FacebookTwitterYouTubeIstagramRSS

Trump chce kupić Grenlandię. Po co mu lodowe pustkowie? To kraina pełna drogocennych skarbów

Świat obiegła elektryzująca wiadomość. Donald Trump chciałby odkupić Grenlandię od Danii. Niektórzy myślą, że to lodowa pustynia. Jednak prawda jest taka, że Dania nigdy się jej nie pozbędzie, bo największa wyspa świata może ją uczynić obrzydliwie bogatą.

Zdjęcie satelitarne Grenlandii. Fot. armap.org
Zdjęcie satelitarne Grenlandii. Fot. armap.org

Grenlandia to największa wyspa świata, 7-krotnie większa od Polski. Stanowi autonomiczne terytorium zależne Danii, które położone jest geograficznie w Ameryce Północnej, a historycznie i politycznie w Europie. Zamieszkuje ją zaledwie 56 tysięcy ludzi.

Wyspę niemal w 80 procentach pokrywa olbrzymi lądolód, drugi co do wielkości na świecie. W swoim sercu warstwa lodu i śniegu ma grubość około 3 kilometrów. Życie możliwe jest więc tylko na wybrzeżach, na obszarze 466 tysięcy kilometrów kwadratowych.

Właśnie tam rozrzucone są niewielkie osady zamieszkiwane głównie przez rybaków. W stolicy wyspy, mieście Nuuk, mieszka tylko nieco ponad 17 tysięcy ludzi, choć wytyczona z rozmachem powierzchnia miasta jest niemal o połowę większa niż Warszawy.

Ile kosztuje Grenlandia?

W ostatnich dniach o Grenlandii zrobiło się głośno za sprawą sensacyjnej wiadomości jednego z amerykańskich dzienników, który podał, że Donald Trump, prezydent USA, zamierza złożyć Danii propozycję nie do odrzucenia. Chce, aby sprzedała mu wyspę.

Osada na Grenlandii. Fot. Max Pixel.

Na razie nie wiemy za jaką sumkę, ale musiałaby być ona zawrotna. Jeśli ktoś myśli, że Grenlandia to lodowa pustynia, na której niczego ciekawego nie ma poza zapierającymi dech krajobrazami, ten bardzo się myli. To wyspa pełna skarbów, które spoczywają pod lodem, a które w przyszłości same się ujawnią.

Ten, kto je zdobędzie, może się stać obrzydliwie bogaty, nawet tak bardzo, jak arabscy szejkowie. W obliczu globalnego ocieplenia, które najszybciej postępuje właśnie w Arktyce, roztapiają się lodowce i lądolody. W ostatnich miesiącach naukowcy wielokrotnie alarmowali, że Grenlandia dosłownie się rozpływa.

Nic więc dziwnego, że światowym mocarstwom, które często ogłaszają wciąż to nowe plany walki ze zmianami klimatycznymi, tak naprawdę nie zależy na ich zatrzymaniu. Liczą na to, że puszczające lody umożliwią im dostęp do bogactw naturalnych, które są już w innych częściach świata na wyczerpaniu, ale nie w Arktyce.

Dania to śmiesznie miały kraj o łącznej powierzchni województwa mazowieckiego i opolskiego. W porównaniu z arktycznymi gigantami, Kanadą, USA i Rosją, tylko Grenlandia sprawia, że w przyszłości będzie się liczyć na arenie międzynarodowej.

Lodowiec Russella na Grenlandii. Fot. Wikipedia.

Dlatego jej oficjele ani myślą o oddaniu tej lodowej pustyni w ręce USA, za żadne pieniądze. W grę wchodzi co najmniej kilkanaście miliardów baryłek ropy naftowej, kilka bilionów metrów sześciennych gazu, a także mnóstwo drogocennych metali, w tym złota. Ostatnie badania wskazują, że mowa co najmniej o 9 gramach tego drogocennego kruszcu na tonę skały.

Nie pierwsza taka próba

To nie pierwsza próba odkupienia Grenlandii od Danii przez Amerykanów. Pierwszą próbę zaraz po drugiej wojnie światowej podjął Harry Truman, 33. prezydent USA. Zaoferował 100 milionów dolarów. Jeśli przeliczyć tę sumę biorąc pod uwagę inflację, to dzisiaj wyniosłaby ona 1,5 miliarda dolarów.

W 1867 roku, gdy USA odkupywały Alaskę od Rosji, zapłaciły 7 milionów ówczesnych dolarów, czyli jakieś 130 milionów według współczesnego przelicznika. Rosja chciała się jej pozbyć, bo uznawała półwysep za bezużyteczną lodowe pustkowie. Skoro Alaska to lodówka, dzisiaj zamieszkiwana przez 700 tysięcy ludzi, to co można sądzić o Grenlandii.

Rosjanie popełnili olbrzymi błąd oddając Ameryce obszar, który umożliwił im dostęp do skarbów Arktyki. Dania tego błędu nie powtórzy. Dawniej płacono za ziemię, a dzisiaj płacić trzeba za jej bogactwa naturalne, bo w dobie ich wyczerpywania się, cena rośnie nieustannie.

Gdyby wziąć pod uwagę ropę i gaz, w ilościach szacowanych przez amerykańskich geologów, Trump musiałby zapłacić Danii przynajmniej kilka bilionów dolarów. Jednak mimo tej wygórowanej ceny może się to okazać opłacalne, bo do czasu, gdy lądolód stopnieje na tyle, aby możliwy był dostęp do zasobów naturalnych, cena wielokrotnie się podniesie.

Surowa cena za złoża

Nikomu z nas nie leży na sercu, aby lądolód się roztopił, nawet w części. Według naukowców z Poczdamskiego Instytutu Badań nad Klimatem (PIK) aby wyspa stała się zupełnie wolna od lodu wystarczy wzrost średniej temperatury o 1,6 stopnia. Tymczasem modele klimatyczne pokazują, że przy obecnej emisji gazów cieplarnianych średnia temperatura może wzrosnąć do 2050 roku o ponad 2 stopnie.

To oznacza, że lada chwila rozpocznie się proces dążący do unicestwienia grenlandzkiego lodu. Naukowcy jednak uspokajają, że będzie on trwać nie kilkadziesiąt, lecz co najmniej 50 tysięcy lat. Nawet gdyby emisja dwutlenku węgla gwałtownie wzrosła i znacząco przekroczyła prognozy, nawet te najczarniejsze, to w ciągu 500 lat zniknęłaby 1/5 grenlandzkiego lądolodu, a całość za około 2 tysiące lat.

Gdyby hipotetycznie lód zniknął z największej wyspy świata w jednej chwili, np. za sprawą upadku dużej planetoidy, to nastąpiłoby podniesienie się poziomu światowych mórz aż o 7 metrów. Pod wodą znalazłoby się nie tylko wiele wysp Oceanii, lecz także najniżej położone kraje, zwłaszcza te w deltach największych rzek.

W Polsce w słonych wodach Morza Bałtyckiego zatopiłyby się nie tylko zabudowania Sopotu, Gdyni i Gdańska, ale również Szczecina i większości nadmorskich kurortów wypoczynkowych. Największy obszar uległby zalaniu na Żuławach, z Elblągiem na czele.

Źródło: TwojaPogoda.pl

prognoza polsat news