FacebookTwitterYouTubeIstagramRSS

Drzemał przez prawie 300 lat, a teraz budzi się i zagraża Europie

Na Islandii budzi się wyjątkowo niebezpieczny wulkan Öræfajökull, który ostatnio raz dawał o sobie znać blisko 300 lat temu. Jeśli wybuchnie, może pokryć wyspę grubą warstwą popiołów. Jednak konsekwencje mogą dotknąć także kontynentalną Europę.

Fot. Pxhere.
Fot. Pxhere.

Lokalne media na Islandii nazywają wyspę "beczką prochu", ponieważ ostatnio pobudkę z długiego snu przejawiało tam kilka niebezpiecznych wulkanów. Jednak tym zdecydowanie najgroźniejszym jest Öræfajökull, który drzemie od 1728 roku, a więc od równo 290 lat.

Pierwsza obserwacja, która wskazała, że z wulkanem dzieje się coś niepokojącego, poczyniona została przez pilota. Zauważył on formujący się lodowy kocioł o średnicy 1 kilometra. Kolejne obserwacje ujawniły, że kaldera wulkanu zapadła się o około 20 metrów. Następnie zaczęły się formować kolejne kotły w lodzie.

Lokalizacja wulkanu Öræfajökull na Islandii. Fot. Wikipedia.

W ostatni piątek (9.02) rejon wulkanu nawiedziło trzęsienie ziemi o sile M3.6, które było dotąd najpotężniejszym od kiedy uruchomiono stację pomiarową w 1976 roku. Wstrząsy ziemi to dla naukowców kolejna wskazówka, że wulkan budzi się ze snu.

Jako, że wulkan w spisanej historii wybuchał regularnie co około 300 lat, naukowcy sądzą, że kolejna erupcja jest już nieunikniona. Pytanie tylko brzmi, czy będzie ona równie potężna, co poprzednie. Erupcja z pierwszej połowy osiemnastego wieku osiągnęła 4. stopień w 7-stopniowej skali eksplozywności wulkanicznej. Jeszcze wcześniejsza erupcja z 1362 roku była silniejsza, dochodziła do 5. stopnia.

Wulkan Öraefajökull spoczywa pod lodowcem Vatnajökull. Fot. Kristinnstef / Wikipedia.

Nie prowadzono wtedy tak szczegółowych zapisów, jakie dzisiaj są standardem. Nie było też satelitów meteorologicznych, ani samolotów. Wiemy natomiast, że popioły przemierzały nawet tysiące kilometrów i opadały na Skandynawię, Grenlandię, a nawet Irlandię.

Jeśli erupcja będzie również duża, jak w 2010 roku wulkanu Eyjafjallajokull, lub nawet większa, to znów może dojść do paraliżu ruchu lotniczego nad Islandią, północnym Atlantykiem i kontynentalną Europą. 8 lat temu z powodu popiołów odwołano aż 100 tysięcy lotów, na lotniskach koczowało 10 milionów podróżnych, co kosztowało europejską gospodarkę aż 5 miliardów euro.

Na tle przeszłości gigantyczne erupcje islandzkich wulkanów pokrywały popiołami część Europy, doprowadzając do klęsk głodu, a nawet wojen. Trudno przewidzieć, jak wyglądałby scenariusz tak gigantycznych skutków erupcji na Starym Kontynencie w dzisiejszych czasach.

Te najczarniejsze scenariusze przewidują, że tony popiołów spowijające niebo mogłyby doprowadzić do wulkanicznej zimy, spadku temperatury, skażenia środowiska i śmierci wielu ludzi i zwierząt. Skutki tego kataklizmu odczuwalibyśmy przez wiele lat.

Źródło: TwojaPogoda.pl / Icelandic Met Office.

prognoza polsat news