FacebookTwitterYouTubeIstagramRSS

Tajemnicze światła nad drogą nr 45. Kierowcy przez lata brali je za UFO. Teraz zagadka została rozwiązana

W latach 60. grupka nastolatków zaobserwowała tajemnicze świetliste kule. Wzięli je za UFO, o czym powiadomili miejscową policję. Zjawisko obserwowano później wielokrotnie, jednak na rozwiązanie jego zagadki trzeba było czekać aż 44 lata.

Fot. Max Pixel.
Fot. Max Pixel.

Paulding to miejscowość położona w amerykańskim stanie Michigan. Zasłynęła w 1966 roku, kiedy, jak sądzono, doszło do manifestacji obcej cywilizacji. Na południe od miejscowości, w kierunku strumyku Bluff biegnie dawna droga nr 45. Jej część przechodzącą przez obszar leśny rozebrano, a w jej miejscu pociągnięto linię energetyczną.

Na samym końcu tego korytarza, między drzewami, mieszkańcy wielokrotnie obserwowali świetliste kule, zastanawiając się czym one są. Na ich temat zrodziło się bardzo wiele legend. Zgodnie z najpopularniejszą miała to być latarnia hamulcowego, który zginął podczas próby zatrzymania pociągu, który niegdyś tamtędy jeździł. To właśnie dlatego widok świateł jeżył włosy na głowie.

Dopiero w 2010 roku studenci z Politechniki Michigan postanowili raz na zawsze rozprawić się z tą zagadką. W eksperymencie wykorzystano lornetki i teleskopy. Udało się zbliżyć obiekt w momencie, gdy zaczął świecić. Jako że zjawisko wystąpiło zanim zapadł całkowity zmrok, uwieczniono skąd pochodzi źródło światła. Wówczas wszystko stało się jasne, a mit manifestujących się kosmitów, prysnął.

Co zaobserwowali studenci i ich wykładowcy? Blask reflektorów należących do samochodów przemierzających z północy na południe autostradę nr 45. Dlaczego nikt wcześniej nie wpadł na pomysł, że mogą to być światła samochodów? Ponieważ z punktu obserwacyjnego, droga po której poruszają się samochody, nie powinna być w ogóle widoczna... zobacz na mapie

Świetlista kula wzdłuż dawnej drogi nr 45. Fot. YouTube / Michigan Technological University.

Znajduje się ona w odległości od 5 do 8 kilometrów, w dodatku w obniżeniu terenu. W jaki więc sposób można zaobserwować światła, skoro nie może być ich widać? Otóż za ten fenomen odpowiedzialna jest inwersja temperatury, to samo zjawisko, które sprawia, że u stóp gór bywa znacznie zimniej niż na górskich szczytach.

Dzieje się tak wówczas, gdy przy bezwietrznej aurze zimne powietrze, które jest ciężkie, zaczyna opadać. Ponad nie wślizguje się lżejsze powietrze ciepłe. Wówczas dochodzi do odwrócenia się tradycyjnego pionowego rozkładu temperatury, który znany nam jest z lekcji geografii.

Po zbliżeniu za pomocą teleskopu udało się uwiecznić samochody. Fot. YouTube / Michigan Technological University.

W przypadku Paulding jest podobnie. Zimne powietrze wieczorami, nocami i o porankach opada w obniżeniach terenu, m.in. nad potokiem Bluff, a nad nie wślizguje się cieplejsza masa. Światła samochodów, ulegają załamaniu w górę, dokładnie na granicy zimnego i ciepłego powietrza.

To właśnie dlatego obserwatorzy widzą miraż w postaci świetlistych kul, które w rzeczywistości znajdują się znacznie niżej, pod linią horyzontu. Podczas inwersji masy powietrza mogą się ze sobą wielokrotnie mieszać na różnych pułapach, stąd światła zmieniając swój kształt i blask, jakby poruszały się i pulsowały. Zdarzało się obserwować kule świecące na niebiesko i czerwono, za którymi stoją syreny radiowozów.

Inwersja temperatury była wielokrotnie w przeszłości, jak i także dzisiaj, twórcą zaskakujących zjawisk optycznych, które zwykle tłumaczone są manifestacją kosmitów, a przecież za pomocą zasad fizyki można wyjaśnić zdecydowaną większość z nich.

Źródło: TwojaPogoda.pl / Michigan Technological University.

prognoza polsat news