FacebookTwitterYouTubeIstagramRSS

Dzieje się nad Polską. Prawdziwe burze śnieżne, na Bałtyku sztorm, a w górach huraganowy wiatr

Za sprawą cyklonu Fabian mieszkańcy niektórych regionów północnej połowy naszego kraju mają do czynienia z prawdziwą burzą śnieżną. Z kolei na Bałtyku szaleje sztorm, a wysoko w górach huraganowy wiatr przekracza 160 km/h.

Fot. Piotr Wojakowski / TwojaPogoda.pl
Fot. Piotr Wojakowski / TwojaPogoda.pl

Sobota (4.01) przynosi nam bardzo niespokojną pogodę, która na przeważającym obszarze kraju objawia się porywistym wiatrem i opadami. Wędruje nad nami chłodny front atmosferyczny, za sprawą którego temperatura obniża się, a deszcz miejscami przechodzi w śnieg.

Najbardziej niebezpiecznym zjawiskiem jest jednak silny wiatr, który osiąga na nizinach od 50 do 70 km/h. Najmocniej dotychczas wiało nad morzem, gdzie w Świnoujściu dmuchało do 80 km/h, w Rozewiu do 83 km/h, a w Darłowie do niemal 100 km/h.

Wysoko w górach szaleje huragan. Na szczycie Śnieżki, najbardziej wietrznej góry w Polsce, porywy osiągały nawet 167 km/h. Wieje tak mocno, że ratownicy górscy odradzają wyjść na szlaki do czasu ustania wichury, która może z łatwością spychać ze szlaku w przepaść. Nie warto ryzykować.

Strażacy już kilkadziesiąt razy interweniowali przy usuwaniu z dróg, chodników i posesji połamanych gałęzi, najczęściej na Pomorzu, ale także na okołogórskich terenach Śląska. Na szczęście nie ma poważniejszych szkód, nikt też nie został ranny.

Prawdziwe burze śnieżne

Najpierw na północy, a następnie także w centrum, na wschodzie i południu zaczął prószyć śnieg, pogarszając warunki drogowe. Miejscami zmiana deszczu w śnieg przebiegała gwałtownie. Tak właśnie było lokalnie na Pomorzu, Kujawach, Warmii i północnym Mazowszu, gdzie niebo przecięły błyskawice.

W Trójmieście przeszła prawdziwa burza śnieżna. W godzinach południowych zachmurzyło się, zaczął padać deszcz, a po chwili mieszkańcy usłyszeli kilka donośnych grzmotów, po których deszcz przeszedł w śnieg, miejscami sypiący gęsto. Temperatura spadła o 4 stopnie w kilkanaście minut.

Większość z nas uważa, że burze zdarzają się tylko latem, a to dlatego, że do ich powstania potrzebne jest ciepło. Jest to jednak błędne wyobrażenie. Nazwa „burza śnieżna” nie wzięła się tylko i wyłącznie z potrzeby określenia intensywności opadów śniegu, lecz przede wszystkim po to, aby podkreślić, że w tym samym czasie, gdy występuje śnieżyca dochodzi do wyładowań atmosferycznych, czyli po prostu burzy.

Zasada powstawania zimowych burz śnieżnych jest niemal identyczna jak burz w porze letniej, kiedy to z chmury burzowej o nazwie Cumulonimbus pada ulewny deszcz i wyłaniają się błyskawice. Jednak zimą na wysokości kilku kilometrów nad ziemią temperatury są ujemne, więc kropelki wody tworzące ulewny deszcz mają postać śnieżynek i w takiej formie opadają potężnymi ilościami na ziemię, powodując śnieżyce.

Bijące pioruny powstałe w skutek różnicy temperatur nad powierzchnią ziemi, potęgują zjawisko, które wówczas nazywane jest już nie śnieżycą a burzą śnieżną. Tak, jak latem, burze śnieżne bywają groźne w skutkach, ponieważ może im towarzyszyć porywisty wiatr, a w krótkim czasie może spaść nawet kilkanaście centymetrów śniegu, o ile nie więcej.

Zimowe burze charakteryzują się donośniejszymi grzmotami. To efekt niskiej temperatury, w której fale dźwiękowe poruszają po krzywej, w różnych kierunkach i odbijają się od wielu przedmiotów. W ten sposób docierają do obserwatora z wielu stron i są wzmocnione. Jako, że poruszają się wolniej, dłużej też słychać dudnienie.

Letnimi popołudniami, w ciepłym powietrzu, fale dźwiękowe poruszają się zazwyczaj po linii prostej i są słabsze, bo docierają do obserwatora z jednego kierunku. W dodatku poruszają się szybciej niż zimą, więc grzmot szybko przemija.

Burze śnieżne nawiedzają Polskę prawie corocznie w grudniu, styczniu i lutym, głównie podczas przechodzenia głębokich układów niskiego ciśnienia lub związanych z nimi aktywnych chłodnych frontów atmosferycznych, którym towarzyszą porywiste wiatry i obfite opady.

Jeszcze ciepło, ale idzie chłód

Sobota (4.01) była ciepłym dniem, jak na styczeń. Termometry w najcieplejszym momencie, tuż przed przejściem frontu, osiągnęła przeważnie 4-5 stopni. Najcieplej było miejscami na Pomorzu, Ziemi Lubuskiej, Śląsku i w Małopolsce, nawet do 6-7 stopni.

Noc z soboty na niedzielę (4/5.01) przyniesie ochłodzenie, miejscami nieduży mróz, co oznacza, że to, co spadło za dnia na drogi i chodniki, zacznie zamarzać tworząc niebezpieczne oblodzenie. Kierowców uprzedzamy, że może być ślisko. Warto zwolnić, aby dojechać do celu bezpiecznie.

W niedzielę (5.01) wreszcie przejaśni się i rozpogodzi, ale w niektórych regionach kraju może też przelotnie poprószyć śnieg. Nie bądźcie więc zaskoczeni, gdy o poranku ujrzycie za oknem białe krajobrazy. Długo się one nie utrzymają, ponieważ w pełni dnia będzie delikatnie, ale jednak na plusie, na ogół od 1 do 3 stopni.

Źródło: TwojaPogoda.pl

prognoza polsat news