Pączki na krzewie otoczone lodem w Wielkanoc. Fot. TwojaPogoda.pl
W sklepach, na ulicach i w autobusach tematem rozmów numer jeden jest pogoda. Wielu nie może uwierzyć, że w Wielkanoc czy też w drugiej połowie kwietnia może padać śnieg. Zawodzi ich pamięć, bo ostatnio miało to miejsce zaledwie 2 lata temu, a jeszcze wcześniej 4 lata temu.
W kwietniu 2013 roku nie tylko było biało, ale też mroźno i to przez całą dobę. Tym razem mróz w pełni dnia nam nie grozi, a to właśnie wyznacznik tego, że nie wróciła do nas prawdziwa zima, lecz tylko jej akcenty.
Tegoroczna zima zakończyła się wyjątkowo wcześnie, bo już pod koniec lutego. Wtedy też ostatecznie roztopiła się ciągła pokrywa śnieżna i ustąpił całodobowy mróz. Później w niektórych regionach kraju pojawiały się jeszcze zimowe akcenty, ale na krótko.
Kwietniowy śnieg oblepił forsycję. Fot. Instagram / @mspietka.
Marzec już od samego początku okazał się bardzo ciepły. Termometry wielokrotnie przekraczały 15 stopni. Najcieplejszy okazał się jednak koniec miesiąca, gdy odnotowaliśmy pierwsze w tym roku przekroczenie 20 stopni. Było nie tylko bardzo ciepło, ale też słonecznie i sucho. Ostatecznie marzec zapisał się wśród czterech najcieplejszych w okresie powojennym.
Temperatury maksymalne były wyższe od normy nawet o kilkanaście stopni, co można śmiało nazwać wielką anomalią. W Warszawie w marcu tylko trzy noce i poranki przyniosły temperatury ujemne. Dla porównania norma to ujemne temperatury przez całą pierwszą i drugą dekadę miesiąca z hakiem. W sumie powinno być ponad 20 nocy z mrozem. W rzeczywistości było ponad 7-krotnie mniej.
Wyjątkowo ciepła i pogodna aura przeciągnęła się również na początek kwietnia. W większości regionów naszego kraju termometry pokazały w cieniu 20 stopni, a w Małopolsce nawet 26 stopni! W Warszawie 2 kwietnia odnotowano 24 stopnie, po raz pierwszy w tym dniu w historii pomiarów.
Cieszyliśmy się wcześniejszą nawet o 2 tygodnie eksplozją wiosny fenologicznej, czyli tej obserwowanej w świecie flory. Z dnia na dzień na naszych oczach kwitły kwiaty i krzewy, zieleniła się trawa. I kiedy wiosna była już u nas pełną gębą, nagle jak grom z jasnego nieba nadeszło wielkie ochłodzenie.
Naprawdę jest tak zimno?
Zaczęły się codzienne opady deszczu, krupy śnieżnej, gradu i śniegu, a także lokalne burze, porywiście też wiało. Odczuwalnie było nam chłodno, ale w znacznej mierze nasze subiektywne odczucie wynikało z porównywania kwietnia do nadzwyczaj ciepłego marca, który okazał się cieplejszy niż niejeden kwiecień.
Statystyka klimatyczna, która opiera się na twardych danych pomiarowych, a nie na subiektywnym odczuciu, które różni się diametralnie u każdego z nas, okazała się bezlitosna. Średnia temperatura w tych dniach utrzymywała się w normie, mimo iż mogliśmy odczuwać to jako nietypowy chłód.
Wykres temperatur w Warszawie. Czerwona krzywa - średnia dobowa maksymalna w kwietniu 2017, zielona krzywa - średnia dobowa w kwietniu 2017, niebieska krzywa - średnia dobowa minimalna, czerwona prosta - średnia dobowa maksymalna wieloletnia, zielona prosta - średnia dobowa wieloletnia, czerwona prosta - średnia dobowa minimalna wieloletnia, czerwone punkty - rekordy maksymalne, niebieskie punkty - rekordy minimalne. Dane: pogodaiklimat.ru
A jaka jest norma wieloletnia? Dla przełomu drugiej i trzeciej dekady kwietnia wynosi ona na przeważającym obszarze kraju od 3-4 stopni w nocy i o poranku (temperatura minimalna) do 14-15 stopni po południu (temperatura maksymalna).
W ostatnich dniach to się zmieniło. Ochłodziło się jeszcze bardziej, a podczas Świąt i po nich w różnych regionach kraju zaczął prószyć śnieg. Obecnie w centrum i na południu kraju leży go bardzo dużo, bo nawet kilkanaście centymetrów, co na drugą połowę kwietnia jest anomalią.
Tegoroczna wiosna jednak mija od samego swojego początku pod znakiem pogodowych anomalii. Najpierw na przełomie marca i kwietnia było o kilkanaście stopni cieplej niż być powinno, co jednak przyjęte zostało przez nas z otwartymi ramionami, a teraz zupełna tego odwrotność, a więc temperatury o kilkanaście stopni niższe niż powinny być wobec normy, co już wywołuje u nas skrajnie pesymistyczne odczucia.
Tymczasem zapominamy, że kwiecień zgodnie ze staropolskim przysłowiem to miesiąc przeplatania się zimy z latem, a więc tak samo, jak może być wyjątkowo ciepło, tak też mogą nadciągać fale bardzo zimnego powietrza.
Anomalie średniej temperatury dla kwietnia w latach 1951-2016 w Polsce w stosunku do średniej dla wielolecia 1971-2000 oraz wartość trendu. Serie zostały wygładzone 10-letnim filtrem Gaussa (czarna linia). Dane: IMGW.
Łagodna zima i wczesna wiosna zasugerowały nam, że jest to nowa norma, do której oczywiście szybko się przyzwyczailiśmy. 20 stopni w cieniu nie uznaliśmy za tak poważną anomalię, jak obecne chłody, a przecież to ciepło jest bardziej nietypowe o tej porze roku niż chłód i śnieg.
Od mrozu aż po upał
To wcale nie jest wszystko, na co stać powietrze arktyczne. Znajdujemy się w bardzo uprzywilejowanej pozycji, bo mogłoby być znacznie zimniej i o wiele bardziej śnieżnie. Na tle historii pomiarów meteorologicznych rekordy mrozu dla pierwszego tygodnia kwietnia w Warszawie i Wrocławiu wynoszą minus 5 stopni.
Może trudno w to uwierzyć, ale 5 kwietnia 1929 roku w Siedlcach na Mazowszu zmierzono prawie minus 20 stopni. Niegdyś zimy potrafiły trzymać aż do maja, a kwiecień był tylko kolejnym miesiącem zimowym, z daleką perspektywą do wiosny.
Jednak kwietnie bywają też bardzo gorące. Ostatni taki mieliśmy zaledwie 5 lat temu. 28 kwietnia 2012 roku w Słubicach w woj. lubuskim odnotowano oficjalnie 32 stopnie. Rekordy ciepła wszech czasów posypały się w wielu miastach, a my rozmarzyliśmy się o lecie.
Wszystko przez cyrkulację
Źródłem tego, jaką mamy wiosnę, jest cyrkulacja powietrza, która może zmieniać się wielokrotnie nawet w perspektywie tygodnia. Stąd też kwiecień rozpoczął się ekstremalnie ciepło, a po niecałych 2 tygodniach mamy ekstremalne zimno.
Ciepłe początki wiosny to zasługa napływu mas powietrza zwrotnikowych z południa. Jeśli panuje pogodny stacjonarny wyż, to również powietrze polarno-morskie z biegiem dni może się ogrzać na tyle, aby zrobiło się naprawę ciepło.
Jednak, gdy wiatr zmienia kierunek na północny i zaczyna wiać znad Arktyki, to temperatura gwałtownie spada. W dzień może się chmurzyć i padać, zaś noce są pogodne, nawet bezchmurne. To sprzyja nocnemu promieniowaniu ciepła z ogrzanego za dnia gruntu w przestrzeń kosmiczną, a tym samym dużym dobowym wahaniom temperatury.
Teraz mamy właśnie do czynienia z tym drugim przypadkiem cyrkulacji, gdy do Polski napływa powietrze, którego źródłem są obszary arktyczne. Dzieje się tak dlatego, że nad Wyspami Brytyjskimi panuje potężny wyż, a w pasie od Włoch po Morze Czarne rozciągają się niże. Cyrkulacja więc układa się z północy na południe, przeciwnie niż jeszcze tydzień temu.
Zanim arktyczna masa do nas dociera, ogrzewa się na Półwyspem Skandynawskim za sprawą coraz dłuższego dnia i operowania promieni słonecznych. Gdyby tak się nie działo, to temperatura mogłaby u nas spadać o porankach nawet do minus 20 stopni.
Fala chłodów spłynęła nie tylko nad Polskę, lecz większą część Europy, aż po wody Morza Śródziemnego. Jest nietypowo zimno, w wielu miejscach sypie śnieg, którego nie widziano nawet od 2 miesięcy. Nagły powrót zimy poprzedziły ponad 20-stopniowe temperatury.
Kiedy wróci upragniona wiosna?
Cyrkulacja ma to do siebie, że może się jeszcze zmienić wielokrotnie. Panujące obecnie chłody sprawią, że tegoroczny kwiecień wśród najcieplejszych się nie zapisze. Obecnie jest na najlepszej drodze do miana najchłodniejszego w najlepszym wypadku od 2013 roku, a może nawet od 2003 roku, który był ostatnim chłodnym kwietniem.
A co wynika z prognoz? Zdecydowane ocieplenie czeka nas od początku przyszłego tygodnia. Wrócą wówczas dwucyfrowe temperatury maksymalne. Najcieplej koniec kwietnia zapowiada się na wschodzie Polski, gdzie niewykluczone, że ujrzymy na termometrach w cieniu powyżej 20 stopni.
Źródło: