FacebookTwitterYouTubeIstagramRSS

Afera wiatrakowa: Zielone certyfikaty to przekręt wart miliardy

Ciemna strona ekologii. "Farmy wiatrowe powstawały w niejasnych okolicznościach, towarzyszyły im niekorzystne dla skarbu państwa umowy. Każdy dzień działania farm wiatrowych to olbrzymie straty dla koncernów energetycznych" - informuje tygodnik "Sieci".

Fot. Pexels.com / Sam Forson.
Fot. Pexels.com / Sam Forson.

Energetyka wiatrowa w naszym kraju rozwija się od początku lat 90. ubiegłego wieku, kiedy to pierwszy wiatrak stanął przy Elektrowni Wodnej w Żarnowcu na Pomorzu. Jednak dopiero w ostatnich latach nastąpił jej prawdziwy rozkwit. Jak podaje Polska Sieć Elektroenergetyczna łączna moc farm wiatrowych przekroczyła 5000 MW, co oznacza wzrost rok do roku aż o 35 procent.

Jednak wiatraki, które kojarzą nam się z ekologią i dbaniem o środowisko naturalne, mają również swoją ciemną stronę, którą prześwietlili dziennikarze tygodnika "Sieci". Okazuje się, że przekręty, za którymi stoją ich właściciele, spowodowały już straty dla skarbu państwa rzędu miliardów złotych. Jak to możliwe?

"System zielonych certyfikatów energii to stosowany w różnych krajach mechanizm wspierania produkcji energii elektrycznej ze źródeł odnawialnych: wiatru, promieniowania słonecznego, biomasy. Sprzedawcy energii elektrycznej (np. Enea, Energa Obrót, Tauron Sprzedaż) mają, w uproszczeniu, obowiązek pozyskania części swoich zasobów właśnie ze źródeł odnawialnych lub uiszczenia opłaty zastępczej, swoistej kary, na rachunek Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Jednocześnie zielone certyfikaty to dobra zbywalne, którymi inwestorzy handlują na Towarowej Giełdzie Energii. W sierpniu 2017 roku miesięczna cena zielonych certyfikatów za megawat energii wynosi 29,12 złotych. Rok wcześniej, w lipcu, cena ta wynosiła 92,71 złotych. W 2012 roku ceny sięgały nawet kilkuset złotych. Tendencja spadkowa była do tej pory niepowstrzymana. Tymczasem państwowe spółki płacą nierzadko prawie 300 złotych za każdy pozyskany megawat energii. Takie umowy zostały zawarte przed 2013 roku. Zgodnie z ich założeniami cena świadectw pochodzenia jest stała. Czy nikt nie przewidział, że w perspektywie kilku lat ceny świadectw mogą spadać? Bliższe prawdy wydaje się jednak stwierdzenie mówiące, że ktoś na długie lata zabezpieczył, naszym kosztem, interesy zielonych potentatów. Przemijają z wiatrem pieniądze, które mogłyby każdego dnia zasilać i wspierać sferę budżetową. Skarb państwa jest bowiem znaczącym właścicielem koncernów energetycznych" - informują dziennikarze "Sieci".

Fot. TwojaPogoda.pl

"Zielone certyfikaty to przekręt na miarę afery FOZZ. Wyciekają miliardy i wszystko przeprowadzono w białych rękawiczkach" - mówi dziennikarzom "Sieci" wysoko postawiony pracownik jednej ze spółek energetycznych.

Do sprawy odniósł się też Daniel Obajtek, prezes Grupy Energa. W rozmowie z "Sieci" zapowiedział, że sprawa powinna być bezwzględnie wyjaśniona, być może powinna zostać powołana sejmowa komisja śledcza.

Nowelizacja ustawy o OZE

Zaledwie kilka dni temu prezydent Andrzej Duda podpisał nowelę ustawy o Odnawialnych Źródłach Energii (OZE), która dla przeciętnego Kowalskiego oznacza oszczędności, a dla właścicieli farm wiatrowych większe koszty.

Zgodnie z nowelizacją cena energii dla przeciętnego Kowalskiego spadnie z około 3 do 1 złotego, a to oznacza w skali roku oszczędności dla nas wszystkich o około 30 złotych. Inaczej będzie w przypadku np. właścicieli farm wiatrowych, którzy będą musieli sprzedawać energię znacznie taniej. Szacuje się, że niektórzy z nich mogą stracić nawet 30-40 procent swoich zysków.

Miażdżący raport NIK

Krzysztof Kwiatkowski, prezes Najwyżej Izby Kontroli (NIK), przedstawił w ubiegłym roku sejmowej komisji infrastruktury informacje na temat lokalizacji elektrowni wiatrowych. Przeprowadzono 70 kontroli w 51 urzędach gmin i 19 starostwach powiatowych.

Fot. TwojaPogoda.pl

Okazało się, że w aż 90 procentach kontrolowanych gmin zgoda miejscowych władz na lokalizację elektrowni wiatrowej uzależniona była od sfinansowania dokumentacji planistycznej albo darowizny na rzecz gminy.

Tymczasem prawo przewiduje, że taki wydatek, jak opracowanie planu, powinien być pokryty z budżetu gminy. Takie działania mogły być źródłem konfliktu interesów między preferencjami inwestorów a interesami gmin i społeczności lokalnych.

Na tym jednak nieprawidłowości się nie kończą, bo mieszkańcy nie byli dostatecznie informowani o tym, że w ich sąsiedztwie planowana jest budowa wiatraków. Ich nieobecność na spotkaniach z inwestorami, miała automatycznie oznaczać zgodę na realizację inwestycji.

Kolejny zarzut NIK dotyczył sposobu badania poziomu hałasu, który produkowany jest przez wiatraki. Zgodnie z przepisami mierzono hałas przy niskiej wietrzności, a więc przy wietrze o prędkości poniżej 20 km/h. Jednak jak wiadomo, im większa jest prędkość wiatru, tym na większe odległości przenoszony jest dźwięk.

Jak wykazują badania, największe natężenie hałasu występuje przy wietrze o sile 40 km/h. Przepisy były więc na tyle dziurawe, że wychodziły naprzeciw oczekiwaniom inwestorów. Jakby tego było mało, to jeszcze przepisy w ogóle nie uwzględniały badania występowania infradźwięków i efektów stroboskopowych, co mogło mieć poważne konsekwencje dla okolicznych mieszkańców.

Fot. TwojaPogoda.pl

Najwyższa Izba Kontroli skierowała do właściwych organów szereg wniosków w celu uspójnienia przepisów oraz zabezpieczenia interesów społeczności lokalnych. W trakcie posiedzenia Komisji Infrastruktury w pełni zapoznali się z nimi posłowie.

Farmy wiatrowe ocieplają klimat?

Według naukowców, którzy swoje wnioski opublikowali na łamach pisma naukowego "Nature Climate", turbiny zmieniając energię kinetyczną wiatru w prąd, wpływają na wymianę powietrza między ziemią i atmosferą, zaburzają naturalny transfer energii i wilgoci.

To ma być przyczyną zaobserwowanego wzrostu temperatur. Naukowcy przeanalizowali dane pochodzące z satelitów meteorologicznych z lat 2003-2011 ze stanu Teksas, gdzie mieszczą się cztery z największych farm wiatrowych na świecie, w których jest łącznie ponad 2350 turbin.

Większość z nich została skonstruowana w latach 2005-2008, co pozwoliło badaczom na zaobserwowanie zmian niemal na żywo. Zanotowano wzrost średniej temperatury o 0,72 stopnia na dekadę w porównaniu do rejonu, gdzie farm takich nie ma. To tyle, o ile ocieplił się klimat w skali globalnej od czasu rewolucji przemysłowej. Wzrost temperatury największy jest nocą, gdy ziemia oddaje ciepło do atmosfery.

Źródło: TwojaPogoda.pl / wsieciprawdy.pl

prognoza polsat news