ze średniowiecza było potężne trzęsienie ziemi z epicentrum na wulkanicznych wyspach Karmadec. To obszar niezamieszkany. Znajduje się tam jedynie stacja sejsmologiczna, na której pracują naukowcy.

Placówka stanowi swoiste jądro systemu wczesnego ostrzegania dla mieszkańców Nowej Zelandii, a także innych wysp Pacyfiku, przed nadciągającym tsunami. Kataklizm ze średniowiecza może się powtórzyć, choć nikt nie wie kiedy. Tak potężny wstrząs, jak ten ostatni, tylko nam o tym przypomina.

To nie jedyne zagrożenie

Rejon wysp Karmadec to nie jedyny punkt zapalny, który zagraża mieszkańcom Nowej Zelandii. Jeden z wstrząsów, który poprzedził potężne trzęsienie M8.1, był zlokalizowany na północnym krańcu tzw. strefy subdukcji Hikurangi.

W tym miejscu Płyta Australijska naciera ponad Płytę Pacyficzną. To powoduje bardzo duże naprężenia w skałach, które mogą być uwalniane w postaci gwałtownych wstrząsów. Do tego dochodzi jeszcze osuwanie się dna oceanicznego, co sprzyja wyzwalaniu tsunami. Sytuacja jest bardzo podobna do tej z marca 2011 roku w Japonii.

U wybrzeży tego kraju doszło wówczas do trzęsienia o sile M9.0, największego w historii Kraju Kwitnącej Wiśni. Powstałe tsunami miało kilkadziesiąt metrów wysokości. Jego skutki dobrze znamy, bo należy do nich nie tylko niemal 20 tysięcy ofiar śmiertelnych, ale też skażenie znacznego obszaru po wybuchu w elektrowni jądrowej w Fukushimie.

Lokalizacja strefy subdukcji Hikurangi i obszary zagrożone tsunami. Fot. Google Maps / TwojaPogoda.pl

W przypadku strefy subdukcji Hikurangi eksperci spodziewają się wstrząsu o analogicznej sile około M8.9, a więc jednego z najpotężniejszych jakie kiedykolwiek odnotowano w historii sejsmologii. Tsunami wysokie na dziesiątki metrów uderzyłoby we wschodnie i południowe wybrzeża północnej wyspy Nowej Zelandii oraz w północno-wschodnie wybrzeża wyspy południowej.

Tam szkody byłyby najpoważniejsze. Wśród najbardziej zagrożonych miejscowości znajduje się m.in. Gisborne i Napier, ale także położone nad Zatoką Fitzroy'a miasto Wellington, czyli zamieszkiwana przez ponad 400 tysięcy ludzi stolica Nowej Zelandii.

Obecnie służby publiczne wraz z naukowcami są w końcowym etapie opracowywania planów postępowania w czasie potencjalnego kataklizmu. Przede wszystkim mieszkańcy newralgicznego wybrzeża muszą być dobrze poinformowani, co robić, gdy ziemia się zatrzęsie, a morze cofnie przed nadciągającym tsunami.

Odbyły się już warsztaty dla władz lokalnych i centralnych, dostawców infrastruktury i usług zdrowotnych, służb ratunkowych, organizacji pozarządowych oraz ekspertów z różnych uniwersytetów i kluczowych sektorów biznesowych.

Wskazywane będą możliwości ograniczania skutków kataklizmu, wczesnego ostrzegania przed nim, a przede wszystkim usprawnienia ewakuacji mieszkańców na wyżej położone tereny, gdzie nie sięgnie nawet duże tsunami. Nikt już nie żartuje, ponieważ badacze przyznają bez ogródek, że pytanie nie brzmi „czy” tylko „kiedy”.

Czwartkowy (4.03) wstrząs w tym newralgicznym regionie był swoistym bojowym testem przed przyszłym kataklizmem. Większość mieszkańców nie zawahała się uciec na wzgórza. To dobrze rokuje. Niestety, skutków kataklizmu w postaci zniszczenia domów i infrastruktury, nie sposób będzie uniknąć.

Źródło: TwojaPogoda.pl / USGS / GNS Science.

prognoza polsat news