Postanowiliśmy rozwiać wszelkie wątpliwości na temat „Bestii ze wschodu”, która krąży po sieci i niczym w zabawie w głuchy telefon, z dnia na dzień staje się coraz straszniejsza. Tymczasem większość informacji to stek bzdur. Które są prawdziwe?
Skąd się wzięła „Bestia ze wschodu”?
Takim potocznym, wymyślonym przez brytyjskie media, określeniem nazywany jest potężny wyż rosyjski, który wędrując w naszą stronę, sprowadza do Europy ze wschodu silne mrozy i duże śniegi. W języku angielskim mówi się rymowane „Beast from the east”.
Ostatni raz arktyczne masy powietrza trafiły nad Stary Kontynent na przełomie lutego i marca. Mieliśmy wtedy późne uderzenie prawdziwie zimowej aury. Temperatura nocami i o porankach spadała na większym obszarze Polski do minus kilkunastu stopni, a miejscami do minus 20 stopni.
Śnieg pojawił się na krótko niemal w całym kraju, w największych ilościach w województwach wschodnich i na terenach górzystych. Stało się to akurat wtedy, gdy wszyscy wyczekiwaliśmy wiosny po bardzo łagodnej zimie.
Kiedy „Bestia” nadejdzie i odejdzie?
Wszystko wskazuje na to, że zimowa aura będzie się do nas sprowadzać etapami. Najpierw czeka nas ochłodzenie, które nasili się w drugiej połowie tego tygodnia. Towarzyszyć mu będą coraz częstsze opady śniegu, występujące na coraz większym obszarze kraju. W przyszłym tygodniu będzie jeszcze zimniej i jeszcze bardziej śnieżnie.
Zazwyczaj blokady cyrkulacji związane z wyżami rosyjskimi trwają średnio 1,5 tygodnia do 2 tygodni i należy sądzić, że tym razem nie powinno być inaczej. To oznaczałoby, że zimowa aura wycofa się na przełomie drugiej i trzeciej dekady stycznia.
Ile spadnie śniegu?
Przeważnie śniegu spadać będzie niewiele, do 5 cm, jednak miejscami jego ilości mogą być znaczne i zarazem paraliżujące. Obecnie najbardziej śnieżnie jest na Pomorzu, Kujawach i Warmii, gdzie puchu spadło nawet powyżej 20 cm. To już śnieżny kataklizm, bo na polskim niżu jest go więcej niż w górach.
Jeszcze w tym tygodniu zima dotrze na wschód, gdzie dotychczas śniegu nie było wcale. Pokrywa śnieżna sięgnie tam do 1-3 cm. Na pozostałym obszarze pozostanie około 5 cm śniegu.
W przyszłym tygodniu zrobi się bardziej śnieżnie. Niemal wszędzie będzie leżeć 10-15 centymetrów białego puchu, na wyżynach do 20 cm, a w północnych województwach do 30-40 cm. Zdecydowanie najwięcej puchu tradycyjnie spadnie w górach.
Chociaż nic nie wskazuje na to, aby opady miały być rekordowe, a śnieg miałby sięgać kolan, to jednak biorąc pod uwagę ostatnie łagodne zimy, z całą pewnością będzie to najbardziej śnieżny okres na tle poprzednich lat i trzeba się z tym liczyć.
Jak duży będzie mróz?
Od razu uspokajamy, że pojawiające się w mediach minus 30 stopni w żadnym razie nie dotyczy całego kraju. Temperatury będą odpowiadać tym, które znane są nam z poprzednich podobnych spływów arktycznego powietrza.
W najcieplejszym momencie dnia na zachodzie mróz będzie kilkustopniowy, w centrum do minus 5 stopni, a na wschodzie do minus 10 stopni. Lokalnie możliwe są większe spadki temperatury o kilka stopni.
Mroźniej będzie nocami i o porankach, jednak wyłącznie przy wolnym od chmur niebie, gdy promieniowanie ciepła w przestrzeń kosmiczną będzie największe. Wtedy w większości regionów kraju odnotujemy kilkanaście stopni mrozu, a na wschodzie minus 20 stopni lub lekko poniżej.
30 stopni mrozu spodziewamy się jedynie lokalnie na terenach okołogórskich, zwłaszcza w kotlinach sudeckich i karpackich, gdzie panuje specyficzny mikroklimat. Tam spadki temperatury o wschodzie słońca mogą być imponujące, ale nie rekordowe, bo zdarzały się one wielokrotnie na tle historii.
Źródło: TwojaPogoda.pl