FacebookTwitterYouTubeIstagramRSS

Trwa sprzątanie po nawałnicach, a już nadciągają następne

Po wczorajszych burzach, które przetoczyły się nad południowymi i centralnymi regionami Polski, wiele miejscowości było podtopionych, a tysiące odbiorców nie miało prądu. Dzisiaj chwila odpoczynku, a jutro kolejna fala burz, które znów mogą być niszczycielskie.


Nawałnica w Zabrzu w woj. śląskim. Fot. Krzysztof Ciepłowski.

Od jakiegoś czasu mamy prawdziwą pogodową karuzelę, której końca nie widać. W niedzielę (4.06) z zachodu na wschód kraju wędrowały opady deszczu, którym miejscami na południu i w centrum towarzyszyły burze. Najbardziej gwałtowne okazały się one na Górnym Śląsku, Ziemi Łódzkiej, Kielecczyźnie i Mazowszu.

W tym pierwszym regionie w krótkim czasie spadło tak dużo deszczu, że doszło do licznych podtopień. Najwięcej interwencji podjęli strażacy z Zabrza i okolic, gdzie ponad 50 razy wyjeżdżali, aby odpompowywać wodę z dróg, posesji i zabudowań, a także usuwać z dróg połamane drzewa.

Konary zrywały linie energetyczne, trakcję tramwajową i uszkadzały samochody. Jedno drzewo upadło na gazociąg, powodując jego rozszczelnienie. Na szczęście nikomu nic się nie stało, skończyło się tylko na ewakuacji okolicznych mieszkańców.


Powalone przez wiatr drzewo w Zabrzu w woj. śląskim.

Przez jakiś czas nieprzejezdna była droga krajowa nr 88, łącząca Zabrze z Gliwicami i Bytomiem. Silny wiatr zerwał dachy z kilku budynków. Za każdym razem była to dla miejscowej ludności kosztowna tragedia.

Burze za pomocą wichur i ulew poczyniły szkody niemal we wszystkich regionach województwa śląskiego, oszczędziły jedynie regiony północno-zachodnie. Również po opuszczeniu Górnego Śląska nawałnice dawały się we znaki.

W środkowych i środkowo-wschodnich regionach kraju wichury łamały drzewa i uszkadzały dachy na budynkach, a ulewny deszcz powodował zalania. W sumie 6 tysięcy odbiorców nie miało prądu. Całe szczęście nie odnotowano ofiar.

W poniedziałek (5.06) odpoczniemy od gwałtownych zjawisk. Przez cały dzień będzie się przejaśniać i rozpogadzać, nie powinno padać. Jednak uspokojenie aury potrwa krótko, raptem jeden dzień.

We wtorek (6.06) znów czekają nas burze i ulewne deszcze. Tych najbardziej gwałtownych zjawisk spodziewamy się w południowej połowie kraju, a zwłaszcza na Śląsku, w Wielkopolsce, Małopolsce, na Podkarpaciu i Ziemi Łódzkiej.

Tam w ciągu jednej godziny może spaść do 30-50 mm deszczu, przez co możliwe są lokalne podtopienia dróg i zabudowań. Grad może mieć średnicę do 3-5 cm i uszkadzać dachy zabudowań, karoserie samochodowe i uprawy. Porywisty wiatr, osiągający do 90-100 km/h, może dodatkowo zrywać linie energetyczne i łamać gałęzie.

Jednak zagrzmieć i popadać może niemal wszędzie. Na pierwszy ogień pójdą województwa południowe i zachodnie, a najpóźniej deszcze dotrą na północny wschód, bo dopiero wieczorem. Termometry w najcieplejszym momencie dnia pokażą od 21-23 stopni na północnym zachodzie do 27-28 stopni na południu i południowym wschodzie.

Burze wrócą w środę (7.06), ale tylko do regionów zachodnich i krańców wschodnich, będą też słabe. Przyniosą jednak ze sobą kolejną porcję deszczu, która z pewnością złagodzi posuchę, która miejscami zaczęła się pojawiać chociażby w Wielkopolsce.

prognoza polsat news