FacebookTwitterYouTubeIstagramRSS

Kula ognia w biały dzień mknęła po niebie nad Mazowszem. Niektórzy mówią, że to UFO. Zobacz nagrania

Do niecodziennego zjawiska doszło nad północnym Mazowszem, gdzie kamerki samochodowe zarejestrowały bardzo jasny obiekt mknący z zawrotną prędkością po niebie. Niektórzy internauci po zobaczeniu nagrań twierdzą, że to UFO. A jaka jest prawda?

Meteor nad Mławą. Fot. Piotr Woźniakiewicz / ArsLumen.pl / YouTube.
Meteor nad Mławą. Fot. Piotr Woźniakiewicz / ArsLumen.pl / YouTube.

Nasz czytelnik Arkadiusz przesłał nam nagranie ze swojej kamerki samochodowej, na którym widoczne jest nietypowe zjawisko. Filmik powstał w ubiegły piątek (8.02) około godziny 15:40 na wysokości Mławy, na północnych krańcach województwa mazowieckiego.

Obiekt musiał przelatywać przez ziemską atmosferę z bardzo dużą prędkością, przy tym kilkukrotnie rozbłysł, zanim ostatecznie zniknął. Choć internauci twierdzą, że mógł być to „latający spodek”, to jednak wyjaśnienie tego fenomenu jest o wiele bardziej prozaiczne.

Meteor nad Mazowszem - 8 lutego 2019

Jasny bolid (meteor) pojawił się 8 lutego 2019 roku na wysokości Mławy w woj. mazowieckim. Został sfilmowany przez kamerkę samochodową naszego czytelnika Arkadiusza Wiśniewskiego.

Opublikowany przez Twoja Pogoda Piątek, 15 lutego 2019

To oczywiście meteoroid, który miał najwyżej 1-2 metry średnicy i wszedł w ziemską atmosferę na wysokości kilkudziesięciu kilometrów. Meteor powstał, gdy skała przemieszczająca się z prędkością kilkudziesięciu tysięcy kilometrów na godzinę rozgrzała się do temperatury tysięcy stopni, co było efektem silnego sprężenia powietrza przed jej czołem.

Kosmiczna skała w następstwie tego zaczęła eksplodować i to kilkukrotnie, co objawiło się krótkotrwałym, znacznym pojaśnieniem obiektu. W trakcie tych wybuchów obiekt był na tyle duży, że otrzymał status bolidu, czyli masywniejszej postaci meteoroidu.

Niestety, na nagraniu nie widać jakim błyskiem spala się w atmosferze. Pierwszy raz widziałem coś takiego w biały, słoneczny dzień - opisuje nam to zdarzenie Arkadiusz Wiśniewski, autor nagrania.

Nie wiemy czy jakieś fragmenty meteoroidu zdołały dotrzeć do powierzchni ziemi w postaci meteorytu. Byłoby to możliwe, gdyby obiekt nie zwolnił tuż przed uderzeniem w grunt. Z nagrań, także od innych kierowców, wynika, że do końca poruszał się bardzo szybko.

Od pyłu aż po kilometrowe kolosy

Szacuje się, że każdego miesiąca na całym świecie pojawia się średnio 14 większych skał, których zanikanie w atmosferze jest widoczne gołym okiem. Zdecydowana większość materiału to dosłownie pyłek wielkości kilku milimetrów.

Czasem jednak zdarzają się większe bryłki, a im mają one większe rozmiary, tym bardziej spektakularnie prezentują się na niebie. Największy meteoryt Hoba odkryto w Namibii w Afryce. Spadł on prawdopodobnie około 80 tysięcy lat temu. Skała składa się w 84 procentach z żelaza. Można go podziwiać w muzeum w mieście Grootfontein.

Największy meteoryt znaleziony na Ziemi w Namibii w 1920 roku. Ma 60 ton. Fot. Max Pixel.

Najczęściej w ziemską atmosferę wlatują mniejsze skały, a im mniejsze, tym częściej. Średnio raz na 200 lat mamy do czynienia z planetoidą o średnicy 25 metrów, która jest niewiele większa od Meteoru Czelabińskiego.

Dwukrotnie od niej większa skała wchodzi w atmosferę raz na 2 tysiące lat. Jest ona na tyle duża, że nie jest w stanie w całości spłonąć, wobec czego uderza w ziemię. Jeśli spadnie na miasto, może je całkowicie zmieść z powierzchni. Jej upadek grozi też pożarami, ale na lokalną skalę.

Planetoidy o średnicy 150 metrów zdarzają się bardzo rzadko, raz na 30 tysięcy lat. Ich uderzenie w ziemię wyzwoliłoby energię porównywalną z wybuchem bomby wodorowej. Całkowicie uległby destrukcji obszar o rozmiarach województwa.

Skały wielkości 300 metrów wlatują w ziemską atmosferę jeszcze rzadziej, raz na 100 tysięcy lat i mogą zrównać z ziemią wszystko w promieniu 100 kilometrów, a poważne szkody poczynić na niemal tysiąc kilometrów.

Choć wydaje się to niemożliwe, to jednak uderzenie skały o średnicy zaledwie 600 metrów zniszczyłoby obszar całej Polski. Gdyby spadła do oceanu, wywołałaby tsunami, które zatopiłoby wszystkie miejscowości nadmorskie na jednej z półkul. Na szczęście tak duża planetoida pojawia się jedynie raz na 200 tysięcy lat.

Te największe kosmiczne skały, o średnicy kilku kilometrów, mogą równać z ziemią znaczne obszary. 1-kilometrowy obiekt poważnie uszkodziłby powłokę ozonową, sprawiając, że zabójcze promienie ultrafioletowe mogłyby zdegradować faunę i florę oraz stanowić zagrożenie dla ludzkiego organizmu. Kilka państw natychmiast zniknęłoby z powierzchni ziemi, a tony unoszącego się pyłu przysłoniłyby Słońce powodując przejściowe zmiany klimatyczne.

Artystyczna wizja planetoidy wchodzącej w ziemską atmosferę. Fot. Max Pixel.

Planetoida o średnicy 5 kilometrów, która spada na Ziemię raz na 30 milionów lat, wywołałaby masowe zniszczenia i mogłaby zagrozić istnieniu rodzaju ludzkiego. Raz na 100 milionów lat zdarza się obiekt o zawrotnej średnicy 10 tysięcy metrów. Ziemia na lata pokryłaby się pyłem, który spowodowałby katastrofalne w skutkach ochłodzenie klimatu i wymarcie 90 procent gatunków.

Meteoryt spadł na Mazurach

W Polsce pierwszy od 17 lat meteoryt spadł 30 kwietnia 2011 roku na gospodarstwo agroturystyczne we wsi Sołtmany niedaleko Giżycka w woj. warmińsko-mazurskim. O godzinie 6:06 kosmiczny „kamień” przebił zadaszenie budynku gospodarczego przerobionego na łazienki dla agroturystów. Na szczęście nikomu nic się nie stało, ale donośny huk postawił mieszkańców na równe nogi.

Fragmenty meteorytu „Sołtmany”, który spadł w 2011 roku na Mazurach. Fot. TwojaPogoda.pl

Gospodarze poszukując źródła zniszczeń znaleźli niewielki kamień rozbity na dwie części wielkości pięści. Wyróżniał się on kolorem i budową od innych kamieni, dlatego od razu pomyślano, że może to być meteoryt. Niedługo potem pierwszym od lat meteorytem żyła już cała Polska.

Naukowcy przez kilka miesięcy analizowali kawałki skał i ogłosili, że to meteoryt kamienny należący do chondrytów oliwinowo-hiperstenowych. Waży on 1066 gramów i pochodzi z pasa głównego planetoid znajdującego się między orbitami Marsa i Jowisza, a więc z odległości 500 milionów kilometrów od Ziemi.

Fragmenty meteorytu „Sołtmany”, który spadł w 2011 roku na Mazurach. Fot. TwojaPogoda.pl

Meteoryt obecnie znajduje się w kilku częściach. Jedną posiadają sami gospodarze, a dwie kolejne właśnie zostały przekazane przez nich Planetarium w Olsztynie i wystawione w gablocie w holu budynku. Na mniejszym kawałku meteorytu widoczny jest fragment skorupy obtopieniowej, powstałej podczas przejścia meteorytu przez ziemską atmosferę.

Deszcz meteorytów nad Poznaniem

Kosmiczne okruchy spadały na ziemie polskie w przeszłości wielokrotnie. Jedna z najstarszych naocznych obserwacji miała miejsce w 1277 roku w Krakowie, ale skały nie udało się odnaleźć.

Absolutnie najstarsze uderzenie meteorytu w obszar znajdujący się dzisiaj w granicach Polski, nastąpiło 5 tysięcy lat temu. Na terenie dzisiejszego Rezerwatu przyrody Meteoryt Morasko, położonego w północnej części Poznania, miał miejsce największy w Europie deszcz meteorytów.

Fragment meteorytu „Morasko”, który spadł w dzisiejszym Poznaniu 5 tysięcy lat temu. Fot. Maciej Męczyński.

„Łowcy meteorytów” Łukasz Smuła i Magdalena Skwirzewska z Opola największy meteoryt odnaleźli 8 października 2012 roku. Był to żelazny meteoryt o stożkowatym kształcie, o wadze 300 kilogramów, wysokości 50 cm, szerokości 40 cm i długości 71 cm. W najszerszym miejscu meteoryt ma obwód 2 metry.

Obecnie na całym świecie w zbiorach znajduje się około 30 tysięcy meteorytów różnej wielkości i ta kolekcja wciąż się powiększa.

Źródło: TwojaPogoda.pl

prognoza polsat news