Już ponad 8 tysięcy razy strażacy interweniowali przy usuwaniu połamanych i powalonych drzew oraz zabezpieczaniu uszkodzonych dachów. Jeśli wybieracie się w podróż lub jesteście w jej trakcie, to zachowajcie szczególną ostrożność, ponieważ drzewa upadają na drogi, niektóre z nich są zablokowane.
W miejscowości Siemidarżno koło Trzebiatowa na zachodnim Pomorzu mężczyzna jadący samochodem zbyt późno zauważył powalone przez wichurę drzewo na drogę. Jego auto uderzyło z impetem w konar. Mężczyzna zginął na miejscu. To pierwsza ofiara orkanu Grzegorz w Polsce, ale nie ostatnia. W miejscowości Dobrzeń Wielki na Opolszczyźnie gałąź spadła na samochód. Kierowca zginął, a pasażer jest ranny. W sumie rannych zostało 16 osób, w tym 6 strażaków.
Skutki wichury usuwa 32 tysiące strażaków. Uszkodzone są 1100 budynków, w tym ponad 850 mieszkalnych. W szczytowym momencie bez prądu pozostawało 300 tysięcy odbiorców. Wichura połamała lub powaliła ponad 5 tysięcy drzew, przy tym uszkadzając kilkaset samochodów. Najwięcej szkód jest na Śląsku, w Małopolsce, na Ziemi Lubuskiej i w Wielkopolsce.
>>> Zobacz relację na żywo z orkanu Grzegorz
Centrum niżu od poranka po wczesne popołudnie przemieszczało się nad Zatoki Gdańskiej przez Żuławy, Warmię i Mazury po Podlasie, gdzie ciśnienie spadło do 972 hPa. Z kolei najmocniej wiało na zachodzie, południu i w centrum kraju, w porywach do 70-90 km/h. Jednak miejscami wiatr był jeszcze mocniejszy, zwłaszcza podczas lokalnych burz. Na stacji IMGW we Wrocławiu o godzinie 7:00 podmuch osiągnął aż 115 km/h, a godzinę wcześniej w Poznaniu i o 9:30 w Krakowie 104 km/h. Jeszcze mocniej wiało w górach, na Śnieżce w Karkonoszach do 180 km/h, a na Kasprowym Wierchu w Tatrach do 137 km/h.
Poza połamanymi drzewami, zerwanymi dachami i uszkodzonymi samochodami, doszło też do poważniejszych incydentów. W Świnoujściu na terminalu LNG uszkodzeniu uległa suwnica na dachu jednego ze zbiorników na gaz, która z kolei uszkodziła rurociąg służący do opomiarowania zbiornika. Doszło do niewielkiego uwolnienia się gazu odparowanego do atmosfery. Na szczęście nikomu z pracowników nic się nie stało.
W Warszawie wichura zerwała fragment dachu z Centrum Zdrowia Dziecka, a deszczówka zaczęła się dostawać do środka budynku, powodując zalanie wyższych pięter. Konieczna okazała się ewakuacja młodych pacjentów na niższe piętra. Żadne dziecko i lekarze nie ucierpieli.
Co nas jeszcze czeka?
Na zachodzie, południu i w centrum kraju wiatr zaczął już wyraźnie słabnąć, jednak to jeszcze nie koniec wichur. Tym razem czekają one mieszkańców wschodnich regionów. Wieczorem, w nocy z niedzieli na poniedziałek (29/30.10) oraz w poniedziałek (30.10) do południa porywy mogą osiągać tam 70-80 km/h, a lokalnie nawet do 90-100 km/h.
Pamiętajmy, że każdy wiatr przekraczający 70 km/h może potencjalnie powodować szkody materialne, a więc przede wszystkim łamać drzewa, uszkadzać dachy i linie energetyczne. Unikajmy więc podczas wichur przebywania w pobliżu drzew i parkowania pod nimi samochodów. Ograniczmy też wychodzenie z domu do niezbędnego minimum, a jeśli musimy wyjść, to zachowajmy ostrożność.
Podczas wichur oraz zarówno przed nimi, jak i po nich, spodziewamy się opadów deszczu, które będą miały charakter ciągły oraz przelotny, chwilami też duże natężenie. Szczególnie mocno padać będzie podczas lokalnych burz. Wówczas deszcze mogą być połączone z gradem. Do początku tygodnia spadnie przeważnie od 15 do 25 mm deszczu, a lokalnie do 35 mm. Znacznie większe opady są spodziewane w górach.
Na nizinach od nocy z niedzieli na poniedziałek (29/30.10), wraz ze spadkiem temperatury w pobliże zera, deszcz może zacząć przechodzić w deszcz ze śniegiem i w sam deszcz. Krajobrazy mogą się lokalnie zabielić, ale na krótko. Największe prawdopodobieństwo pierwszych opadów śniegu w tym sezonie obejmuje Kaszuby, Warmię, Mazury, Suwalszczyznę i Podlasie.
W tym czasie, gdy na nizinach będzie obficie padać deszcz, w górach spodziewamy się intensywnych opadów śniegu przy podmuchach wiatru mogących przekraczać 150 km/h. Przyrost pokrywy śnieżnej może wynieść przeszło 30 cm. Najwięcej śniegu przybędzie w wyższych partiach Tatr, nawet o pół metra. Oznacza to bardzo silne zawieje śnieżne, które mogą ograniczać widoczność niemal do zera.
Po śnieżycach zapewne ratownicy górscy podniosą stopień zagrożenia lawinowego, który w Tatrach utrzymuje się na najniższym, pierwszym poziomie. Do czasu stabilizacji pogody, zalecamy nie wychodzenie na górskie szlaki.
Silny wiatr z północy będzie powodować cofkę na całym wybrzeżu. Może więc dochodzić do lokalnych wezbrań na rzekach i podtopień. Szczególnie zagrożone będą Żuławy. Wiatr osłabnie, a sytuacja związana z cofką zacznie się poprawiać dopiero we wtorek (31.10).
Źródło: TwojaPogoda.pl