Media prześcigają się w określaniu anomalii pogodowej, która od kilkunastu dni nęka dziesiątki milionów mieszkańców Stanów Zjednoczonych i Kanady. Mówi się o bombie cyklonicznej, zimie stulecia, a nawet o śnieżnej apokalipsie. Można oczywiście sądzić, że takie określenia to przesada, jednak zdjęcia i filmy z oka żywiołu nie pozostawiają złudzeń, coś podobnego zdarza się naprawdę rzadko.
Zaczęło się od spływu nadzwyczaj mroźnej masy powietrza znad Arktyki, która dotarła aż do Florydy. Nie jest to nic nadzwyczajnego o tej porze roku, jednak po pierwsze takie fale chłodów trwają zazwyczaj krótko, około tygodnia, a po drugie temperatury nie są aż tak niskie. Tymczasem w ostatnich dniach w niektórych stanach notowano mrozy, jakich nie było przynajmniej od drugiej połowy dziewiętnastego wieku.
Teraz do mroźnego powiewu należy też doliczyć paraliżujące śnieżyce, które przyniósł wyjątkowo głęboki układ niskiego ciśnienia. Dotarł on nad wschodnie wybrzeże Ameryki Północnej, a w jego centrum ciśnienie spadło do zaledwie 955 hPa. Układ atmosferyczny, nazwany "bombą cykloniczną" zdarza się bardzo rzadko, bo średnio raz na 45-50 lat, zaś na wschodnim wybrzeżu USA raz na 25-30 lat.
Jest on wyjątkowy, ponieważ ciśnienie obniżyło się w nim w ciągu zaledwie jednej doby aż o 50 hPa. Cyklon nałożył się na okres tuż po superpełni Księżyca, a to spotęgowało przypływ sztormowy u wybrzeży takich stanów, jak np. Massachusetts. Poziom morza podniósł się tam nawet o 4,5 metra w porównaniu z tym, który uważany jest za normę. Niczego na taką skalę w historii tego stanu jeszcze nie obserwowano.
Do nadmorskich miejscowości wdarły się fale, które zatopiły budynki i drogi. Woda zamarzła tak szybko, że samochody uwięzione zostały w lodzie. Mieszkańcy nie mieli czym się ewakuować. Lodowe powodzie spowodowały pękanie rur oraz wstrzymanie dostaw wody i ciepła do domów.
W niektórych mieszkaniach temperatura spadła poniżej 5 stopni, a ludzie marzną na kość. Ostatnie bilanse władze mówią już o przeszło 25 ofiarach śmiertelnych. Fale lodowatego powietrza dotarły do Teksasu, Luizjany, Karoliny Południowej, Georgii, a nawet na Florydę. Jako że śnieg nie prószył tam od niemal 30 lat, to dzieci ujrzały go po raz pierwszy w swoim życiu.
Jeśli przejrzymy karty historii meteorologii natkniemy się na poprzedni równie paraliżujący układ niskiego ciśnienia atakujący wschodnie wybrzeże USA na początku stycznia 1989 roku. Co ciekawe, aura panująca w tym czasie w Polsce była bardzo zbliżona do tego, co mamy obecnie, a więc zupełny brak zimy.
Nie jest to jedynie zbieg okoliczności, bowiem rozkład niżów i wyżów jest podobny do tego sprzed 29 lat. A jak pamiętamy zima z przełomu 1988 i 1989 roku była jedną z najcieplejszych w powojennej historii Polski. Jeśli cała zima ma być do niej zbliżona, to nie mamy dobrych wieści dla Amerykanów.
Źródło: TwojaPogoda.pl / NOAA / Twitter.