Kadr z filmu ukazującego uderzenie pioruna w drzewo w Holandii.
Poniższe nagranie można określić mianem "bliskiego spotkania trzeciego stopnia z piorunem". Bardzo rzadko udaje się bowiem sfilmować uderzenie błyskawicy aż tak blisko osoby polującej z telefonem w ręku na efektowne ujęcie burzy. O tym, jak niebezpiecznie jest wychodzić nawet przed dom podczas burzy, przekonał się mieszkaniec Holandii.
Piorun niespodziewanie, bez żadnego ostrzeżenia, uderzył w drzewo znajdujące się kilkanaście metrów od niego, tuż za przydomowym ogródkiem, po drugiej stronie uliczki. Na nagraniu nie widać dokładnie, gdzie uderzył piorun, dopiero analiza nagrania klatka po klatce ujawnia, że błyskawica strzeliła w drzewo, a gigantyczna energia spłynęła po korze do ziemi.
Na końcu z kory uniósł się dym. Wszystko trwało ułamek sekundy, nie sposób było tego zobaczyć gołym okiem. Blask pioruna, który miał zaledwie średnicę kciuka, był oślepiający, do tego stopnia, że kolejne zdjęcia składające się na film były prześwietlone.
Jeśli macie głośniczki lub słuchawki, to oglądając filmik koniecznie je włączcie, ponieważ całość obrazu dopełnia dźwięk. W momencie uderzenia pioruna nie było słychać charakterystycznego dźwięku grzmotu, czyli długiego pomruku, lecz szybki, ale donośny, przypominający raczej serię z karabinu aniżeli uderzenie pioruna.
Dzieje się tak dlatego, że uderzenie następuje blisko nas, więc fala dźwiękowa nie zdąża się rozproszyć, a tym samym ulec deformacjom. Na nagraniu słyszymy trzaski, dalej od tego miejsca można było usłyszeć silny huk, a jeszcze dalej tradycyjny pomruk.
Jako, że temperatura pioruna sięga aż 30 tysięcy stopni powoduje gwałtowne i krótkotrwałe rozprężenie powietrza, po ustąpieniu którego spadek napięcia i temperatury powoduje odgłos grzmotu. Wyładowanie trwa dziesiąte, a nawet setne części sekundy. Jeśli myślimy, że tuż przed uderzeniem pioruna uda się nam uskoczyć lub schronić, jesteśmy w błędzie.
Osoby porażone nawet o tym nie wiedziały, po prostu nagle urwał się im film i obudziły się w szpitalu. Niestety, wielu w ogóle się nie obudziło. Piorun to gigantyczna energia, w przybliżeniu około miliarda dżuli za sprawą których 100-watowa żarówka może się świecić przez 3 miesiące.
Holender miał nie lada szczęście, bo piorun w każdej chwili mógł na niego przeskoczyć. Jeszcze większym szczęściarzem okazał się kierowca samochodu przejeżdżającego obok feralnego drzewa dosłownie 4 sekundy wcześniej. Piorun mógłby uszkodzić w aucie elektronikę, ale kierowcy nic by się nie stało, bo wnętrze samochodu to klatka Faradaya, po zewnętrznej części której energia spływa do ziemi, gdzie się rozładowuje, nie wnikając do wnętrza.
To właśnie dlatego samochód jest podczas burzy jednym z najbezpieczniejszych miejsc, a drzewo zdecydowanie najniebezpieczniejszym. Dlatego niech Wam nigdy nie przyjdzie do głowy stawać pod drzewem chroniąc się podczas burzy przed deszczem.