FacebookTwitterYouTubeIstagramRSS

45 stopni mrozu i 1,5 metra śniegu. "To jak początek epoki lodowej"

Satelita meteorologiczny uwiecznił zjawisko, które internautom do złudzenia przypomina początek epoki lodowej. Miliony Kanadyjczyków i Amerykanów przeżywają ostry atak zimy. Temperatura spadła do minus 45 stopni, a śniegu jest po same pachy.

Zdjęcie satelitarne rejonu amerykańskich Wielkich Jezior podczas zjawiska "efektu jezior". Fot. NASA.
Zdjęcie satelitarne rejonu amerykańskich Wielkich Jezior podczas zjawiska "efektu jezior". Fot. NASA.

Europejczycy cieszą się łagodną zimą, która póki co siarczystego mrozu nam jeszcze nie przyniosła, a jeśli pojawia się śnieg, to w niewielkich ilościach. Nadzwyczaj ciepło jest nie tylko w Europie, ale też w Azji. Wielka arktyczna lodówka tym razem otworzyła swoje drzwiczki w stronę Ameryki Północnej.

Lodowate masy powietrza zaczęły spływać najpierw nad Kanadę, a obecnie już nad znaczny obszar Stanów Zjednoczonych. Zgodnie z prognozami do końca roku fale nietypowych chłodów sięgną wybrzeży Zatoki Meksykańskiej, a nawet Karaibów. Niemal w całej Kanadzie temperatura spada poniżej minus 25 stopni, lokalnie dobijając do minus 45 stopni.

Tak wygląda parking w mieście Erie w Pensylwanii. Fot. Twitter / @saymooresam.

Przy porywistym wietrze aura mrozi krew w żyłach, ponieważ odczuwalna temperatura spada nawet do minus 50 stopni. Tęgie arktyczne mrozy poprzedzają śnieżyce, które w ostatnim czasie najbardziej dały się we znaki mieszkańcom brzegów amerykańskich Wielkich Jezior.

Mroźne powietrze napływając nad dużo cieplejszą powierzchnię jezior, o temperaturze w okolicach zera, zaczyna się gwałtownie ogrzewać, a para wodna unosząca się z jezior ulega skropleniu, jak w gotującym się garnku. Wygląda to tak, jakby jeziora dymiły. Zjawisko to spektakularnie prezentuje się na zdjęciach satelitarnych.

Przypomina to kadry z filmu "Pojutrze", ponieważ dymiące jeziora wyglądają tak, jakby były w całości zamarznięte. Nic więc dziwnego, że w mediach społecznościowych furorę robi "epoka lodowa", której tak naprawdę nie ma i nie będzie, bo ochłodzenie, choć silne, będzie krótkotrwałe.

Parujące jeziora zasilają w paliwo chmury. Ze względu na to, że temperatura w chmurach jest ujemna, kropelki wody zmieniają się w śnieżynki, które gnane są silnym, lodowatym wiatrem nad brzegi jezior. W ten sposób na obszarze stanów Minnesota, Wisconsin, Michigan, Illinois, Indiana, Ohio, Pensylwania i Nowy Jork występują potężne śnieżyce, a często także prawdziwe burze śnieżne, czyli intensywne opady śniegu połączone z wyładowaniami atmosferycznymi.

"Efekt jeziora", bo tak nazywamy to zjawisko, notowany jest nad wszystkimi większymi zbiornikami wodnymi w strefie występowania temperatur ujemnych. W Polsce zjawisko to pojawia się nad Bałtykiem, Zalewem Wiślanym oraz nad jeziorami Warmii i Mazur.

W USA w ciągu kilku dni potrafi w ten sposób spaść nawet kilka metrów śniegu. Tak właśnie stało się w Erie, czwartym co do wielkości mieście stanu Pensylwania, gdzie w 2 dni spadło rekordowe 160 cm białego puchu. Nigdy wcześniej w tak krótkim czasie nie przybyło tak dużo śniegu. Zaspy mają kilka metrów, parterowe domy zasypując pod same dachy.

Temperatura odczuwalna w USA i Kanadzie zmierzona o poranku 28 grudnia 2017 roku. Fot. meteociel.fr

Tysiące gospodarstw domowych zostało pozbawionych prądu i ogrzewania, stanął ruch lotniczy i kolejowy. Na głównych drogach utworzyły się w okresie świątecznym gigantyczne korki. Służby ewakuowały kierowców i pasażerów uwięzionych w samochodach zablokowanych przez zaspy śnieżne.

Na początku stycznia nietypowe chłody utrzymają się tylko we wschodniej części USA i Kanady. Na pozostałym obszarze spodziewane jest olbrzymie ocieplenie. Tym razem temperatury mają być nawet o kilkanaście stopni wyższe od normy dla tego okresu. Tak już jest, że aura lubi popadać w skrajności.

Źródło: TwojaPogoda.pl

prognoza polsat news