FacebookTwitterYouTubeIstagramRSS

Burze w Polsce są coraz bardziej niszczycielskie. Niestety, będzie tylko gorzej. Dlaczego?

Wiele ofiar, gigantyczne zniszczenia i kolosalne straty materialne. Z biegiem lat burze są w Polsce coraz gwałtowniejsze i kosztowniejsze. Czy to tylko okresowe zjawisko, które przeminie, czy też nowa rzeczywistość, do której musimy się przyzwyczaić?

Fot. Max Pixel.
Fot. Max Pixel.

Burze nie są zjawiskiem nowym, pojawiały się w Polsce od zawsze. Historyczne księgi wskazują, że bywały tragiczne w skutkach, bo wywoływały pożary, zmiatały zabudowania z powierzchni ziemi i zalewały całe obszary, zarówno dzisiaj, jak i setki lat temu.

Wiemy, jednak, że dawniej te najbardziej niszczycielskie zdarzały się rzadko, raz na dłuższy czas. Wynika to z faktu, że średnie temperatury w okresie letnim były niższe aniżeli obecnie. Jeśli więc przechodził front atmosferyczny i obniżał temperaturę, jej rozpiętość między przeciwległymi krańcami Polski nie była bardzo duża, a więc i zjawiska były słabsze.

Częstotliwość występowania burz w kolejnych sezonach zmienia się, czasem bardzo. Raz burz jest więcej, a raz mniej, jednak zakreśla się pewna tendencja, że o ile burz jako takich wcale nie musi przybywać, to znacznie wzrosła liczba tych najbardziej intensywnych, powodujących szkody.

Odwieczna walka ciepła i zimna

To właśnie nacieranie na siebie skrajnie różnych mas powietrza jest głównym sprawcą groźnych nawałnic. Następuje kolizja upalnego powietrza podzwrotnikowego, które przynosi nam temperatury nawet przekraczające 35 stopni w cieniu, z chłodniejszym nawet o 20 stopni powietrzem polarno-morskim, napływającym z zachodu i północy.

Duża ilość wilgoci w powietrzu i wysoka temperatura powodują gwałtowny rozwój chmur burzowych. Warunki do powstawania burz są jeszcze lepsze, gdy rozwoju chmur nie powstrzymują suche warstwy powietrza w górnych warstwach troposfery. Wierzchołki chmur burzowych mogą sięgać wtedy nawet powyżej 15 kilometrów, a przy tym produkować ogromne ilości deszczu i dużego gradu.

Wypiętrzają się liczne chmury burzowe, które łączą swe siły tworząc tzw. mezoskalowe układy konwekcyjne (MCS). Tak było chociażby w połowie sierpnia 2017 roku, które dwie doby z rzędu przechodziły w pasie od Dolnego Śląska przez Wielkopolskę i Kujawy po wschodnie Pomorze, za każdym razem powodują olbrzymie szkody.

Grad z 18 czerwca 2013 roku w Krajnie-Zagórze w woj. świętokrzyskim. Fot. Paulina Szlufik.

Burza wielokomórkowa miała kilkaset kilometrów średnicy i potrafiła w ciągu godziny generować ponad 50 tysięcy piorunów, wiatr przekraczający 100 km/h, opad rzędu powyżej 50 mm w mniej niż godzinę oraz grad o średnicy nawet 5 cm.

Atmosfera coraz wilgotniejsza

Z powodu zmian klimatycznych, a zwłaszcza systematycznego wzrostu średniej temperatury powietrza, zwiększa się wilgotność atmosfery. To sprawia, że chmury burzowe mają coraz to korzystniejsze warunki do niczym nieograniczonego rozwoju. Jeśli w przyszłości fale upałów będą coraz to silniejsze, z temperaturami często przekraczającymi 35 stopni, a po nich nadchodzić będzie większe ochłodzenie, nawet o ponad 20 stopni, to musimy się liczyć z potężnymi burzami.

Fot. TwojaPogoda.pl

Problemem są nie tylko znaczne przekroczenia średniej temperatury na plus, lecz również na minus. Fale upałów są coraz silniejsze, a następujące po nich fale ochłodzeń, coraz głębsze. W efekcie ścierają się ze sobą coraz bardziej zróżnicowane masy powietrza, stanowiąc swoiste paliwo dla burz.

Strażacy mają coraz więcej pracy

O coraz większej sile nawałnic mówią również strażacy, którzy prowadzą skrupulatne statystyki dotyczące swojej pracy w terenie. Okazuje się, że z biegiem lat wezwań do usuwania skutków nawałnic jest coraz więcej, a przez to podejmowane akcje są coraz kosztowniejsze. Już niemal połowa akcji strażackich związana jest ze skutkami gwałtownej aury, a będzie ich jeszcze więcej.

Fot. TwojaPogoda.pl

Intensywne opady deszczu i wichury nie są zjawiskami nadzwyczajnymi w tej szerokości geograficznej i klimacie. Takie zjawiska charakteryzują się też dużą dynamiką. Stąd też niekiedy trudno jest przewidzieć, czy burzom oraz wichurom będzie towarzyszył gwałtowny wzrost poziomu rzek. Nie ma państwa, które skutecznie walczyłoby z prawami natury. Możemy jednak ograniczyć skutki klęsk. Natomiast ważne jest budowanie świadomości, jak się zachować, żeby uniknąć ofiar - mówi serwisowi TwojaPogoda.pl Paweł Frątczak, rzecznik komendanta głównego Państwowej Straży Pożarnej.

Zmienia się rodzaj zniszczeń

Niegdyś największym zagrożeniem ze strony burz były pożary drewnianych zabudowań. Dzisiaj są to głównie ułamane gałęzie upadające na przechodniów, samochody i drogi oraz zerwane dachy i przerwy w dostawach prądu i innych mediów.

Fot. TwojaPogoda.pl

Od czasu wynalezienia piorunochronu i jego rozpowszechnienia się, w domach możemy się czuć znacznie bezpieczniej. Jednak przez lata zwiększyła się liczba ludności, samochodów, zabudowań, mamy też więcej dóbr materialnych, a co za tym idzie, wzrasta liczba strat.

Musimy się dobrze przygotować

Aby zwiększyć swoje bezpieczeństwo, trzeba nauczyć się właściwie reagować na zagrożenia ze strony zjawisk atmosferycznych. Należy śledzić prognozy pogody, nie bagatelizować ostrzeżeń, nawet jeśli mogą nam one pokrzyżować plany. Podstawowym błędem jest stawanie pod drzewem podczas burzy, aby schronić się przed deszczem.

Fot. Piotr Wojakowski / TwojaPogoda.pl

Piorun może uderzyć w drzewo i nas śmiertelnie porazić, wichura może zaś złamać gałąź i nas poranić. Nie warto też parkować samochodów w pobliżu drzew i studzienek kanalizacyjnych, jeśli zapowiadane są burze. Najbezpieczniej jest pozostać w murowanym budynku, z dala od okien.

W przyszłości będziemy musieli zwiększyć skuteczność systemów wczesnego ostrzegania przed gwałtownymi zjawiskami pogodowymi. Konieczne będą też zmiany w edukacji szkolnej, ponieważ wskazówki przekazane w młodym wieku, poskutkują lepszym przygotowaniem na starość.

Źródło: TwojaPogoda.pl / Państwowa Straż Pożarna.

Komentarze

prognoza polsat news