Ekstremalnie ciepła zima w Europie, w tym również w naszym kraju, ma sporo korzystnych stron dla przeciętnego Kowalskiego. Jednak są też niekorzystne oblicza tego zjawiska, a mianowicie skala postępujących zmian klimatycznych. Okazuje się jednak, że aż tak źle nie jest, jakby się mogło wydawać.
Za sprawą nadzwyczaj aktywnych układów niskiego ciśnienia panujących nad północnym Atlantykiem i Pacyfikiem, w stronę krajów położonych w strefie klimatu umiarkowanego, pchane są bardzo ciepłe masy powietrza. To one zapewniają, że w Europie zima jest niezwykle łagodna.
Co jednak dzieje się z zimnym powietrzem zwykle zalegającym na Arktyką, a które zimą tradycyjnie spływa w naszym kierunku przynosząc fale mrozów? Za sprawą silnej Oscylacji Arktycznej wir polarny stanowił dla niego swoistą barierę blokującą go nad obszarami polarnymi.
Co prawda w ostatnim czasie zimnym masom udawało się spłynąć np. nad Amerykę Północną i Azję, ale były to fale krótkotrwałe i niewielkie. Dzięki temu niskie temperatury panujące w Arktyce, w styczniu oscylujące w pobliżu normy wieloletniej, a na Grenlandii nawet o 1 stopień niższe od normy, spowolniły topnienie lodu.
Powierzchnia morskiej pokrywy lodowej, która w marcu zwykle osiąga największy zasięg na tle całego roku, jest nieco większa niż średnia z lat 2001-2010, co więcej, tak dużej nie notowano aż od 11 lat! Ma w tej chwili 14,7 miliona kilometrów kwadratowych. Dla porównania rekord dla połowy lutego jest o milion kilometrów kwadratowych mniejszy.
Niemal pewne jest, że w tym sezonie rekord nie zostanie pobity. To dobra wiadomość, ale tylko na krótką metę, ponieważ w przyszłym sezonie może być zupełnie inaczej. Kolejne rekordy nie padają bowiem rok po roku, lecz w odstępie kilku lat.
Gdyby zasięg lodu morskiego zmniejszał się z roku na rok sukcesywnie, już dawno Arktyka wczesną jesienią byłaby od niego wolna. Jednak jest to proces wahający się. W jednym sezonie lodu jest więcej, a w innym mniej. Te wahania bywają bardzo duże, nawet o ponad milion kilometrów kwadratowych. W tym sezonie jest go niewiele, ale w przyszłym może być znacznie więcej.
Trend jednak nie ulega zmianie. W ciągu ostatnich 30 lat pokrywa lodowa w Arktyce w okresie swojego maksimum (marzec) zmniejszyła się o cały 1 milion kilometrów kwadratowych. We wrześniu ubiegłego roku, gdy zasięg lodu osiągał doroczne minimum, był najmniejszym od 7 lat.
Naukowcy jeszcze kilka lat temu byli zdania, że pierwszy dzień, w którym Ocean Arktyczny będzie wolny od lodu, zdarzy się już w latach 30., choć ostatnio wydaje się to coraz mniej prawdopodobne. Natomiast w okresach zimowo-wiosennych nie należy spodziewać się całkowitego ustąpienia lodu przynajmniej w ciągu następnych 100 lat.
Źródło: TwojaPogoda.pl / NSIDC.