W zachodnich, centralnych i północno-wschodnich regionach naszego kraju jakiekolwiek opady ostatni raz widziano pod koniec marca. Od tego czasu minęły już 2 tygodnie. Tymczasem wegetacja ruszyła wcześniej niż w ostatnich latach, więc deszczówka jest uprawom bardzo potrzebna.
Rolnicy patrzą w niebo, ale mimo, że spowijają je niskie chmury, to jednak życiodajnego deszczu nie przynoszą. W ostatnim czasie trochę popadało głównie na północnym zachodzie, południu i południowym wschodzie. Były to jednak jedynie symboliczne opady deszczu i śniegu.
W takich miastach, jak Warszawa, Łódź, Wrocław, Poznań, Gorzów, Toruń, Bydgoszcz i Olsztyn, ostatnie krople deszczu spadły 28 marca. Rozpoczęła się tym samym posucha, która wraz ze wzrostem temperatur i nasilającym się parowaniem, będzie się potęgować.
Nic dziwnego, że wielu rolników, sadowników i ogrodników obawia się powtórki sprzed roku, gdy mieliśmy jedną z największych susz ostatnich kilkudziesięciu lat. Kosztowała nas ona kilka miliardów złotych, a jej skutki są odczuwane w gospodarstwach rolnych aż do tej chwili.
Gleba jest wyschnięta i spękana, poziom wód gruntowych obniżony, a perspektywa niedostatku opadów oznacza, że w początkowej fazie wegetacji upraw, gdy woda jest najbardziej potrzebna, będą pierwsze szkody.
Kiedy zacznie padać?
Prognozy, które jeszcze nie tak dawno były bardzo pesymistyczne, nieznacznie się polepszyły. W piątek (12.04) padać będzie głównie na południu i południowym wschodzie. W sobotę (13.04) pierwsze od 2 tygodni deszcze spadną m.in. na Warszawę, Łódź, Wrocław, Gorzów i Bydgoszcz. Do niedzieli (14.04) popada też w Poznaniu.
Najdłużej na opady poczekają mieszkańcy Olsztyna, ponieważ aż do poniedziałku (15.04). Sumy opadów w tych miastach będą bardzo niewielkie, przeważnie oscylujące w granicach od 1 do 3 mm. Dla porównania norma całego kwietnia wynosi od 30 do 50 mm. Spadnie więc tyle, co kot napłakał. W żadnym razie nie poprawi to sytuacji na polach.
Aż do końca przyszłego tygodnia najsłabiej i najrzadziej padać będzie w zachodnich i północnych województwach. Najczęściej i najobficiej z kolei padać będzie na południu, gdzie spadnie nawet powyżej 10 mm deszczu.
Z suszy w podtopienia
Szansa na większe zmiany w pogodzie będzie dopiero pod sam koniec miesiąca, kiedy nad Polską będą przechodzić bardzo wilgotne układy niżowe. Jeśli sprawdzi się najbardziej optymistyczny scenariusz, to spadnie nawet od 25 do 50 mm deszczu. Oznacza to, że w kilka dni nadrobiona zostanie norma opadów całego miesiąca.
Z jednej strony to korzystne zjawisko, ale trzeba się liczyć, że tak duże sumy opadów w krótkim czasie mogą się skończyć lokalnymi zalaniami, a na wyżej położonych obszarach wezbraniami rzek, potoków i strumieni, co może skutkować wystąpieniem ich z koryt.
Taka przeplatanka między okresami suchymi a mokrymi, to najgorszy typ pogody. Niestety, prognozy sezonowe wskazują na to, że kaprysy aury wiosną będą większe niż zazwyczaj, a zdecydowanie od tych sprzed roku, kiedy było monotonnie, bo ciepło, słonecznie i sucho.
Źródło: TwojaPogoda.pl