Przez zachodnie, północne i centralne regiony naszego kraju ciągnie się w środę (2.10) chłodny front atmosferyczny związany z niżem, który gości nad Warmią. W jego centrum ciśnienie spadło do 998 hPa. To za jego sprawą na przeszło połowie obszaru Polski jest pochmurno i deszczowo.
Opady przeważnie mają charakter ciągły oraz małe i umiarkowane natężenie. Od rana najwięcej deszczu spadło na zachodnim Pomorzu, nawet 15 mm. Jest nie tylko ponuro i mokro, ale też zimno. Termometry w strugach deszczu pokazują zaledwie od 8 do 10 stopni. Bez kurtki i parasola się nie obejdzie.
Kompletnie inna aura panuje na południowym wschodzie kraju, gdzie front jeszcze nie dotarł, dzięki czemu niebo jest niemal wolne od chmur i błękitne, a prażące słońce podnosi temperaturę. Miejscami w Małopolsce, na Podkarpaciu i Lubelszczyźnie na termometrach w cieniu są nawet 22-24 stopnie.
Mieszkańcy paradują w krótkich rękawkach, a niektórzy, zwłaszcza ci młodsi, wyjęli z szaf też krótkie spodenki, ciesząc się październikowym babim latem i korzystając z pięknej pogody, ile tylko mogą, bo niebawem także tam się ona załamie. Zachęcamy więc od odwiedzenia parku podczas powrotu z pracy lub szkoły, aby podziwiać barwy jesieni.
Deszcze nadejdą późnym wieczorem i będą bardzo obfite. W południowej części woj. podkarpackiego spadnie przez kilkanaście godzin nawet od 10 do 30 mm deszczu, a w górach nawet do 50 mm. Na bieszczadzkich połoninach niewykluczone są opady deszczu ze śniegiem.
W czwartek (3.10) już w całym kraju warunki pogodowe będą wyrównane, a więc będzie się chmurzyć, przelotnie padać, a termometry pokażą od 11 do 14 stopni. Babie lato przegra tym samym z jesienią, która wedrze się w nasze progi na dłuższy czas i będzie coraz mniej przyjemna.
Źródło: TwojaPogoda.pl