Mieszkańcy południowych i południowo-wschodnich regionów naszego kraju mieli do czynienia z trąbami powietrznymi od czasów pierwszego osadnictwa. Pojawiały się one zwłaszcza w porze letniej, a ludność zupełnie nie potrafiła ich przewidywać, a co dopiero sobie z nimi radzić. Żywioł w kilka chwil odbierał ludziom dobytek, często również życie.
Jeden z najbardziej przerażających opisów nadejścia trąby powietrznej pochodzi z 1822 roku z miejscowości Zagórzany, które położone jest niedaleko Gorlic we wschodniej części województwa małopolskiego. Relacja z tego zdarzenia jest niezwykle cenna dla badaczy tych zjawisk, ponieważ zawiera mnóstwo szczegółów.
Wiemy przede wszystkim, że tornado pojawiło się 12 maja o godzinie 16:00. W dzisiejszych czasach sezon na te zjawiska trwa od kwietnia do września, więc blisko 200 lat temu było podobnie. Godzina wystąpienia zjawiska też należy do najczęstszych, bo trąby najchętniej formują się późnymi popołudniami, gdy po gorącym dniu chmury burzowe osiągają swoje apogeum.
Skąd wiemy, że była to trąba powietrzna, a nie np. zwykła wichura? Autor nazywa to zjawisko "bałwanem jakimś wichrowym czarnym". Słowo "bałwan" pochodzi oczywiście znad morza, gdzie nazywa się nim spiętrzone fale morskie podczas sztormu. Autor, zapewne nigdy wcześniej nie widząc trąby powietrznej, nie miał pod ręką bardziej oczywistego porównania. Dzisiaj stosujemy słowo trąba, bo kształt leja przypomina nieco budowę trąbki do grania.
Po kolejnym opisie nie mamy już żadnej wątpliwości, że o tornado, a nie o wichurze mowa: "z największą szybkością opada niby z obłoków w dół i znowu w jednej minucie podnosi się w górę". Z dalszej części opisu dowiadujemy się, że trąba powietrzna zmiotła z powierzchni ziemi 14 domów, uniosła wóz należący do kowala, który porzuciła w polu, następnie uderzyła w folwark, gdzie zabiła kilka zwierząt, po czym popędziła w kierunku lasu i tam powaliła dziesiątki drzew. Ludzie niemal mdleli ze strachu i rozpaczy.
Po tornadzie przyszła potężna ulewa, która zatopiła wiele domów. Autor porównuje ją niemal do biblijnego potopu. Szczegółowy opis zamieszczamy poniżej w oryginalnej pisowni:
Dzień 12ty Maia roku tego, w tey okolicy iednym osadom z gradobicia, drugim z ulew, innym z wichru i nawałnicy, stał się szczególnieyszą, dotąd niesłychaną i okropną widownią potężney w swoich skutkach natury: mianowicie w Zagorzanach iedney do Hrabstwa Kobylańskiego JJ.WW. Wielkopolskich należącey włości. Tu w tym dniu natura w powietrzokręgu dała się uczuć prawie ze wszystkich swoich dla ziemian nayszkodliwszych pocisków.
Już o pierwszey popołudniowey godzinie zdawała się zapowiadać wiosce tey cios okropny, kiedy ciemnobłękitne straszne chmury na zachodzie w wielkiey obszerności pokazywać, i z cięgłym grzmotem tu zbliżać się zaczęły. - W tey nadzwyczayney trwodze mieszkańcy tuteysi zozstrzygnienia losu z niecierpliwością całych trzy godzin oczekiwać musieli. Dopiero o 4tey godzinie bałwan iakiś wichrowy czarny (była to tak zwana trąba powietrzna) iakby poprzednik i poseł tuż tuż nastąpić maiącego wielkiego nieszczęścia z naywiększą szybkością pada niby z obłoków w dół i znowu w iednej minucie podnosi się w górę.
W tym momencie chmury dawniey nieznacznie się zbliżające, teraz poczęły z naywiększą szybkością a większem jeszcze dla przytomnych podziwieniem okropnie iakby walczyć pomiędzy sobą; lecz niestety! razem i ogromnym tu rzucać gradem z początku w kształcie kurzego iaia, potem iakby ośmiołutowemi czworograny.
Tu dopiero ostatnia wszystkiemu zdawała się dobiiać godzina! brzęk okien, gruchotanie dachów naymocniejszym gontem okrytych, zniweczenie drzew owocowych i wszystkich ziemiopłodów, okropne błyskawice, grzmoty ustawicznie biiących piorunów, płacz dzieci, rozpacz młodszych, ięki i narzekania starych - to wszystko w najwyższą i nayoboyętnieyszego człowieka wprawiało trwogę i odurzenie.
Nie dosyć na tem, nadzwyczayny wicher iakby czarny tuman między lasem i wsią wszczęty, a w wysokości najwyższey wieży kościelney od zachodu ku wschodowi poniżey kościoła tuteyszego lecąc, naprzód uderzył na odosobniony od wsi domek, z którego w mgnieniu oka dach z powałą zrzuciwszy, drugi dom o dwadzieścia sążni odległy rozerwał i wielką wierzbę powalił, wziąwszy kierunek cokolwiek uboczny od małego ku wielkiemu wschodowi, napadł na 14 domów i stodół wieyskich i takowe całkowicie zniszczył a ieden dom lubo całkiem, bez naymniejszego ludzi w nim przy piecu stoiących uszkodzenia, z przyciesiami wywrócił, daley na dom kowala uderzył, ten rozerwał, iwóz nowokuty porwawszy w powietrze, na pańskie zaniósł niwy, z którego porozrzucane koła dopiero dnia następnego znalezionemi zostały.
Natarł potem tenże wicher na folwark Jaśnie Wielmożnych Hrabstwa Wielkopolskich, i tak z pomieszkania ekonomicznego połowę dachu, ze szpichlerza cały, z folwarku połowę a ze staien całkiem zerwał i te zruynował zupełnie, zabiwszy dwie szuki stadniny - w gumnie zaś stodoły, medzy któremi iedna była nowa, z murowanymi filarami, zupełnie zburzył - daley co tylko napadł, nic się mocy iego nie oparło; stoletnie lipy, iako też odwieczne dęby, w iedney powalił minucie, tym sposobem 30 morgów lasu z białą od grady zrównał ziemią, z początku poiedyńczo tylko łamiąc drzewa a potem i naraz całe kładąc morgi, a na dobitek, ażeby pokonane już od niego zawady, i z tychże iuż na ziemi leżące szczątki, całkiem nawet nie znaydowały się na powierzchni ziemi, nastąpiła wielka ulewa która to wszystko a omało, że i niektóre domy wraz z ludźmi w bezdenną powodzi nie pochłonęła przepaść.
>>> Taki był klimat w Polsce w dziewiętnastym wieku
Do historycznych zapisków dotarli Anna i Krzysztof Kusiak, którzy prowadzą Regionalny Blog Historyczny, na którego łamach opisują pogodę i klimat panujący na obszarze, gdzie Pogórze Karpackie przechodzi w Beskid Niski, a więc na dzisiejszym pograniczu województwa małopolskiego i podkarpackiego. To specyficzny zakątek, bo zamieszkiwany przez dwie kultury: polską i łemkowską, gdzie mieszkali wyznawcy aż trzech obrządków.
Opracowanie: Źródło: www.z-pogranicza.blogspot.com