FacebookTwitterYouTubeIstagramRSS

Przygoda na Alasce: Niesamowity lodowiec i wyścig psich zaprzęgów

Przez pół roku śledziliśmy losy dwóch młodych Polek ze Śląska, które postanowiły rzucić wszystko i wyjechać na Alaskę, aby spełnić swoje marzenie i żyć wśród dzikiej przyrody. Swojej podróży nie mogły nie zakończyć na tradycyjnym wyścigu psich zaprzęgów.

We wnętrzu lodowego tunelu lodowca Black Rapids. Fot. Joanna i Gabriela.
We wnętrzu lodowego tunelu lodowca Black Rapids. Fot. Joanna i Gabriela.

Tradycja psich zaprzęgów jest głęboko zakorzeniona w historii Alaski. Wykorzystywane do lokalnego transportu i codziennej pracy, w surowych alaskańskich warunkach, nie miały sobie równych. Znaczącą, choć słabo pamiętaną, rolę odegrały również podczas II wojny światowej, umożliwiając Eskimosom patrolowanie rozległych i surowych pustyń zachodniej Alaski.

Psie zaprzęgi, choć niegdyś niezastąpione, wraz z upływem czasu i postępem technologii odeszły w zapomnienie ustępując miejsca skuterom śnieżnym. O psich zaprzęgach i rozgrywających się co roku na Alasce wyścigach miałyśmy okazje posłuchać nieco więcej podczas przygotowywania żywności dla jednego z biorących udział w wyścigu maszerów.

Zamknięta próżniowo żywność dla maszerów. Fot. Joanna i Gabriela.

Zamknięte próżniowo bekon, lasagne i cheddar będą stanowić jego jedyny posiłek podczas startującego w marcu wyścigu Iditarod. Choć do wyścigu pozostało jeszcze sporo czasu, wszystko musiało być gotowe już przed 14 lutego. W połowie lutego samolot przetransportował wszystko do przygotowanych na trasie tzw. "checkpointów", gdzie podczas wyścigu zatrzymywać się będą wszyscy maszerzy.

W drodze do lodowca Black Rapids. Fot. Steven Miley / Joanna i Gabriela.

Alaska i jej klimat stwarzają idealne warunki do przeprowadzenia wyścigów psich zaprzęgów. Ostatnio zakończył się tysiąc-milowy Yukon Quest, biegnący od Fairbanks na Alasce do Whitehorse położonego na terytorium Yukonu w Kanadzie, a przed nami wspomniany wcześniej Iditarod Sled Dog Race.

Łańcuch górski Alaska. Fot. Joanna i Gabriela.

Pierwszy z kolei wyścig Iditarod został zorganizowany z inicjatywy Joe Redingtona Sr, którego celami były ochrona tradycji i kultury związanej z stosowaniem psich zaprzęgów i Alaskan husky oraz zachowanie historycznego szlaku Iditarod rozciągającego się pomiędzy Seward a Nome.

Kanion Red Rock. Fot. Joanna i Gabriela.

Od 1973 roku Iditarod zyskał sławę by aktualnie stanowić najbardziej popularny, najcięższy i najbardziej prestiżowy wyścig psich zaprzęgów na Alasce. Każdego roku, miasteczko Nome, w którym wyścig ma swój koniec zmienia się nie do poznania, a jego populacja wzrasta nierzadko o blisko 1000 osób.

Kanion Red Rock. Fot. Joanna i Gabriela.

Iditarod, nie bez powodu uznawany jest za najtrudniejszy z wyścigów. Ukończenie go wymaga nie tylko wielkiego wysiłku, ale i sporo doświadczenia więc dla amatorów nie ma tutaj miejsca. Każdy z maszerów ma inną taktykę, różne harmonogramy treningów, specjalne menu do karmienia psów i własne pomysły na opiekę nad nimi.

W drodze do lodowca Black Rapids. Fot. Joanna i Gabriela.

Zasady wyścigu są jasno uregulowane i każdy z uczestników zobowiązany jest je przestrzegać. Istnieją pewne elementy wyposażenia, które posiadać musi każda z drużyn tj. arktyczna parka, śpiwór, rakiety śnieżne, siekiera oraz karma i buty dla każdego z psa, aby uchronić ich łapy przed zranieniami. Warunkiem jest również ukończenie wyścigu z przynajmniej sześcioma psami.

Lodowiec Black Rapids. Fot. Joanna i Gabriela.

Strategia każdego z maszerów jest inna, jedni wolą działać w dzień, choć przeważająca większość, ze względu na niższe temperatury, wybiera noc. Na dłuższy sen nie ma co liczyć. Po tym jak w zeszłym roku padł rekord szybkości w ukończeniu wyścigu (8d 3h 40m 13s) maszerzy, by nie marnować czasu, przeznaczają na sen i odpoczynek zaledwie około 3 godzin na dobę.

Lodowiec Black Rapids. Fot. Joanna i Gabriela.

Na uwagę zasługuję fakt, że nad zdrowiem zarówno uczestników jak i, w szczególności, biorących udział w wyścigu psów, czuwa olbrzymi zespół medyczny oraz rzesza wolontariuszy. Zdrowie i życie stawiane jest na pierwszym miejscu, a najmniejszy szczegół może zadecydować o wyeliminowaniu z wyścigu.

Lodowiec Black Rapids. Fot. Steven Miley / Joanna i Gabriela.

Alaska to kraina, która nie została jeszcze do końca poznana. Nie ma tutaj wytyczonych szlaków turystycznych, a w przewodnikach na próżno szukać zdjęć miejsc, do których chciałoby się dotrzeć. Lodowiec Black Rapids mieści się około sześciu mil za rzeką Delta, płynącą wzdłuż Rihardson Highway. Zima i towarzyszący jej mróz stwarzają idealne warunki do eksploracji miejsc, które są nieosiągalne podczas innych pór roku. Tereny położone za rzeką Delta stanowią olbrzymi "plac zabaw" dla poszukiwaczy przygód i osób pragnących znaleźć się pośród prawdziwej dzikiej przyrody.

Lodowiec Black Rapids. Fot. Joanna i Gabriela.

Sześć miesięcy na Alasce minęło tak szybko, że ciężko nam w to uwierzyć. Z Alaski wyjeżdżamy z bagażem nowych doświadczeń, wieloma nowymi przyjaźniami i poczuciem, że już nic nie będzie takie samo jak kiedyś. Pół roku w zupełnie nowym dla nas środowisku, przyroda, której piękna nie można opisać słowami, ale przede wszystkim ludzie, których spotkałyśmy na swojej drodze.

Lodowiec Black Rapids. Fot. Steven Miley / Joanna i Gabriela.

Troska, opieka, bezinteresowna pomoc i ludzka życzliwość spotykały nas na każdym kroku. Przez dokładnie 176 dni nie spotkała nas żadna przykrość czy niebezpieczna sytuacja, każdy traktował nas jak bliską sobie osobę, której pomaga się nie z przymusu czy "bo tak wypada", lecz z potrzeby serca.

Lodowy tunel w lodowcu Black Rapids. Fot. Joanna i Gabriela.

Ilości dobrych słów, jakie usłyszałyśmy na temat Polski i Polaków, nie sposób podać, a poza znanymi cechami takimi, jak gościnność czy otwartość, Alaskańczycy zwracali uwagę na niesamowitą historię naszego państwa i hart ducha Polaków.

Lodowy tunel w lodowcu Black Rapids. Fot. Joanna i Gabriela.

Alaska odmieniła nasze życie na zawsze stając się jego nieodłączną częścią. Nie żegnamy się bo dobrze wiemy, że do domu trzeba wracać, a Alaskę traktujemy jak nasz drugi dom. Pragniemy podziękować całej redakcji portalu TwojaPogoda.pl za publikację naszych relacji oraz wszystkim czytelnikom za śledzenie naszych losów i wiele ciepłych słów. Pozdrawiamy. Joanna i Gabriela.

Choć przygoda na Alasce się kończy, nasza podróż trwa nadal. Pakujemy plecaki i ruszamy na wschód ku pięknej Kanadzie. Zainteresowanych naszymi dalszymi poczynaniami zapraszamy na naszego bloga na Facebooku... Zobacz bloga

Jeśli dopiero teraz zaczęliście śledzić losy naszych czytelniczek, to zobaczcie ich poprzednie relacje:

Relacja 1: Pierwsze spotkanie z naprawdę dziką przyrodą Alaski

Relacja 2: Autostopem nad ocean i łoś spacerujący po mieście

Relacja 3: Ocean daje żywność, ogrzewanie i... biżuterię

Relacja 4: Kąpiel w lodowatym oceanie i sztuka życia

Relacja 5: Pożegnanie z oceanem i wyprawa po choinkę

Relacja 6: Tradycyjne Święta i wyjątkowe witanie 2018 roku

Relacja 7: Pościg za pociągiem i chatka pośród głuszy

Być może ich wyjazd na przysłowiowy "koniec świata" i Was natchnie do podobnych podróży?

Źródło: TwojaPogoda.pl

prognoza polsat news