Michał Bielaś i jego narzeczona zmierzali do schroniska "Murowaniec" na Hali Gąsienicowej, gdy nagle ich oczom ukazało się coś, co z wyglądu przypominało śnieżne tornado. Tak naprawdę była to trąba śniegowa, zjawisko, które pojawia się niezwykle rzadko, a jeśli już, to jedynie w górach.
W Tatrach udało się je sfilmować po raz pierwszy i to całkiem niespodziewanie. Fenomen ten powstaje w bardzo podobny sposób, co trąba pyłowa czy ogniowa, a więc w pogodny dzień na skutek intensywnego nagrzewania się powierzchni, w tym przypadku pokrywy śnieżnej, od promieni słonecznych.
W momencie, gdy gwałtownie oddaje ona ciepło do atmosfery ponad nią znajduje się niewielka ilość chłodnego powietrza o obniżonym ciśnieniu. Wówczas na skutek różnicy ciśnień i temperatury pojawia się zawirowanie, które zasysa i unosi śnieg lub pył.
Trąba śniegowa tym różni się od trąby powietrznej (tornada), że nie powstaje na chmurze burzowej, a więc nie jest ona związana z mezocyklonem na superkomórce. Niebo więc może być wolne od chmur tak, jak miało to miejsce w Tatrach. Zjawisko trwa zazwyczaj krótko i jest dużo słabsze od tornada, ponieważ prędkość wiatru rzadko kiedy przekracza 100 km/h.
Mimo to jego pojawienie się np. na stromym szlaku, może się okazać bardzo niebezpieczne dla turystów, bo może kogoś zepchnąć w przepaść. Na szczęście polscy turyści zachowali się odpowiedzialnie i na widok trąby śniegowej zamiast zmierzać dalej w wyższe partie gór, zeszli do Zakopanego.
Źródło: TwojaPogoda.pl / Facebook / YouTube.